Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Subkowy. Tony gazu groziły wybuchem

Anna Adamczyk
Marek Tafliński
Marek Tafliński
Godziny strachu i niepewności przeżyli mieszkańcy Subków, gdzie w minioną sobotę po południu, cysterna wypełniona 22 tonami gazu propan-butan wpadła do rowu. Niespełna trzydziestoletni Zbigniew M.

Godziny strachu i niepewności przeżyli mieszkańcy Subków, gdzie w minioną sobotę po południu, cysterna wypełniona 22 tonami gazu propan-butan wpadła do rowu. Niespełna trzydziestoletni Zbigniew M., kierowca ciężarówki, zginął na miejscu. Jego zmiennik przebywa w szpitalu.

- Do wypadku doszło podczas wyprzedzania fiata 126 p przez prowadzącego cysternę - mówi Marek Tafliński, zastępca komendanta powiatowej policji w Tczewie. - Kierowca fiata sygnalizował manewr skrętu w lewo. Zbigniew M. jechał najprawdopodobniej z nadmierną prędkością, nie zachował należytej ostrożności i zahaczył samochód osobowy. Następnie zjechał na prawe pobocze, przechylił się i wpadł do rowu. Tam jeszcze przez około sto metrów sunął po trawie jednocześnie się obracając. Samochód zatrzymał się kołami do góry kilkanaście centymetrów od przepustu wodnego.

Na miejsce zdarzenia przyjechał właściciel firmy, w której zatrudnieni byli obaj kierowcy cysterny. - Samochód został załadowany na terminalu w Gdańsku - mówi Wojciech Teodorczyk z Ostrowa Wielkopolskiego. - Kierowcy wracali do Ostrowa. Pierwszy raz w mojej firmie doszło do tak tragicznego wypadku. Samochód zawsze można naprawić, młody człowiek jednak nie żyje. To był wesoły chłopak. Niedawno zaczął się budować...
O ogromnym szczęściu mogą natomiast mówić pasażerowie malucha.

- Chciałem skręcić w lewo, w kierunku Małego Garca, gdy nagle poczułem szarpnięcie - relacjonuje zdenerwowany tczewianin, kierowca fiata 126 p. - Mam wrażenie, że prowadzący cysternę zauważył mnie w ostatniej chwili i odbił w stronę rowu. W maluchu jechało nas czworo, w tym jedno dziecko. Na szczęście nic nikomu się nie stało.
Świadkowie zdarzenia przez kilka godzin nie mogli się otrząsnąć z tragedii. - Samochód z cysterną bokiem zahaczył małego fiata i zjechał na prawo - opowiada Justyna Czerwińska z Subków. - Jego pasażer o własnych siłach wydostał się z kabiny. Na jezdni się przewrócił. Prowadzący był zakleszczony w kabinie. Bardzo przerażeni byli pasażerowie malucha. Ich pierwszymi słowami po wyjściu z samochodu było: "Jeszcze żyjemy". Tak jakby w to nie mogli uwierzyć.

- Usłyszałem wielki huk - mówi Tadeusz Słomiński, mieszkaniec Subków. - Kiedy wybiegłem na podwórko zobaczyłem tuman kurzu.
- Ten odgłos przypominał jakby ktoś dużą pokrywę spuścił na studnię - stwierdza Jadwiga Książczyk, mieszkająca pół kilometra od miejsca zdarzenia.
Niebezpieczeństwo szybko jednak nie minęło. Stawało się coraz większe. Przez kilka godzin groziło ono nie tylko mieszkańcom okolicznych domów, ale i ratownikom. Cysterna mogła wybuchnąć.

Akcja związana z wydostaniem jej z rowu była ogromnym ryzykiem. Największe emocje przeżywali mieszkańcy domu, nieopodal którego przewróciła się ciężarówka. - Gaz to nie błahostka - mówią Ewa i Andrzej Ch. z Subków. - Obawiamy się o nasze bezpieczeństwo. Nie będziemy spokojni dopóki ta cysterna stąd nie zniknie.
Ze względu na groźbę rozszczelnienia się cysterny i eksplozji, działania strażaków na początku skoncentrowały się na próbie przepompowania propanu-butanu do innej cysterny. Stwarzałoby to jednak duże zagrożenie. Okoliczni mieszkańcy byliby ewakuowani. W strefie 500 m mogliby przebywać jedynie ratownicy. Służby ratunkowe podjęły zatem decyzję o wyciągnięciu cysterny z rowu i postawieniu jej na kołach. Akcja ratownicza była niezwykle niebezpieczna, gdyż nad miejscem zdarzenia przebiegała linia wysokiego napięcia. Strażacy byli świadomi, że w przypadku najmniejszej iskry istnieje groźba eksplozji.

- Z Gdańska sprowadziliśmy 60-tonowy dźwig - mówił podczas akcji Bogdan Minuth, zastępca komendanta Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Tczewie. - Jeżeli uda się w całości podnieść cysternę to nie będzie potrzeby przepompowywania gazu, co trwałoby kilka godzin. Przepompowywanie w tym miejscu to ogromne niebezpieczeństwo dlatego chcemy przetransportować cysternę do punktu rozładunkowego.
Policja, strażacy, pomoc drogowa pełni niepewności, tego co może się za chwilę wydarzyć do 2 w nocy z soboty na niedzielę próbowali wydostać cysternę. Przez blisko jedenaście godzin kilkunastokilometrowy odcinek drogi krajowej nr 1 był wyłączony z ruchu. Policja jednak natychmiast zorganizowała objazdy. Dopiero po 2 w nocy "jedynka" została odblokowana.

Udało się wyciągnąć i postawić na kołach cysternę - mówi M. Tafliński. - Po wymienieniu uszkodzonych kół, cysterna została podłączona do ciągnika siodłowego. W asyście policji przetransportowano ją do tczewskiej bazy PKS. Tam też, już bez zagrożenia, pod okiem strażaków, gaz został przepompowany.
- Teraz biegli wypowiedzą się na temat przyczyny wypadku - informuje nas Ryszard Kaczorowski, prokurator z Tczewa. - Zbadamy też stan techniczny pojazdu, co jest istotne dla nas i dla właściciela.

  • Marek Tafliński,
    zastępca komendanta
    powiatowej policji w Tczewie


    - Gdyby doszło do rozszczelnienia cysterny to droga krajowa nr 1 na odcinku Czarlin-Rudno zostałaby zablokowana na przynajmniej dwie doby. Doszłoby do skażenia terenu. Gaz wypełniłby wszystkie zagłębienia. Należałoby wówczas oczyścić, zneutralizować ten obszar. Na pewno na ten czas ewakuowani też byliby okoliczni mieszkańcy.
  • emisja bez ograniczeń wiekowych
    Wideo

    Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

    Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!

    Polecane oferty

    Materiały promocyjne partnera
    Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto