Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szczęśliwe zakończenie poszukiwań pacjentki Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku! Trwały 9 godzin. Wcześniej zabrakło procedur?

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
O krok od tragedii. Odwodnioną, starszą pacjentkę UCK odnaleziono po prawie 9 godzinach poszukiwań
O krok od tragedii. Odwodnioną, starszą pacjentkę UCK odnaleziono po prawie 9 godzinach poszukiwań Przemyslaw Swiderski
Rodzina i gdańscy policjanci w środę, 12.05.2021 r. przez kilka godzin szukali 80-letniej kobiety, która – według wstępnych informacji – miała około godziny 6:00 rano zostać odwieziona z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego karetką do domu. Okazało się, że karetkę odwołano, a zdezorientowana i odwodniona kobieta błąkała się wiele godzin po Gdańsku. Nie miała przy sobie pieniędzy i dokumentów, jej telefon nie działał. – Uważam, że w tym konkretnym przypadku system organizacji pracy w szpitalu nie dał rady – mówi synowa pacjentki. – I aby kolejna taka historia nie skończyła się jeszcze gorzej, powinny być wprowadzone jakieś normy, schemat działania.

80-latka trafiła na KOR UCK. Pacjentka zgubiła się w Gdańsku. Zabrakło procedur?

Starsza pani jest już w domu pod opieką rodziny. Jednak to, co jej bliscy przeżyli w środę, 12 maja, określają mianem koszmaru.

Gdańszczanka poczuła się źle w poniedziałek.

– Lekarz pierwszego kontaktu kazała wzywać pogotowie – opowiada synowa. – Wszystko poszło bardzo sprawnie i już około godz. 16:00 karetka przewiozła mamę z podejrzeniem udaru na Kliniczny Oddział Ratunkowy UCK w Gdańsku. Pozwolono jej zabrać tylko telefon, nie miała przy sobie pieniędzy i dokumentów.

Od poniedziałku, 10 maja, wieczorem rodzina była w stałym kontakcie z lekarzami.

– Co kilka godzin otrzymywaliśmy informacje o stanie zdrowia mamy – mówią. – Wyjątkowo kompetentna i przemiła pani doktor przekazała, że wystąpił krytyczny spadek sodu, związany z odwodnieniem. W związku z tym, trzeba było bardzo wolno podawać elektrolity.

Od lekarki usłyszeli, że brakuje miejsc na oddziale wewnętrznym i pacjentka zostaje zatrzymana na KOR.

– Byłam pod wrażeniem zaangażowania pani doktor – twierdzi synowa. – Mąż zostawił numer telefonu, prosząc o kontakt, gdyby coś się działo.

Osiemdziesięciolatka przebywała na oddziale ratunkowym przez cały wtorek, 11 maja. Jeszcze przed godziną 20:00 syn pacjentki rozmawiał z lekarką, która schodziła z dyżuru.

– Pani doktor poinformowała nas, że mama zostaje w szpitalu do środy rano i mamy w związku z tym przywieźć coś ciepłego do jedzenia i rzeczy osobiste – mówią krewni pacjentki. – Przywieźliśmy też ładowarkę do telefonu. Nie wiedzieliśmy, że jest zepsuta.

W środę, 12 maja, o godzinie 8:00 syn zadzwonił do szpitala.

– Nie ma u nas takiej pacjentki – usłyszał. – Jak to, gdzie jest? Została przewieziona karetką do domu. Taka jest informacja w systemie.

Starsza pani nie miała kluczy do mieszkania. Rodzina wyruszyła na Morenę, gdzie mieszka pacjentka. Jednak żaden z sąsiadów nie widział ani jej, ani karetki. Wrócili do UCK i usłyszeli, że jeśli pacjent przywieziony karetką nie może wejść do domu, to karetka go odwozi do szpitala.

Lekarz, z którym rozmawiali, nie mógł nic więcej powiedzieć. Pacjentkę wypisał jego poprzednik, który miał dyżur między 21:00 we wtorek a 8:00 rano w środę, 12 maja.

Zrobiło się zamieszanie. Personel oddziału sprawdzał, czy pacjentka nie została przyjęta na inny oddział. Dopiero pół godziny później przekazano rodzinie, że karetka została jednak odwołana przez lekarza, a starsza pani dostała wypis i po godzinie 6.00 rano opuściła oddział.

– Postanowiliśmy natychmiast zawiadomić policję – mówi synowa. – Mijała już piąta godzina od zaginięcia mamy, nie było z nią żadnego kontaktu. Mama mieszka dopiero od kilku lat w Gdańsku, nie zna miasta, mogła się zagubić. Robiło się coraz bardziej gorąco, byliśmy pełni obaw.

Wyruszyli do komisariatu na gdańskim Suchaninie, by tam zgłosić zaginięcie starszej pani. W drodze na miejsce, odebrali telefon ze szpitala, że monitoring zarejestrował wyjście pacjentki. Ale co dalej z nią się stało – nie wiadomo.

– Jesteśmy pod wrażeniem sprawności działania policji – twierdzą dziś bliscy osiemdziesięciolatki. – Natychmiast zaangażowali się w poszukiwania. Od razu sprawdzili monitoring, a także monitoring uliczny. Zobaczyli, że mama wsiadła do autobusu, jadącego w stronę centrum Gdańska. Rozmawiali z kierowcą. Musiała wysiąść w okolicy dworca PKP, ale ślad po niej zaginął.

Poszukiwania pacjentki Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku zakończone sukcesem!

Dopiero przed godziną 16:00 pracownicy, zatrudnieni na terenie budowy w okolicach ul. Rybaki Górne, zauważyli starszą, zagubioną kobietę. Jej zachowanie wskazywało, że ma problemy ze zdrowiem, mówiła nieskładnie. Zawiadomili policję.

Okazało się, że wycieńczona pacjentka przez kolejne godziny krążyła w pobliżu wielkiego placu budowy na Młodym Mieście. W pełnym słońcu, upale, bez picia, odwodniona. Bez pieniędzy, dowodu osobistego, z rozładowanym telefonem. Nie wiedziała, gdzie jest, jak trafić do domu.

Poszukiwania pacjentki Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku zakończone sukcesem! Stanowisko UCK

Poprosiliśmy o komentarz Uniwersyteckie Centrum Kliniczne. Zapytaliśmy m.in. dlaczego o zmianie godziny wyjścia ze szpitala nie poinformowano rodziny? Czy po tym, jak zrezygnowano z dowozu karetką, upewniono się, że pacjentka będzie w stanie sama dotrzeć do domu? Oraz jakie są procedury związane z wypisem osób starszych i co – zdaniem UCK – powinno się zrobić, by uniknąć w przyszłości podobnych sytuacji?

Zespół ds. organizacji i promocji UCK przekazał nam odpowiedź ordynatora KOR dr. hab. n. med. Mariusza Siemińskiego. Czytamy w niej, że pacjentka była zbadana na oddziale ratunkowym przez internistę i neurologa, została przeprowadzona niezbędna diagnostyka i leczenie. Lekarze stwierdzili, że nie było podstaw do dalszej hospitalizacji, więc pacjentka została wypisana i poinformowana o tym, że został zamówiony dla niej transport. Jednak pacjentka nie chciała czekać i opuściła oddział KOR.

To wszystko.

– Od strony medycznej nie można mieć do szpitala żadnych zastrzeżeń – mówi synowa starszej pani. – Ekipa udzielająca pomocy naszej mamie była wspaniała. A jednak mogło dojść do tragedii, bo osoba, którą dopiero co odratowano, znalazła się w warunkach zagrażających życiu, co zresztą potwierdzili biorący udział w poszukiwaniach policjanci. Dlatego trzeba postawić kilka ważnych pytań. Dlaczego sędziwego pacjenta wypuszcza się tak wcześnie rano, nie zawiadamiając o tym rodziny? Czy po decyzji mamy, że nie chce korzystać z karetki, nie można było zadzwonić do syna? Numer telefonu był znany personelowi.

– Uważam, że w tym konkretnym przypadku system organizacji pracy w szpitalu nie dał rady. I aby kolejna taka historia nie skończyła się jeszcze gorzej, powinny był wprowadzone jakieś normy, schemat działania.

Masz informacje? Redakcja Dziennika Bałtyckiego czeka na #SYGNAŁ

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto