Strajk bez strajku

Od wczoraj trwa w Stoczni Szczecińskiej Nowej pogotowie strajkowe. W piątek stoczniowcy mają podjąć decyzję o strajku okupacyjnym na terenie zakładu.

Wczoraj rano stoczniowcy oflagowali budynki firmy i zapowiedzieli, że podejmują strajk okupacyjny i nie zakończą go, nim nie otrzymają zaległych wynagrodzeń. W ciągu dnia wycofali się z tej decyzji i zgodzili na negocjacje z wojewodą zachodniopomorskim.
- Doszliśmy do wniosku, że nie ma co sprawy dalej przedłużać, tylko zamykamy bramy - powiedział rano rzecznik komitetu protestacyjnego Roman Pniewski. - Czekamy na konkretną odpowiedź, kiedy będą wypłaty.

Władze SSN natychmiast oznajmiły, że nie strajkowali jej pracownicy, ale zatrudnieni w spółkach wchodzących w skład holdingu Stocznia Szczecińska Porta. Wiceprezes zarządu firmy Grażyna Zabrocka przyznała jednak, że strajk niektórych z firm holdingu mógłby spowodować przerwę w pracy Stoczni Szczecińskiej Nowej.

Zagrożenie strajkiem skrytykował minister gospodarki. Jacek Piechota wskazał, że podważenie wiarygodności SSN to sygnał, że restrukturyzacja stoczni szczecińskiej może się nie udać.
- Protest oznacza oddalenie jakichkolwiek szans, że będą nowe kontakty. W ten sposób nie zdobywa się w świecie gospodarki zamówień, kredytów itd. - powiedział minister Piechota.
Dodał, że do końca września nowa stocznia zatrudniać będzie ok. 2 tys. pracowników, choć protestujący stoczniowcy domagają się by zapewnić miejsca pracy dla 5,5 tys. osób.

- Mam nadzieję, że wszyscy protestujący mają świadomość, że tego typu działanie byłoby wbiciem noża w plecy również w związku z ich zatrudnianiem i dalszym funkcjonowaniem zakładu - skomentował groźbę strajku Arkadiusz Krężel, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu, agendy Skarbu Państwa, która od dwóch miesięcy jest właścicielem SSN.
Zdaniem Krężela, rozpoczęcie protestu to działanie według zasady ?zrobię na złość mamie i się przeziębię?.