Telefon ze stoperem

Prawdopodobnie w przyszłym roku czeka nas pożegnanie z impulsem telefonicznym. Będziemy wówczas płacić za faktyczny czas rozmowy, czyli każdą sekundę, a nie za sześcio, trzy czy jednominutowy czas rozmowy wynikający z rozliczenia impulsowego.

Jeśli TP SA nie wykorzysta okazji, by wprowadzając nowe zasady rozliczeń podnieść ceny połączeń, rozwiązanie takie będzie korzystne dla abonentów. Czy obecnie obowiązujące ceny zostaną proporcjonalnie przeliczone na sekundy, tego nie wiadomo.
- Chcemy, by nasz abonent korzystał z sekundnika, gdy prowadzi rozmowy telefoniczne, a nie posługiwał się impulsem, który nie jest wygodny do obliczania kosztu połączenia - wyjaśnia Witold Rataj, rzecznik TP SA.

To, co ma być ułatwieniem, może się okazać kosztowne dla telekomunikacji. Samo wprowadzenie nowych zasad wystawiania billingów to koszt kilkunastu milionów złotych. Poza tym, analitycy rynku przewidują, że może to oznaczać spadek dochodów operatora o ok. 24 proc. Zdaniem specjalistów z Beskidzkiego Domu Maklerskiego wprowadzenie nowego systemu naliczania opłat skutkowałoby zmniejszeniem zainteresowania rozmowami telefonicznymi. Opłata za impuls sprawia, że dokładnie nie wiadomo, ile się płaci za rozmowę, gdy przyjdzie płacić za każdą sekundę połączenia - możemy rozmawiać krócej, co oznacza, że mniej pieniędzy trafi do TP SA.

Ze zdaniem analityków BDM zgadza się jeden z operatorów telefonii komórkowej.
- Niewątpliwie - jeśli decyzja o wprowadzeniu nowych zasad opłat za rozmowy telefoniczne zostanie podjęta - obniży to przychody operatora - mówi Alicja Godlewska z Polkomtela, operatora sieci komórkowej Plus GSM. - Nie podejmujemy się jednak szacowania o ile.
Telekomunikacja Polska uważa, że tak się jednak nie stanie, a na całej operacji jej abonenci nie stracą, a tylko zyskają. Na przyszły rok TP SA zapowiada obniżkę cen za połączenia, którą wymusi całkowita liberalizacja usług telekomunikacyjnych.