MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Sopot Festival 2006. Boski jak Elton, zmysłowy jak Melua, arogancki jak Roussos...

Ryszarda Wojciechowska
Fot. M. Kosycarz/KFP
Fot. M. Kosycarz/KFP
Jeśli prawdą jest, jak głosiła kuluarowa plotka, że gaża Eltona Johna wyniosła półtora miliona dolarów, to chyba nikt w Operze Leśnej w sobotni wieczór nie miał wątpliwości, że Elton jest wart tych pieniędzy.

Jeśli prawdą jest, jak głosiła kuluarowa plotka, że gaża Eltona Johna wyniosła półtora miliona dolarów, to chyba nikt w Operze Leśnej w sobotni wieczór nie miał wątpliwości, że Elton jest wart tych pieniędzy.

Ta gwiazda to był strzał w dziesiątkę TVN. Świadczy też o tym liczba VIP-ów, którzy przyjechali na koncert. Były prezydent Lech Wałęsa wręczył brytyjskiej gwieździe nie tylko Złotego Słowika, ale także srebrny medal za zasługi. Na widowni siedziała była prezydentowa Jolanta Kwaśniewska. Był też klan biznesowy z Ryszardem Krauze, Janem Kulczykiem i Zbigniewem Niemczyckim. Zjawiło się wielu polityków z Donaldem Tuskiem i Maciejem Płażyńskim na czele.

Występ poprzedził półgodzinny koncert Katie Melua. A widownia żałowała tylko, że tak krótko. Zwłaszcza że potem musiała przeżyć półtoragodzinną przerwę, najdłuższą chyba w historii sopockiego festiwalu.

I w tym roku tradycji stało się zadość. Odbył się konkurs o Bursztynowego Słowika. Tym razem górą byli Brytyjczycy, grupa Mattafix. I to ona poza słowikiem dostała 40 tysięcy złotych. W przypadku Słowika Publiczności zwyciężył lokalny patriotyzm, bowiem wygrał Stachursky piosenką "Z każdym twym oddechem".

Boski jak Elton. Zmysłowy jak Melua. Arogancki jak Roussos. I dowcipny jak Drupi... Festiwal i po festiwalu. Pozamiatane. Bankiety odespane. Bursztynowy Słowik znajduje się już w obcych rękach. Tym razem brytyjskich.

W konkursie zwyciężył bowiem zespół Mattafix. Słowikiem Publiczności musiał się zadowolić Stachursky. Chociaż apetyt na bursztyn miał duży.

Największą gwiazdą tego festiwalu był oczywiście Elton John. W festiwalowych kuluarach mówiono o... półtoramilionowej (w dolarach) gaży dla artysty. Kiedy gwiazdor pojawił się na scenie, ktoś krzyknął: - Witaj boski... A potem już słychać było nieustanne krzyki, gwizdy i oklaski.
Boski nie zawiódł. Tych, którzy kochają jego piosenki. Prawie 60-letni Elton w Operze Leśnej był raczej elegancki niż ekstrawagancki. Miał na sobie czarny surdut z czerwonymi napisami. Na szyi piosenkarza wisiał ciężki, połyskliwy krzyż (co na to LPR?). A oczy Elton przysłonił sobie okularami z fioletowym szkłem.

Liczyliśmy, że u Eltona będzie jak u Hitchcocka: rozpocznie się od trzęsienia ziemi. Ale artysta dozował napięcie. I dopiero w połowie koncertu zaczął przypominać takie kawałki, jak: "Sorry Seems To Be The Hardest Word" czy "Sacrifice". Wtedy temperatura w operze naprawdę się podniosła. Cała publiczność stała, kołysząc się.

