Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

T34 stał w Oliwie. Jak pasjonaci militariów walczą o zabytkowy czołg?

Marek Adamkowicz
Zarówno Jerzy Janczukowicz, jak i grono popierających kolekcjonera społeczników, oceniają jednak ruchy urzędników jako "nieporozumienie". Przede wszystkim są zdziwieni indolencją magistratu
Zarówno Jerzy Janczukowicz, jak i grono popierających kolekcjonera społeczników, oceniają jednak ruchy urzędników jako "nieporozumienie". Przede wszystkim są zdziwieni indolencją magistratu
Przed willą Rekin w Oliwie, a więc w miejscu, gdzie jeszcze niedawno stał czołg T34, odbyła się konferencja prasowa poświęcona tej zabytkowej maszynie. Tomasz Strug, przewodniczący zarządu Osiedla, Piotr Dwojacki, wiceprzewodniczący Rady Dzielnicy Wrzeszcz Dolny, oraz Jerzy Janczukowicz, właściciel pojazdu, przekonywali, że czołg powinien wrócić na ul. Piastowską.

Konferencja to kolejna odsłona sporu, jaki toczy się wokół T34 pomiędzy Zarządem Dróg i Zieleni a znanym kolekcjonerem i eksploratorem** Jerzym Janczukowiczem**. Chodzi o opłatę za zajmowanie przez czołg pasa drogowego. Aby postój zabytkowego pojazdu przed willą Rekin był legalny, to jego właściciel powinien - według wyliczeń urzędników - płacić 165 zł w skali roku (przy założeniu, że zajmowana powierzchnia wynosiłaby ok. 15 m kw). Jerzy Janczukowicz nie zamierza uiścić tej kwoty, dlatego przetransportował T34 do Żukowa.

Czołg - na razie - zniknął z Oliwy.

- Nerwy w sprawie czołgu są zupełnie niepotrzebne - twierdzi na Twitterze prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. - Nikt go nie wyrzuca, ale czas zalegalizować pobyt na dziko.

Zarówno Jerzy Janczukowicz, jak i grono popierających kolekcjonera społeczników, oceniają jednak ruchy urzędników jako "nieporozumienie". Przede wszystkim są zdziwieni indolencją magistratu. Przez kilkanaście lat czołg w Oliwie nikomu nie przeszkadzał. Po wtóre, jeśli maszyna zajmowała pas drogowy, to dlaczego ZDiZ czekał ponad dekadę, aby zająć się tym "problemem"; wystawia to jak najgorsze świadectwo służbom podległym prezydentowi Adamowiczowi.

Magistrat każe zapłacić za parkowanie czołgu.

- Postój czołgu w pasie drogowym rzeczywiście umknął naszej uwadze - przyznaje Łukasz Podsiadłowski, szef Działu Ewidencji i Zajęć Pasa Drogowego w ZDiZ. - Obecnie sprawdzamy, jak to było możliwe. Na razie jest za wcześnie, żeby mówić, czy zostaną wyciągnięte konsekwencje służbowe.

Głos w sprawie T34 zabrał wiceprezydent Maciej Lisicki, który twierdzi, że nie możliwości zwolnienia właściciela czołgu z opłat. Jednocześnie proponuje znalezienie działki, na której mógłby on prezentować czołg i inne eksponaty z kolekcji.

- Na razie nie dostałem propozycji z konkretna lokalizacją, więc nie ma o czym mówić - Jerzy Janczukowicz ucina dywagacje o przenosinach. - Podstawową sprawą jest zabezpieczenie zbiorów. Pod domem mam je na oku. W innym miejscu będą nie do upilnowania. Żyjemy w czasach, kiedy złodzieje "zwijają" kilometry trakcji kolejowej, więc kradzież eksponatów, nie byłaby dla nich problemem.

Tomasz Strug zwraca z kolei uwagę, że T34 funkcjonuje w kontekście miejsca. Ludzie wiedzą, że "zawsze" stał on w Oliwie. Gdańszczanie, ale też liczni turyści przyjeżdżali na Piastowską, żeby czołg oglądać, robili sobie zdjęcia. Od kilku tygodni pytają, co się z nim stało?

- Równie dobrze moglibyśmy przenieść w inne miejsce pomnik Poległych Stoczniowców albo Sobieskiego - argumentuje społecznik. - Sprawa czołgu pokazuje, jak bardzo musimy zmienić myślenie o Gdańsku i przypomnieć, że to władze miasta są dla mieszkańców, a nie mieszkańcy dla władz. Oczekujemy od urzędników, że znajdą rozwiązanie, które umożliwi bezpłatne korzystanie z placu z przed willą Rekin. W tej sprawie nie chodzi o pieniądze, ale o zasady. Opłata jest niewielka i jeśli trzeba będzie, to zrobimy zbiórkę, ale chcemy tutaj pokazać, że osoby tak zasłużone jak pan Janczukowicz należy nagradzać. To dzięki niemu uratowano wiele pamiątek z II wojny światowej, a Gdańsk miał swoją atrakcję.

Argumentem przemawiającym za zwolnieniem z właściciela czołgu z opłat, ma być casus milicyjnego transportera SKOT, stojącego opodal I Liceum Ogólnokształcącego. Okazuje się jednak, że wbrew obiegowym wyobrażeniom, postój maszyny nie jest darmowy.

- W 2008 roku wydane zostało pozwolenie na zajęcie pasa drogowego przez transporter - informuje Łukasz Podsiadłowski. - Roczna opłata za postój wynosi 416 zł. Tak samo jest pobierana opłata za eksponowanie fragmentów murów berlińskiego i stoczniowego przy siedzibie Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". W tym przypadku stawka wynosi ok. 75 zł za rok. Więcej, bo 648 zł, jest pobierane za postój samochodu ciężarowego pod wiaduktem na ul. Szopy. Co ważne, pojazd jest wykorzystywany jako baza dla rozmaitych działań artystycznych i społecznych.

Sprawa czołgu zaczęła żyć własnym życiem w internecie, gdzie gdańszczanie skrzykują się w obronie T34. Żartobliwie mówi się nawet, że jeśli urzędnicy nie ustąpią w sprawie opłat, to do akcji faktycznie wkroczą czołgi i będzie najazd na siedzibę ZDiZ. Znajduje się ona przy ulicy - nomen omen - Partyzantów. A jako że termin akcji protestacyjnej jest przewidywany na 22 czerwca, ma to być "powtórka" z operacji "Barbarossa". Tego dnia w 1941 roku III Rzesza rozpoczęła wojnę z ZSRR.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto