Snowkite zyskuje coraz większą popularność na Pomorzu. Latawiec z wody używany jest zimą na ośnieżonych polach GALERIA

Snowkite w Gdańsku lub Tczewie

Zimowe miesiące uprzykrzają się miłośnikom sportów wodnych, w tym entuzjastom kitesurfingu. Na całym Wybrzeżu przywykliśmy już do wypełnionych wiatrem kolorowych latawców, które dają zawodnikom wiele pozytywnych emocji. Płytkie wody Zatoki Puckiej to znakomite miejsce na początek przygody z kitesurfingiem. Co jednak zrobić, kiedy nadejdzie zima? Co zrobić, kiedy na skutek pandemii zamknięte są wyciągi na stokach?

- To wyszło samo z siebie, dobre 15 lat temu - opowiada Marcin Rekiel z KiteAcademy.pl. - Zimą wpadliśmy na pomysł, żeby latawiec z wody podłączyć do nart i sprawdzić, czy to zda egzamin. Wtedy nie można było tego podpatrzyć w internecie. Osoba doświadczona w jeździe na nartach testowała i udało się to za pierwszym razem. Z roku na rok, każdy podpatrywał i próbował.

Teraz grupa miłośników snowkite'a powiększa się. Wszystko zależne jest od opadów śniegu. Im go więcej, tym lepiej.

- Przez ostatnie trzy lata śniegu było niewiele, jeśli był w ogóle. Ten rok zaskoczył wszystkich. Na jeziorze wystarczą 3-4 cm śniegu. Na łące 5 cm śniegu i na narty to wystarczy. Snowboard to już grubsza warstwa - około 8-10 cm. 20-30 cm śniegu na polu niweluje i przykrywa wszystkie nierówności. Zabawa jest lepsza, niż na wyciągu. Ma się pełną swobodę jazdy we wszystkich kierunkach,
całe pola świeżego puchu. Bardziej wprawieni mogą rozpędzić się do 70 km/h, a dzięki latawcowi podskakiwać na wysokość 4 metrów - wylicza instruktor z KiteAcademy.pl.

W weekendy, na polu za Obwodnicą Trójmiasta w Gdańsku, zbiera się nawet ponad 50 osób. Inne ciekawe miejsce to sprawdzone pola w Sobieszewie lub Tczewie.

- Generalnie rolnicy są przyjaźnie nastawieni, bo nie niszczymy im pola - wyjaśnia Marcin Rekiel. - Czasami pytają tylko co robimy i po co to nam. Tłumaczymy wtedy, że to taki sport i pasja. Uprawialiśmy to mimo aktywnych wyciągów, gdzie jednak spędza się około połowę czasu na wjazd i połowę na zjazd z góry. Z latawcem w trzy godziny można "zrobić" 100 km. Gdyby ktoś chciał spróbować, to można odezwać się do naszej szkółki. Pół godziny na nartach można spróbować bezpłatnie, żeby zapoznać się z latawcem w zimowych warunkach.

W snowkite używany jest identyczny latawiec, jaki jest używany w kitesurfingu. Używany można kupić już za ok. 2 tysiące złotych. W zimowej wersji tego sportu wyposażenie uzupełniają jeszcze narty lub deska snowboardowa. Wiek nie jest żadnym ograniczeniem, ale waga ciała ma duże znaczenie. Latać na zmrożonych polach mogą osoby powyżej 50 kg. Te lżejsze są po prostu zbyt lekkie. Dzieci mogą jednak skorzystać na tej zabawie, kiedy podłączone są na sankach na tzw. zrywce, czyli luźnym holu do pasa dorosłej osoby.