Jeszcze żadna gwiazda w Operze Leśnej do tej pory nie była tak chroniona jak Elton. Nawet Whitney Houston, którą się przywołuje na każdą okazję, nie przebiła brytyjskiego gwiazdora. Eltona cichutko przewieziono do opery, w sobotę po godz. 17. Od razu trafił do garderoby, w której przesiedział aż do koncertu.
Nie było żadnych prywatnych spotkań z polskimi VIP-ami, jakie się zwyczajowo organizuje. A na sobotnim koncercie VIP-ów nie brakowało. Była fanka sopockich festiwali prezydentowa Jolanta Kwaśniewska. Kółko festiwalowych biznesmenów (poza rodziną Walterów z TVN) tworzyli: Jan Kulczyk, Ryszard Krauze, Zbigniew Niemczycki. Byli też politycy, jak np. Donald Tusk, którego nie odstępowała córka, a także były prezydent Lech Wałęsa. I to on jako jedyny miał okazję zrobić "niedźwiedzia" z Eltonem Johnem, czyli uściskać się. Ale tylko na scenie.
Duże wrażenie na publiczności Opery Leśnej zrobiła Katie Melua.
Kiedy pojawiła się na scenie, w tłumie dało się słyszeć: - Jaka ona malutka (rzeczywiście, ma 157 centymetrów wzrostu). Ale zaraz mogliśmy się przekonać, jak wielki ma głos. I ogromną charyzmę. Mimo bardzo młodego wieku - 22 lat.
Katie ma wszystko - urodę, talent, piękny głos. I na pewno nie jest gwiazdką jednego przeboju, jak sugerowali niektórzy dziennikarze.
Nasze gwiazdki mogłyby się od niej skromności nauczyć.
Melua opowiadała o swoich pasjach, o skakaniu ze spadochronem i z ... wysokich budynków, czyli o ekstremalnej stronie swojego życia. Na konferencji prasowej tłumaczyła też, dlaczego ma wyrzuty sumienia, kiedy szasta w sklepach pieniędzmi (kupując buty na przykład za 40 dolarów, przypomina sobie, że emerytura jej dziadków w Gruzji wynosi 23 dolary).
Konferencja prasowa z gwiazdami festiwali z dawnych lat (koncert odbył się wczoraj wieczorem) obfitowała w różne niespodzianki.
Przy stole zasiedli: Demis Roussos, Maryla Rodowicz, Helena Vondrackova i Karel Gott. Dziennikarze głównie wypytywali artystów czeskich. Roussos musiał się poczuć niedoceniony. Zamiast się pożegnać, obraził dziennikarzy, mówiąc z wściekłością w głosie, że powinniśmy się nauczyć języka angielskiego, jeśli chcemy uczestniczyć w konferencjach prasowych. W domyśle, z taką gwiazdą jak on. Zdaje się, że dla Roussosa czas się zatrzymał. Nie zatrzymała się za to waga. Demis znowu przytył.
Inni goście zachowywali się bez zarzutu. Helena Vondrackova pytana, co robi, że jest w tak świetniej formie, nie zdążyła odpowiedzieć, bo uprzedziła ją Maryla Rodowicz, wyjaśniając: ma nowego i dużo młodszego męża.
Drupi na widok Vondrackovej wzdychał po włosku: bellissima. A kiedy ona mu coś szepnęła do ucha, on już głośno, ze śmiechem odparł, że z tamtych lat pozostały mu tylko włosy.
Najsłabszym ogniwem tego festiwalu, zdaniem wielu dziennikarzy, była prowadząca Magda Mołek. W jej wygląd sporo zainwestowano. Sukienki sprowadzono z firmy Dolce and Gabbana. Jedna z nich kosztowała 20 tysięcy złotych. Wizja była więc jeszcze jako taka, ale fonia... to głównie płaskie zapowiedzi. I kręcenie się w kółko z tym samym - czy już możemy powiedzieć, że ten wykonawca zasługuje na bursztynowego słowika? Do historii tego festiwalu przeszło jej jedno zdanie:
- To jest mój show - powiedziała Andrzejowi Piasecznemu, przerywając mu w pół słowa.
A może w przyszłym roku wymienić Mołek na Wojewódzkiego?
O ile od strony muzycznej było zdecydowanie lepiej niż przed rokiem (bo po Mandarynie i Dodzie nie może być już gorzej), o tyle organizacja imprezy z nieustannymi przerwami, wypełnianymi dialogami rozgrzewaczy na scenie w stylu "Zbyszek machaj dupką", rozkładała przynajmniej część widowni. VIP-y miały dobrze. Kiedy my musieliśmy słuchać tych żałosnych występów, oni szli sobie do VIP-roomu, który TVN specjalnie zbudowała na czas festiwalu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto