Drugi dzień Streetwaves wypadł równie dobrze co pierwszy, a nawet lepiej - głównie za sprawą braku deszczu, a także koncertowego maratonu, który zajął niemal cały jelitkowski program. Dobrej zabawy nie popsuło nawet odwołanie występu Hatifnats, na których wiele osób z pewnością czekało.
Niedziela pokazała także, że Streetwaves równie dobrze wypada na zapomnianych i zapuszczonych dzielnicach, co w klimacie blokowiska czy bliskości morza. Dick4Dick pod blokiem, The Shipyard przy pętli tramwajowej czy UL/KR na plaży - takie koncerty pamięta się dłużej, niż te tradycyjne w klubie.
Kolejny raz okazało się również, że mieszkańcy Trójmiasta lubią wychodzić z domów, lubią plenerowe koncerty i lubią... posiedzieć z piwkiem na trawie, bez strachu przez mandatem.
Jednym słowem - piąta edycja Streetwaves na piątkę. Oczywiście za kolejne "zaliczone" dzielnice, ciekawy zestaw muzyczny i nowe pomysły, z piknikiem na czele. Po tych kilku latach można dojść do wniosku, że nie ma znaczenia, gdzie w tym roku odbywa się festiwal. Ważne, że się odbywa i ma sporo do zaoferowania. Za rok na Osowie, Matarni i Niedźwiedniku? Czemu nie!
Jak było pierwszego dnia? Zobacz: "Festiwalowi Streetwaves 2012 deszcz i wiatr nie były straszne"!.
Kliknij w zdjęcie, żeby zobaczyć fotogalerię:
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?