Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śledztwo IPN, badania historyków i genetyków. Identyfikacja polskich żołnierzy poległych na Westerplatte to mozolna łamigłówka

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
W laboratorium odtwarzamy DNA poległych na Westerplatte żołnierzy - mówi prof. Andrzej Ossowski
W laboratorium odtwarzamy DNA poległych na Westerplatte żołnierzy - mówi prof. Andrzej Ossowski Fot. Andrzej Ossowski/PUMed
Mimo że Westerplatte jest dla nas, Polaków bardzo ważne, to wciąż nie wiemy wszystkiego o żołnierzach, którzy we wrześniu 1939 roku tam zginęli. Nie wiemy chociażby jak wyglądali. Dlatego chcemy zrekonstruować ich twarze. W tym sensie, nasza praca ma wymiar społeczny - podkreśla prof. Andrzej Ossowski z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, szef zespołu genetyków identyfikujących szczątki polskich żołnierzy.

Niemal rok temu, pod koniec września 2019 r. grupa archeologów z Muzeum II Wojny Światowej, przedstawicieli ministerstwa kultury, dziennikarzy w milczeniu spoglądała na spoczywające w płytkim wykopie na Westerplatte ludzkie szczątki. Był to pierwszy szkielet odnaleziony ubiegłej jesieni na Westerplatte. Pewności nie było, ale wiele wskazywało, że są to szczątki Adolfa Petzelta. Przypuszczenia potwierdziły się po niemal roku intensywnej pracy zespołu genetyków, pionu śledczego IPN i historyków.

- Potwierdzam. Były to szczątki plut. Petzelta - mówi Tomasz Jankowski, prokurator IPN, prowadzący śledztwo w sprawie szczątków odnalezionych na Westerplatte.

Dowiemy się jak zginęli

Plutonowy Adolf Petzelt, kapral Bronisław Perucki, kapral Jan Gębura, st. strzelec Władysław Okrasa (Okraszewski), legionista Józef Kita - po niecałym roku od odnalezienia szczątków polskich żołnierzy na Westerplatte, w sumie 9 niemal kompletnych szkieletów i kilkaset innych fragmentów kości, zidentyfikowano personalnie pięciu z nich.

Pochodzili m.in. z Kresów, Kielecczyzny, Mazowsza. Wiekiem i doświadczeniem górował plut. Adolf Petzelt, dowódca Wartowni nr 5, bardzo dobrze wyszkolony, lubiany przez kolegów. Wszyscy, których zidentyfikowano, zginęli w zbombardowanej 2 września 1939 roku Wartowni nr 5. To był najtragiczniejszy dzień obrony Westerplatte. Według przekazów historycznych, wartownia została dwukrotnie trafiona bombami zrzuconymi przez niemieckie bombowce.

Trwa identyfikacja pozostałych żołnierzy, których szczątki odnaleziono na Westerplatte. Prokurator Jankowski: Przywrócimy im tożsamość

Przebieg tego tragicznego zdarzenia, mechanizm zniszczeń wewnątrz wartowni, obrażenia polskich żołnierzy, także w formie multimedialnej, przygotuje zespół gdańskich biegłych. Został on powołany przez prokuratora Tomasza Jankowskiego. W jego skład wchodzą lek. Joanna Chociej - specjalista medycyny sądowej, która brała udział w podejmowaniu i oględzinach szczątków na Westerplatte, dr n. med. Tomasz Nowicki - radiolog z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Do zespołu dołączył także historyk Adam Dziewanowski z Muzeum II Wojny Światowej. Ekspertyza uzupełni wyniki już przeprowadzonych badań.

- Opinia w swoim zakresie jest unikatowa, bowiem stanowi rekonstrukcję zdarzenia, w wyniku którego doszło do śmierci żołnierzy. Rekonstrukcja ta opiera się na stwierdzonych uszkodzeniach kości, szczegółowo tłumaczy mechanizmy ich powstania, uwzględniając wyniki badań archeologicznych i dane historyczne - tłumaczy lek. Joanna Chociej. - W tym celu wraz z biegłym radiologiem na przełomie grudnia i stycznia udałam się do Szczecina, gdzie niezależnie od biegłych z tamtejszego Zakładu Medycyny Sądowej prowadziliśmy własne badania - bardzo szczegółowe oględziny szkieletów, również z użyciem tomografii komputerowej. Oględzinom zostały poddane wszystkie kości, a stwierdzone zmiany urazowe kości precyzyjnie opisane i dokładnie sfotografowane (dysponujemy kilkoma tysiącami zdjęć). Dodatkowo w celu weryfikacji uszkodzeń kości biegły radiolog dr Tomasz Nowicki zlecił i wykonał badania tomografii komputerowej wybranych elementów szkieletów, dobierając specyficzne parametry badania, inne niż stosowane w badaniach klinicznych. Charakter stwierdzonych przez nas zmian urazowych kości jest niezwykle ciekawy, specyficzny, obecnie rzadko spotykany przez lekarzy klinicystów, jak również medyków sądowych. Obrażenia te mają charakter obrażeń powybuchowych. Po zakończeniu badań sądowo-lekarskich nasz zespół wrócił na Westerplatte. Wraz z współopiniującym archeologiem i historykiem Adamem Dziewanowskim dokładnie przeanalizowaliśmy miejsca zdarzeń z września 1939 r., w których miało dojść do śmierci żołnierzy. Wróciliśmy na Westerplatte, aby z punktu widzenia medycyny jak najdokładniej wskazać przebieg wydarzeń, które bezpośrednio doprowadziły do śmierci żołnierzy.

Za drzwiami laboratorium

Praca zespołu genetyków identyfikujących szczątki, może przypominać nieco to, co widzimy w popularnych filmach.

- Nie jest to na pewno proces tak szybki, tak łatwy, jak prezentuje to np. serial CSI, choć co do zasady, może się z wizją filmowców zgadzać - mówi prof. Andrzej Ossowski, szef zespołu genetyków Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, który ustala personalia odnalezionych Westerplatczyków. - Owszem, naukowcy dysponują metodami, dzięki którym (można) w ciągu kilku godzin ustalić profil genetyczny. Natomiast nie dotyczy to szczątków kostnych. To tzw. materiał kopalny, nazywany przez specjalistów ancient DNA, materiałem archaicznym i nie ma znaczenia dla badań, czy szczątki znajdowały się w ziemi 30 lat lub 3,5 tys. lat. Po procesie rozkładu, gdy z człowieka zostaje szkielet, badania genetyczne nie przebiegają jak te, klasyczne dla genetyki sądowej. Wymagają m.in. zupełnie innego laboratorium.

Prof. Ossowski podkreśla, że szczątki z materiałem organicznym są znacznie łatwiejsze do analizy genetycznej.

Kolejne fragmenty szkieletów odnalezione na Westerplatte. Wszystko wskazuje, że to polscy żołnierze

- W tzw. materiale kopalnym materiał DNA uległ rozkładowi, pozostały tylko niewielkie fragmenty - tłumaczy. - W komórce znajduje się ok 3 miliardów par zasad DNA. W badaniach szczątek kostnych dysponujemy zazwyczaj kawałkami DNA liczącymi poniżej 150 owych cegiełek składowych. Bardzo niewiele. My to DNA właściwie tworzymy na nowo, odczytujemy matrycę, jaką są odnalezione przez nas fragmenty. Niejako klonujemy odnaleziony materiał, dzięki czemu jesteśmy w stanie odtworzyć cały genom. Możliwości takie daje nam nowoczesna technologia, w jaką wyposażone jest nasze laboratorium. Potrafimy analizować mitochondrialny genom DNA, dziedziczony po linii matczynej. Pozwala to nam sięgać wiele pokoleń wstecz, dzięki czemu możemy identyfikować ludzi na podstawie materiału genetycznego uzyskanego od bardzo dalekich krewnych - mówi Andrzej Ossowski.

Zobaczymy ich twarze

Wydawałoby się, że w 2020 roku historia Westerplatte jest opowiedziana niemal do końca.

- Okazuje się, że identyfikacja żołnierzy, którzy polegli w obronie Wojskowej Składnicy Tranzytowej jest jednym z naszych najtrudniejszych zadań - przyznaje prof. Andrzej Ossowski.

Podkreślmy, etapów identyfikacji jest kilka. Pierwszym było oczywiście wydobycie szczątków z ziemi. Następnie zostały one poddane badaniom antropologicznym i medyczno-sądowym (wykonał je zespół kierowany przez prof. Ossowskiego). W kolejnym pobierane są próbki do analiz genetycznych z poszczególnych części danego szkieletu, a fragmenty zniszczonego DNA izolowane, oczyszczane i namnażane. Odtworzony genom musi zostać następnie porównany z materiałem pobranym od bliskich odnalezionych osób, i to najlepiej bezpośrednich krewnych. Jednak odtworzenie rodzinnych powiązań ludzi, którzy zginęli we wrześniu 1939 r. jest prawdziwą łamigłówką. Problem ten rozwiązuje prokuratura IPN. Prokurator Tomasz Jankowski przyznaje, że pomocne okazują się baza IPN i ustalenia historyków. - Zdarzyło się, że to ja poinformowałem bratanka jednego z żołnierzy, że brat jego ojca zginął na Westerplatte. On w ogóle o tym nie wiedział - mówi prokurator.

- Osobiście pobierałem od kilku krewnych materiał do badań porównawczych. To są zazwyczaj tzw. zstępni po rodzeństwie poległego. Oni wszyscy mówili, że nawet nie wiedzą jak ten bliski im człowiek, wyglądał. Wiedzieli, że zginął we wrześniu 1939 r., ale często nie mieli pojęcia, że stało się to na Westerplatte - podkreśla Ossowski. - Pamiętajmy też, że ci żołnierze zginęli na samym początku wojny, która trwała jeszcze długo i obfitowała w wiele innych bitew i tragicznych wydarzeń. Można zatem przyjąć, że polegli na Westerplatte byli w pewnym sensie podwójnie zapomniani. Jest to także tragedia rodzin tych żołnierzy. Dlatego przywrócenie tożsamości tym ludziom, ma wymiar humanitarny, społeczny.

Historycy odtwarzają losy poległych Westerplatczyków dzięki archiwalnej wojskowej dokumentacji, relacjom żołnierzy. Sporo informacji jest o dowódcach, oficerach WST, wiemy jak wyglądali mjr Henryk Sucharski i kpt. Franciszek Dąbrowski, zachowało się m.in. zdjęcie Adolfa Petzelta. Jednak wizerunku wielu żołnierzy niższych rangą brakuje.

- Nie ma zachowanej praktycznie ikonografii przedstawiającej żołnierzy poległych na Westerplatte. Mamy pojedyncze zdjęcia, często grupowe, w dodatku odbitki bardzo złej jakości. Nasz zespół chce dokonać rekonstrukcji twarzy identyfikowanych żołnierzy. Dzięki temu nie tylko zidentyfikujemy naszych poległych, ale poszerzymy wiedzę na ich temat.

Prof. Ossowski podkreśla, że ludzka twarz jest niezwykle skomplikowaną strukturą. Dlatego proces rekonstrukcji twarzy potrwa kilkanaście miesięcy. Pierwszą jego częścią będzie rekonstrukcja czaszek.

- Proszę pamiętać, że one wszystkie były uszkodzone, trzeba je niejako poskładać. Następnie czaszki zostaną zeskanowane, za pomocą tomografów komputerowych i specjalistycznych skanerów przestrzennych. Kolejnym krokiem będzie wydrukowanie trójwymiarowego, wirtualnego modelu czaszek (na drukarce 3D), który będzie służył jako podstawa rekonstrukcji plastycznej. Na kość zostanie nałożony specjalny materiał odpowiadający grubościom tkanek. Wyniki badań genetycznych pozwolą nam ustalić kolor włosów i oczu danej osoby. Artysta plastyk, na podstawie informacji od antropologa o wieku danej osoby, charakterze cech fizycznych, nada ostateczny wygląd rekonstruowanej twarzy. Dodam, że na całym świecie podobnych rekonstrukcji jest bardzo niewiele. Z reguły procesy takie opierają się jedynie na badaniach antropologicznych. Technologia, którą my planujemy wykorzystać została wprowadzona do badań medyczno-sądowych trzy-cztery lata temu - mówi Andrzej Ossowski.

Nie wchodzić w rolę

Wręczenie not identyfikacyjnych bliskim poległych żołnierzy przez prezydenta Andrzeja Dudę, 1 września tego roku na Westerplatte miało wymiar symboliczny.

- Sukcesem jest, że mamy zidentyfikowanych pięciu żołnierzy po niecałym roku od odnalezienia ich szczątków. Tempo jest wręcz zawrotne, zwłaszcza że to zadanie nie jest jedynym, które realizujemy w tym samym czasie - mówi prof. Ossowski. - Zbudowaliśmy modelowy przykład współdziałania instytucji w tego typu sprawach. Jest Muzeum II Wojny Światowej odpowiadające za odnalezienie szczątków i wsparcie historyczne, prokuratura IPN, która prowadzi śledztwo, w tym poszukiwania potencjalnych krewnych poległych żołnierzy, oraz nasz zespół. Żadna z tych instytucji, działając samodzielnie, nie poradziłaby sobie z tym zadaniem.

Tydzień samobójców na Westerplatte, czyli wojenne uderzenie medialne w 1939 roku. Jak Polacy szykowali się do obrony Westerplatte?

Czy fakt, że identyfikują polskich żołnierzy z Westerplatte wpływał na badaczy?

- Świadomość, że po tylu latach zwracamy bliskich ich rodzinom, że Polska dba o swoich poległych, jest ważna dla dzisiejszego społeczeństwa, jego tożsamości, świadomości, spójności narodowej i pamięci. To oczywiście jest w tyle głowy. Staramy się podchodzić do badań w bardzo chłodny, naukowy sposób. Tak kształtuję zespół badawczy, by „nie wchodził za bardzo w rolę”. Często nawet nie wie, kogo bada, oprócz tych, którzy kierują badaniami. Za to kiedy zespół dowiaduje się, kogo zidentyfikował, to jest olbrzymia radość - mówi prof. Ossowski.

Podkreśla on jednocześnie, że większość identyfikacji szczątków osób, które zginęły w czasie II wojny światowej, których odnalezione szczątki trafiają do badań, się nie udaje.

- Na dziś mamy przebadanych szczątki 2 tys. ofiar, z czego zidentyfikowanych przeszło sto. To może być deprymujące. Dlatego każde powodzenie procesu identyfikacji personalnej jest wielkim wydarzeniem w laboratorium. Z drugiej strony odsetek osób zidentyfikowanych rośnie, co świadczy o skuteczności naszego laboratorium, jego wiedzy i doświadczeniu. To wielka wartość tego projektu.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Śledztwo IPN, badania historyków i genetyków. Identyfikacja polskich żołnierzy poległych na Westerplatte to mozolna łamigłówka - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto