Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Strefa kibica od środka. Kogo chroni ochroniarz: kibica czy sponsora? List internauty

Internauta Paweł
W gdańskiej Strefie Kibica momentami bawiło się i 40 tys. ludzi.
W gdańskiej Strefie Kibica momentami bawiło się i 40 tys. ludzi. Fot. P.ŚWIDERSKI
Euro 2012 w Gdańsku to synonim zabawy i wielkiego piłkarskiego święta. Strefy kibiców, które biją rekordy popularności cieszą się równie wielką popularnością. Dobrze się tam bawimy, a czy dobrze nam się tam pracuje? W tej sprawie napisał do nas Internauta Paweł.

Jestem zatrudniony w strefie kibica jako członek służb informacyjnych - napisał w e-mailu nasz Internauta - Nie mam zamiaru rozpisywać się o zabawie i

atmosferze tego miejsca a o samej formie pracy i naszych umowach. Kilka tygodni temu znalazłem ogłoszenie jednego z pośredników pracy. Oferował on ciekawe zajęcie podczas Euro 2012. Zachęcony wysokim wynagrodzeniem 10zł/h netto i (tu słowo klucz) możliwością przepracowania 208h szybko podpisałem umowę. Jednym z wymagań był początkowo kurs na członka służb informacyjnych. Z odbyciem takiego szkolenia nie było problemu, jednak z własnej kieszeni trzeba było wyłożyć 90 zł.


ZOBACZ, jak dopingowaliśmy polską drużynę w Strefie Kibica w Gdańsku



Nasze grafiki otrzymaliśmy jakieś 3 dni przed uruchomieniem strefy. Tu szok, w ciągu całych mistrzostw przypisano mi bagatela... 16h. Zniesmaczony tym faktem postanowiłem zerwać umowę i poszukać sobie innego zajęcia. Następnego dnia po rozwiązaniu umowy dostałem wiadomość, że jednak potrzebują więcej ludzi (chyba wiele osób zrobiło podobnie do mnie). Z agencją ustaliliśmy, że jak będą potrzebować pracowników, będę pod telefonem, wznowiliśmy współpracę (co okazało się błędem).

Pierwszym dniem kiedy miałem przyjść do pracy było otwarcie, i tu wszystko było ok. Później, 20 czerwca, dostałem wiadomość sms, że potrzeba więcej osób na 22 i 23 czerwca, szybko potwierdziłem moją obecność. 22 czerwca przyszedłem do pracy, byłem na liście pracowników, zostałem dopuszczony do pracy. Dzień później (23 czerwca) okazało się, że nie ma mnie na liście. Nie zostałem dopuszczony do pracy.

Dojazd do strefy zajmuje mi godzinę, a mamy przychodzić około godziny wcześniej, więc zmarnowałem 2 godziny żeby się dowiedzieć, że nie mam jednak pracować. Zadzwoniłem do osoby, która zajmowała się naszymi grafikami z zażaleniem na zaistniałą sytuację. Usłyszałem, że 22 czerwca zmieniły się zasady współpracy agencji (z którą miałem podpisaną umową), a firmą zajmującą się ochroną na strefie (ASKAR), i że to nie oni już zajmują się grafikami. Pani w słuchawce powiedziała jeszcze coś: "powinien pan zadzwonić do firmy ASKAR i upewnić się że wciąż jest pan w grafiku". Takie żarty mnie nie śmieszą, nie pozostało mi nic innego jak się rozłączyć.

Firma, z którą mam podpisaną umowę powinna mnie poinformować o zmianie grafiku i o wykreśleniu z niego. Paranoją jest gdy to pracownik musi się upewniać czy jest na grafiku, ustalonym 3 dni wcześniej.

A co do samej ochrony i kontroli na bramkach - można wnieść niemalże wszystko, narkotyki w kieszeni kurtki są nie do wykrycia przy obecnej formie przeszukiwania... Nasze zadania skupiają się na ochronie praw sponsorów, czyli pilnowania żeby nikt nie wniósł soku marki Tymbark czy Frugo, gdyż to Cappy jest sponsorem. Pozostawię to bez komentarza.

Pozdrawiam
internauta Paweł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto