Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sto goli w karierze Łukasza Zwolińskiego. Dowiedział się o tym po meczu w Stężycy. 'Jeśli jestem zdrowy, to zawsze staram się pomagać"

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Przemysław Świderski
Łukasz Zwoliński strzelił gola w środowym meczu Lechii Gdańsk z Radunią Stężyca i przyczynił się do awansu biało-zielonych do 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski. Po spotkaniu dowiedział się, że było to dla niego szczególne wydarzenie - był to jego setny gol strzelony w dotychczasowej karierze.

Podsumujmy więc. Łukasz Zwoliński strzelił sto goli w karierze. Jak się to rozkłada na poszczególne kluby i rozgrywki? Dokładnie połowa tych bramek padła w polskiej ekstraklasie (22 w Pogoni Szczecin, 28 w Lechii Gdańsk), 23 w HNK Gorica (18 w lidze, 5 w pucharze), osiem w Pucharze Polski (Pogoń 3, Lechia 5), osiem w polskiej pierwszej lidze (Górnik Łęczna), dwa w europejskich pucharach (Lechia), a dziewięć w trzeciej klasie rozgrywkowej (rezerwy Pogoni).

- Nie ukrywam, że jestem zaskoczony, bo o tym nie wiedziałem. Okrągła liczba zawsze cieszy, szczególnie, że jestem napastnikiem. Ciężko pracowałem na każdą z tych bramek, więc fajnie, że taki mały jubileusz został osiągnięty - powiedział Zwoliński po meczu w Stężycy.

Tego setnego gola strzelił we środowym meczu 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski z Radunią Stężyca, gdy wykorzystał świetną akcję i dośrodkowanie Kacpra Sezonienki. - Nie będę zaklinał rzeczywistości. Dobrze wiemy jak bardzo potrzebowaliśmy tego zwycięstwa. Tym bardziej cieszę się, że mogłem pomóc chłopakom. Jeśli jestem zdrowy, to zawsze staram się to robić. Oby zdrowie dopisywało do samego końca - dodał napastnik Lechii.

Inna sprawa, że Lechia zaczęła środowy mecz bardzo źle, bo już w 4. minucie straciła gola i zanosiło się na kolejną przykrą wpadkę. Szybko jednak udało się biało-zielonym wrócić na odpowiednią ścieżkę i finalnie odnieść spokojne zwycięstwo 4:1. - Nie zaczęliśmy wybitnie. Radunia stworzyła jedną sytuację i już przegrywaliśmy, ale udało nam się dobrze zareagować. Wszyscy zdajemy sobie sprawę w jakim miejscu jesteśmy, więc w żadnym wypadku nie popadamy w hurraoptymizm. Uważam, że takimi małymi krokami powinniśmy iść do przodu. Dostrzegam światełko w tunelu i pozytywy na najbliższe tygodnie - podkreśla Zwoliński.

Bardziej cieszył się z asysty

Gol dla napastnika jest czymś niezwykle ważnym. Zwłaszcza, gdy poprzedniego strzeliło się prawie trzy miesiące wcześniej. I choć Zwoliński cieszył się ze zdobycia bramki pod tak długim czasie, to był jeszcze bardziej zadowolony, gdy efektownie zagrał podeszwą buta do Rafała Pietrzaka, który podwyższył wynik na 3:1.

- Nie wiem czy kiedykolwiek to powiedziałem, ale bardzo się cieszę, że to Rafał strzelił tego gola, zwłaszcza po takiej asyście. To pokazuje jakich mamy piłkarzy, jaka jakość w nas drzemie. Rafał zagrał pierwszy raz z opaską kapitana na ramieniu, strzelił gola i bardzo się cieszę, że mu w tym pomogłem. Napastnika cieszy każda bramka, ale tym razem wyjątkowo cieszę się z asysty - przyznał.

Lubin? Sentyment na zawsze

Choć Łukasz Zwoliński nigdy nie był piłkarzem Zagłębia Lubin, to wyjazdy w tamto miejsce już zawsze będzie wspominał wyjątkowo. Bynajmniej nie chodzi o osobę trenera Piotra Stokowca czy zażyłe stosunki z Bartoszem Kopaczem albo słynne dolnośląskie powietrze.

Dokładnie 30 kwietnia bieżącego roku Lechia grała wyjazdowy mecz z Zagłębiem. Prowadziła 2:0, ale grała dość przeciętnie i ostatecznie wywiozła z tamtego terenu zaledwie jeden punkt. Jednak Zwoliński dotarł do Lubina jako ostatni, bo dwie noce wcześniej był w szpitalu przy żonie, która urodziła mu drugą córkę. Od ówczesnego trenera dostał wolną rękę. Mógł zostać w Gdańsku albo po prostu przyjechać w dniu meczu, choć wtedy by nie zagrał. On jednak zrobił inaczej. O godz. 9 wsiadł w pociąg i po kilku godzinach brał już udział w przedmeczowym treningu na Dolnym Śląsku.

- Fajne wspomnienia. Wiadomo, trochę stresu było, ale na koniec wszystko skończyło się dla mnie pomyślnie. Nie dość, że byłem na narodzinach córeczki, to jeszcze zdążyłem na mecz. Mam nadzieję, że teraz będzie mniej niespodzianek, a wygrana w Stężycy sprawi, że do Lubina pojedziemy podbudowani. Czas najwyższy zacząć też punktować w lidze - podsumował Zwoliński.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto