Przedstawiciele Akademii Morskiej bagatelizowali wypadek na "Darze Młodzieży", ale gdy poszkodowany lekarz zmarł po 10 dniach w szpitalu, zawiadomili o sprawie organy ścigania.
Prokuratura Rejonowa w Gdyni i tutejsza Izba Morska przyjrzą się okolicznościom tragicznego wypadku, do którego doszło 8 września na wodach terytorialnych Łotwy, podczas rejsu ,Daru Młodzieży".
Na żaglowcu szkoleniowym, należącym do gdyńskiej Akademii Morskiej, trwała wtedy konferencja naukowa lekarzy, organizowana przez Akademię Medyczną w Gdańsku.
Podczas zabawy w przeciąganie liny pomiędzy załogą fregaty a medykami metalowy splot pękł i zahaczył o nogi pięciu osób. Jeden z lekarzy uderzył głową o pokład i stracił przytomność. Wezwano pomoc i mężczyznę śmigłowcem przetransportowano do szpitala.
Na pozostałych rannych, po powrocie żaglowca do Gdyni, czekały na nabrzeżu karetki pogotowia ratunkowego.
- Choć wypadek miał miejsce na obcych wodach terytorialnych, żaglowiec pływa pod polską banderą - mówi Mariusz Koszła, zastępca prokuratora rejonowego w Gdyni. - Dlatego my wszczęliśmy śledztwo. Jest ono dopiero w początkowej fazie. Wykonana została sekcja zwłok ofiary wypadku.
Przyczyną śmierci lekarza były obrażenia głowy połączone z wykrwawieniem organizmu. Mężczyzna na przylot śmigłowca, który przetransportował go do szpitala w Ventspilis (Łotwa), czekał 1,5 godziny. Policja na zlecenie prokuratury w niedzielę na "Darze Młodzieży" przesłuchała już część załogi żaglowca.
Policja radzi jak zaplanować podróż
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?