Sto dwadzieścia milionów dolarów za brak statków

W londyńskim sądzie arbitrażowym leżą dokumenty Gearbulk - firmy należącej do Norwegów i japońskiego Mitsui OSK Lines - zgodnie z którymi domaga się on 120 mln dolarów od Stoczni Gdynia za niewybudowanie dla niego statków. Chodzi o trzy z sześciu zakontraktowanych kontenerowców.

- Papiery w sądzie arbitrażowym leżą od ok. roku, a statki miały być zbudowane w latach 2002-2003 - mówi Dariusz Adamski, szef "Solidarności" w Stoczni Gdynia i członek jej rady nadzorczej.
Według przedstawicieli gdyńskiego zakładu statki nie mogły zostać zbudowane, bo w tym okresie stocznia miała poważne kłopoty finansowe, które ciągną się do dziś. Powodem był m.in. brak obiecywanej już wtedy pomocy ze strony państwa w postaci dokapitalizowania firmy. Jak podkreśla Adamski, od tego czasu stocznia renegocjowała swoje kontrakty ze wszystkimi armatorami poza Gearbulkiem.
- Chcieliśmy z nimi rozmawiać i nadal chcemy, chcemy też wybudować te jednostki - zaznacza Adamski. - Armator jednak złożył dokumenty do sądu arbitrażowego. Nie odbyła się jeszcze żadna rozprawa. Myślę, że mimo wszystko uda się załatwić wszystko bez pośrednictwa arbitrażu.
Przedstawiciele stoczni są spokojni, bo jak twierdzą wynajęci przez nich londyńscy prawnicy, Gearbulk nie ma praktycznie szans na wygraną w arbitrażu i musi siąść do negocjacji.
Pod koniec czerwca akcjonariusze Stoczni Gdynia zdecydowali, że firma będzie miała podniesiony kapitał o 40-500 mln zł. Jak dotąd nie dostała jednak żadnych pieniędzy, w tym blisko 80 mln zł pożyczek obiecanych jeszcze w maju przez Agencję Rozwoju Przemysłu.