Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stanowcze "nie" dla awangardowej zabudowy Wyspy Spichrzów

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
Pozytywna wiadomość - coś będzie się działo na pustej od 60 lat części Wyspy Spichrzów. Czy jednak obojętne jest to, co tam zostanie zbudowane?
Czytaj też: Miasto przejmuje część Wyspy Spichrzów

Informacja o tym, że miasto przejmuje część Wyspy Spichrzów i zamierza tam wreszcie coś zrobić, jest bardzo pozytywna. Z entuzjazmem wstrzymam się do momentu, aż zobaczę, że faktycznie coś tam się dzieje. Pobieżne nawet przejrzenie archiwów gdańskich gazet pozwala zorientować się, że dla tego nieszczęsnego miejsca przygotowano w przeszłości kilka dużych i kilkadziesiąt małych pomysłów, projektów i koncepcji. A wyspa straszy pustką i ruinami od już ponad sześćdziesiąt lat.

"Coś" na Wyspie Spichrzów

Ale co? Cokolwiek? Stanowczo nie. To miejsce o długiej historii, sięgającej początków hanzeatyckiego Gdańska, to miejsce organicznie związane z Głównym Miastem, to centrum gdańskiego historycznego portu - jego serce. To nie jest teren, na którym można zbudować cokolwiek.

Wyspa Spichrzów przez wieki rozwinęła swoją własną - w skali Gdańska - architekturę - choć wcale nie unikatową w skali Hanzy. Odkąd wydzielono ją jako wyspę, a miało to miejsce na początku XVI w., przeznaczona była na lokalizację spichlerzy i magazynów. Zlokalizowano je na fragmencie lądu odciętym od reszty świata wodą głównie ze względu na stałe zagrożenie pożarem. Ta funkcja wyspy narzuciła jej specyficzny układ urbanistyczny, a także bardzo specyficzne kształty architektonicze paruset zbudowanych na niej spichlerzy.

Wyspa spłonęła niemal doszczętnie w 1945 r., a wkrótce potem zaczęto się zastanawiać, jakby ją zagospodarować. Powstawały kolejnie, jeden od drugiego koszmarniejsze projekty od socrealistycznych centrów kulturalno-usługowych, po gierkowskie domy towarowe. Nic z tego nie wyszło i całe szczęście. Z czasem tu i ówdzie pojawiać zaczęły się odbudowane i zbudowane na nowo spichlerze, dając nadzieję na przywrócenie temu wyjątkowemu miejscu historycznego charakteru, podobnie jak to stało się z Głównym Miastem, a nie stało ze Starym Miastem, Przedmieściem i tak dalej. Pod koniec ubiegłego wieku pojawiła się jedna pierzeja ulicy Stągiewnej, obiekt gorącej (i raczej oburzonej) dyskusji wśród architektów, która znakomitej większości mieszkańców Gdańska i - co równie ważne - turystów bardzo się podoba. Jest więc dobry początek, jest nadzeja na przywrócenie wyjątkowego, portowo-spichrzowego charakteru tej najłatwiej bodajże odróżnialnej od innych dzielnicy Gdańska.

Hotel w kształcie bursztynu

I tu odzywa się sam prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz, przywołując pomysł (i projekt) od kilku lat przerażający wszystkich, którzy rozumieją, że Gdańsk to miasto wyjątkowe (między innymi) ze względu na swoją historyczną architekturę, a nie ze względu na nowoczesne realizacje, których na świecie wszędzie pełno. Z całym szacunkiem dla rozmachu gdańskich architektów i deweloperów - żadna z realizacji nowoczesnych - niejednokrotnie całkiem ciekawych - nie dorasta do przysłowiowych pięt prawdziwej wielkiej nowoczesnej architekturze na świecie, chociażby ze względu na skromne budżety gdańskich inwestycji w porównaniu z wielkimi budowami Londynu czy Berlina. Pan prezydent z dezynwolturą stwierdza: "Mógłby tam stanąć na przykład hotel kształtem przypominający bryłę bursztynu".

Otóż nie mógłby. Nie mógłby, ponieważ zniszczyłby potencjalną wyjątkowość tego miejsca, zakłóciłby regularność architektury spichlerzy, byłby błyszczącym bursztynowym szkłem architektonicznym wrzodem, makabrycznie kontrastującym z pięknem i harmonią architektury po drugiej stronie Motławy.

Pomysły wybudowania koszmarnych, kompletnie nie pasujących do wyspy obiektów mieli już niektórzy w latach 40. Chcieli budować tam wielkie centrum partyjne w kształcie nawiązującym do krzyżackiego zamku - w formach charakterystycznych dla owych czasów, czyli architektury monumentalnej. Nie udało im się. Czy ktoś powie, że szkoda, że się nie udało?

Gęsią skórkę wywołuje wiadomość o planowanej "dominancie" na północnym cyplu wyspy. Cóż to oznacza w praktyce? Że stanie tam coś wysokiego. Nigdy w historii wyspy nie zostało na niej zbudowane nic, co byłoby "dominantą". To miejsce o dość charakterystycznej monotonii zabudowy. Tak uształtowały ją wieki. Dominanta ma być symbolem XXI wieku? Gdańsk ma swoje dominanty - są nimi wieża Kościoła Miariackiego i wieża Ratusza Głównomiejskiego. Panorama Gdańska, setki razy rysowana i malowana, to zabytek. Żadne dodatkowe dominanty nie są potrzebne. Wprowadzanie nowych "wież" byłoby dewastacją miejskiej przestrzeni i charakterystycznej sylwetki miasta. Tak ma wyglądać symbol XXI wieku w Gdańsku?

Nie na Wyspie? Więc gdzie?

Rusza wielka, wspaniała i nowoczesna inwestycja w przyszłym Młodym Mieście. Tam powstać ma nowe centrum Gdańska, godne XXI wieku, z architekturą nowoczesną, a nawet awangardową - tam hotel w kszałcie bursztynu może okazać się perełką wśród betonowych sąsiadów. Tam można stawiać dominantę przy dominancie. Tam - tak. Na Wyspie Spichrzów stanowczo nie!

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto