MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Ten szczur ma przynieść szczęście

Ryszarda Wojciechowska
- Szczęśliwego Nowego Roku. Tym razem... chińskiego — wita się ze mną wesoło Rui Zhalong. — Dla przyjaciół w Polsce... Rysiek. Mówiąc to, śmieje się serdecznie i dodaje: - To będzie rok Szczura.

- Szczęśliwego Nowego Roku. Tym razem... chińskiego — wita się ze mną wesoło Rui Zhalong. — Dla przyjaciół w Polsce... Rysiek. Mówiąc to, śmieje się serdecznie i dodaje: - To będzie rok Szczura. Szczur jest wstrętny. Ale przynosi szczęście. Bardziej jednak sprzyja karierze i bogaceniu się, niż związkom rodzinnym - recytuje mi niemal od progu jednym tchem. I zaraz pyta: — A znasz legendę o tym, jak szczur znalazł się w chińskim horoskopie? Nie? To słuchaj - zaczyna.

- Podobno, kiedy Niebiański Cesarz ogłosił poszukiwania dwunastu zwierząt, które władałyby zodiakiem, szczur wiedział, że przegra w tej rywalizacji. Wziął się więc na sposób. Zaproponował bawołowi, że mu wskaże drogę, jeśli tylko ten go podwiezie na grzbiecie. Łatwowierny bawół zgodził się od razu. I tak podążyli do Niebiańskiego Pałacu. Kiedy już znaleźli się przy bramie, szczur zeskoczył z bawoła i jako pierwszy stanął przed obliczem cesarza. Cesarz był bardzo niezadowolony. Ale słowo się rzekło. I w ten sposób sprytny szczur włada pierwszym znakiem chińskiego zodiaku. Przez niego zabrakło miejsca dla kota, który go znienawidził i od tamtej pory ciągle go gania .
Rui Zhalong (w języku chińskim najpierw podaje się nazwisko, dopiero potem imię) od czternastu lat jest w Polsce. Z przerwami. Pracuje jako dyrektor działu personalnego w „Chipolbroku”. Nie kryje, że jest... wierzący. Bo wierzy, jak się śmieje się, w chiński horoskop. I w to, że za czasów Szczura naprawdę będzie dobrze.

- Ja sam jestem w tym horoskopie smokiem. Najpotężniejszym zwierzęciem. Bo nikt go nie widział ale wszyscy się go boją — tłumaczy z lekką dumą w głosie.
Jego zdaniem, Chińczycy lubią wszystko robić z rozmachem. Dlatego Nowy Rok, który się rozpoczął właśnie 7 lutego (to ruchome święto, które przypada w styczniu albo w lutym), obchodzą przez... tydzień. Ale siedem dni celebry ma miejsce tylko w wielkich miastach, takich jak Pekin czy Szanghaj. Na wsi zdarza się ludziom celebrować nawet przez pół miesiąca. Wtedy się je, pije i odwiedza rodzinę, a także przyjaciół. Trzeba mieć na to wszystko zdrową wątrobę.

- Czy to prawda, że Chińczycy wódki nie piją, bo nie mają enzymów, które by ją trawiły? - pytam naiwnie Zhalonga. I tłumaczę się, że tak mi kiedyś powiedział reżyser Jacek Bromski, który w Chinach nakręcił film „Kochankowie Roku Tygrysa”.
On się tylko lekko uśmiechnął i powiedział: - Piją, chociaż my mamy od was słabsze głowy. Pijemy wódkę i wino ryżowe, nie tylko podczas tych wszystkich noworocznych odwiedzin.
Zhalong myśląc o obecnym Nowym Roku, smutnieje.

- Bo wiesz, mówi, Nowy Rok w życiu Chińczyka to taki moment, kiedy powinno się być z całą swoją rodziną. To największe rodzinne święto. A ja jestem tutaj, w Polsce... I pewnie wigilię Nowego Roku spędzę z kolegami z pracy na oglądaniu chińskiej telewizji. I na jedzeniu naszych pierożków.
Czego pragnie w Nowym Roku Chińczyk? Tego samego, co inni na tym świecie - bogactwa, zdrowia, słowem szczęścia. Tyle, że my jeszcze sobie dodatkowo pomagamy różnymi legendami i przesądami. Po to, żeby to szczęście i bogactwo rzeczywiście do nas przyszło - tłumaczy.
Obchody Nowego Roku poprzedzone są długimi przygotowaniami. Gruntownie sprzątają swoje domy. Ale nie tylko dlatego, że ma być czysto. Panuje ogólne przekonanie, że sprzątając, wymiata się wszystkie ubiegłoroczne niepowodzenia. I robi się miejsce na nowe szczęście.
- My też mamy wigilię - opowiada Zhalong. - W dzień przed Nowym Rokiem cała rodzina siada do uroczystej kolacji.

Potrawy jakie są podawane, mają też wiele symbolicznych znaczeń. Na przykład chińskie kluseczki oznaczają bogactwo. Bo swoim kształtem przypominają sztabki złota i srebra. Główną potrawą kolacji jest „yu” - ryba, która w języku chińskim też oznacza szczęście. W niektórych rejonach Chin jest taka tradycja, że biesiadnicy, nawet dzieci, wypijają trochę „Jiu” czyli mocnego likieru, symbolizującego długowieczność.

- Ale najważniejsze są chyba fajerwerki - mówi Zhalong. - Kiedy wybije północ i nadchodzi Nowy Rok, wtedy niebo rozświetla się tysiącem fajerwerków. Bo Chińczycy wierzą, że te sztuczne ognie wzlatując w niebo, zabierają ze sobą złe zdarzenia z przeszłości i sprowadzają pomyślność. W tym czasie powinno się też otworzyć wszystkie drzwi i okna w każdym domu. Alby pozwolić odejść staremu rokowi. Tylko nie zawsze się da - śmieje się. Od tych fajerwerków jest aż biało i gęsto od dymu. Dusi. Chińczycy wystrzeliwują tego dnia kilkaset milionów juanów, czyli chińskich złotówek.
W wigilię chińskiego Nowego Roku ludzie wręczają sobie prezenty. Z dziećmi jest prosta sprawa. Dostają "hong bao" czyli szczęśliwe pieniążki.

Pakuje się je do czerwonych kopert. Najlepiej, jeśli to są banknoty, do tego nowe, o parzystym nominale i w parzystej liczbie. Ale niekoniecznie.
Do niedawna jeszcze te czerwone koperty wręczali dziadkowie wnukom i rodzice dzieciom. Małym. Teraz ten zwyczaj rozprzestrzenił się i na dorosłych, którzy sobie także wręczają "hong bao". Ten zwyczaj wróży bogactwo. A kto nie chce być bogaty? - pyta Zhalong.
Niektórzy Chińczycy wierzą, że jeśli w czasie świąt nie będą jedli mięsa, to spotka ich szczęście w nadchodzącym roku. Jedzą więc głównie rybę. A i tu trzeba uważać. I nie w tym rzecz, że ryba rybie nierówna. Tylko w tym, że jak się ją poda na stół, to się już jej nie powinno przewracać na drugi bok. Bo to oznacza brak pomyślności.

Od przesądów się roi. Chińczyk w Nowy Rok zakłada tylko nowy strój. A już stare buty to prawdziwa katastrofa. Również tego dnia nie powinno się myć głowy. Bo wraz z wodą odpływa nasze powodzenie.
Ale Zhalong uspokaja, że te przesądy można już dziś między bajki włożyć. Zwłaszcza w dużych miastach. Tam nawet odchodzi się od tradycyjnych domowych kolacji. A idzie z rodziną do restauracji. W Szanghaju, na przykład, w czasie tych świąt nie uświadczy się w restauracjach wolnego stolika.
- Chińczycy się niezwykle europeizują. Nam, podobnie jak wam, nie chce się gotować, zmywać i przy tym wszystkim bawić - tłumaczy Zhalong.

Ale prezentami obdzielają się wszyscy.
- Kiedy wracam z Polski do Chin to głównie przywożą bursztyn. U nas nie ma tak pięknej bursztynowej biżuterii. Chińskie kobiety wpadają na jej widok w zachwyt. Mężczyźni też nie pogardzą bursztynowym drobiazgiem. Kiedyś woziłem z Polski do domu kryształy na prezenty. Ale już wychodzą powoli z mody. A poza tym są zbyt ciężkie - wyjaśnia.

Zha Bing - młoda lektorka języka chińskiego w Studium Języków Obcych przy Uniwersytecie Gdańskim jest w Polsce jest w Polsce jeszcze krótko.
Ale i ona przyznaje, że na prezenty najlepszy jest polski bursztyn. Kiedy ją pytam o najbardziej charakterystyczny akcent noworoczny odpowiada, że to kolor czerwony.
Czerwone są lampiony, które się wiesza w domach. Na czerwono maluje się drzwi i framugi okienne. W stroju noworocznym Chińczyków też jest dużo czerwieni.
Skąd to umiłowanie tego koloru?

- A to się wiąże z pewną legendą - mówi Bing. - Dawno temu żyła bestia, która się nazywała Rok. Pożerała dzikie zwierzęta. A kiedy zimą nie miała co jeść, schodziła z gór i atakowała ludzi. Przez przypadek mieszkańcy wioski odkryli słabe punkty tej bestii. Okazało się, że bała się trzech rzeczy: czerwonego koloru, ognia i hałasu. Kiedy pojawiła się po raz kolejny w wiosce, framugi domów były obklejone czerwienią, a mieszkańcy tłukli we wszystko w co się dało, robiąc przy tym wiele hałasu. Bestia wiec uciekła. I nigdy nie wróciła.
Mimo, iż Bing tę legendę zna, to jednak, przyznaje, że jest już mocno zeuropeizowana. I opowiada ją tylko mnie. Bawi się na sylwestra i używa europejskiego kalendarza. Nie wie nawet, jakim zwierzęciem jest w chińskim horoskopie. Bo w horoskop nie wierzy.

O tym, że to ma być Rok Szczura, owszem słyszała. Ale ją to specjalnie nie bawi. Kiedy jednak jest w domu, w Pekinie, to kolację wigilijną je z całą rodziną.
I jak wszyscy ona też na chwilę poddaje się starej tradycji. Mama robi pyszne pierożki z mięsa, grzybów, z warzywami. I do jednego z nich zawsze wkłada monetę. Ten kto na tego pieroga trafi, będzie prawdziwym szczęściarzem w nadchodzącym roku.
Ale tak naprawdę więcej w tym jest zabawy, niż ślepej wiary.
Pekin to wielkie miasto i podczas świąt są organizowane ogromne jarmarki, na których serwowane są chińskie przysmaki. Można też obejrzeć pokazy walk kung-fu albo tańca. Wszędzie jest pełno cyrkowców, bo Chińczycy uwielbiają cyrk. No i można pograć w różne gry.

- W jakie?
- Niemądre - odpowiada krótko Bing.
Takie jarmarki trwają przez kilka dni. Tak długo jak cała świąteczna celebra.
- Ja w tym roku znowu będę z dala od rodziny. Ale nie sama w Nowy Rok. Tutaj w Gdańsku jest jeszcze kilkoro chińskich studentów. Więc pewnie najpierw będziemy lepić pierogi, a potem je jeść.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Prezydent Andrzej Duda obchodzi 52. urodziny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto