Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Słowiku, czy ci nie żal?

Ryszarda Wojciechowska
Tequilla moja miłość, czyli Patricia Kaas i jej ukochany pies.
Fot. Robert Kwiatek
Tequilla moja miłość, czyli Patricia Kaas i jej ukochany pies. Fot. Robert Kwiatek
Gdyby bursztynowy słowik był żywy, to by sobie pióra wyrywał z rozpaczy. Przynajmniej od czasu do czasu, podczas tegorocznego festiwalu. Jak było? Bez fajerwerków. Nudnawo i... niepewnie.

Gdyby bursztynowy słowik był żywy, to by sobie pióra wyrywał z rozpaczy. Przynajmniej od czasu do czasu, podczas tegorocznego festiwalu. Jak było? Bez fajerwerków. Nudnawo i... niepewnie. W kuluarach częściej mówiło się o tym, kto odejdzie z telewizji albo kogo nowy dyrektor sam zwolni, niż o tym, dlaczego festiwalowe menu jest takie słabe.

Bo że było słabe, mało kto miał wątpliwości. O ile pierwszy dzień się obronił (zwłaszcza Krzysztof Krawczyk robił z publicznością, co chciał), to francuskie menu było nie dla wszystkich strawne.
Maciej Grzywaczewski, nowy dyrektor "Jedynki" tłumaczył, że odchudzono finansowo festiwal, ponieważ trzeba było wyłożyć w tym roku 80 milionów złotych na sportowe imprezy. Słowikowi zostało więc jakieś skromne 3 miliony.
Festiwal był więc na diecie. Ale nie festiwalowe VIP-y. Te, starym zwyczajem, zostały zaproszone na bankiet przez nowego prezesa Jana Dworaka. Widać tradycja to w telewizji publicznej rzecz święta. Prezesi się zmieniają. Ale słabość do bankietów zostaje.

W kuluarach żartowano, że każdy festiwal musi mieć swojego Kwiatkowskiego. Skoro zabrakło byłego prezesa TVP - Roberta, zaproszono gwiazdę francuskiego konkursu Star Academy - Michała Kwiatkowskiego.
Sam Michał żartował, że przez byłego prezesa telewizji miał we Francji kłopoty.

- Bo tam wszyscy myśleli, że to mój tata. I że to dzięki niemu robię karierę. Ale mój ojciec jest mechanikiem i mieszka w Gorzowie - tłumaczył z uśmiechem.

Ten dwudziestolatek z niezłym głosem sprzedał już we Francji prawie 100 tysięcy płyt. W Sopocie zadziwił nas między innymi... spodniami, których krok kończył się w kolanach. Zapytany, czy mu w tym wygodnie, odpowiadał, że nie. Ale tak jest fajnie, jego zdaniem.
W dniu francuskim festiwalu był jedynym rodzynkiem w tym babskim gwiazdozbiorze. Zresztą jako jedyny wystąpił... za darmo. Jeszcze się chyba nie zdarzyło, żeby jakaś gwiazdka zaśpiewała w Sopocie bez gaży.

Patricia Kaas występowała oczywiście za gażę (jakieś 60 tysięcy dolarów). Prywatnie sprawia wrażenie lodowej damy. Ale na scenie wybucha niczym wulkan. Jedni nazwali ją Sharon Stone francuskiej piosenki. Inni przyrównywali do Marleny Dietrich. Bo Patricia, podobnie jak Marlena, ma słabość do futer. I bez futrzanego odzienia nie zaczyna koncertu. Nie wejdzie też na scenę, bez przytulenia się do różowego pluszaka. Tak ma.
Francuska piosenkarka wozi ze sobą nie tylko pluszaka, ale też prawdziwego psa. Pudel zwany jest Tequillą. To prezent od Claud Leloucha, reżysera filmu "Piano bar", w którym zagrała.
Pytana czy ma swój ideał mężczyzny, odparła, że to jest coś, czego jeszcze nie znalazła. Idealny dla niej mężczyzna to ktoś, kto nie udaje, jest inteligentny i czuły.
Pasuje do opisu Polaka - rzucił ktoś z sali. Może by się u nas rozglądnęła za mężczyzną? - proponowano.

- Nigdy nie należy mówić nigdy. Ale obawiam się, że mam na to za mało czasu - odpowiadała rozczarowanym panom.

Swatanie to widać nasza specjalność. Bo dziennikarze chcieli też znaleźć chłopaka dla Kate Ryan, która się skarżyła, że nie ma czasu na znalezienie go sobie.
Belgijka Kate to taka plastikowa gwiazdka. Niektórzy przyrównywali ją do niejakiej "Mandaryny" Wiśniewskiej. Jeszcze inni się czepiali, że myśli i mówi jak blondynka.
Ona sama opowiadała między innymi, że lubi gwiazdy. I ma dwie wytatuowane - jedną na plecach, drugą na ręce.
Firma fonograficzna Kate przygotowała jej konferencję z oprawą. Był biały stół, obsypany kwiatami. Było też wino i truskawki.

Męża nie szukano tylko dla In-Grid - Włoszki ze szwedzkim imieniem, śpiewającej po francusku na polskim festiwalu. Może dlatego nie szukano, że towarzyszył jej przyjaciel i menedżer Marco, znawca futbolu, także polskiego.
Piosenkarka udowodniła, że radzi sobie nieźle z naszym językiem. Tak trzymać!- krzyczała po polsku do ekipy technicznej.
Na próbie śpiewała boso. Zapytana przeze mnie, dlaczego śpiewa bez butów odparła, że lubi czuć kontakt z ziemią i nienawidzi obcasów.
Uwielbia za to nasz "ziurek", który może jeść dwa razy dziennie.
I w ten oto sposób Telewizja Polska pożegnała się z festiwalem w Sopocie na co najmniej pięć lat. Pożegnała się, bo jak mówiono, był on kulą u nogi byłego prezesa Kwiatkowskiego. Prezesa nie ma. A "kulą" się zajmie teraz TVN. Czy lepiej? Zobaczymy.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto