Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tir w domu o poranku

Joanna Kielas
Tir wjechał prosto do pokoju pań  stwa Czosków. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Fot. Joanna Kielas
Tir wjechał prosto do pokoju pań stwa Czosków. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Fot. Joanna Kielas
Rozpędzony tir wjechał wczoraj w jeden z domów przy głównej ulicy w Szemudzie. Dwanaście osób straciło dach nad głową. Nie wiadomo, czy budynek będzie się nadawał do remontu. Jednej ze ścian właściwie nie ma.

Rozpędzony tir wjechał wczoraj w jeden z domów przy głównej ulicy w Szemudzie. Dwanaście osób straciło dach nad głową.

Nie wiadomo, czy budynek będzie się nadawał do remontu. Jednej ze ścian właściwie nie ma. Jest wielka dziura. To cud, że lokatorzy wyszli z tego cało.

- Wstałam jak zwykle, przed siódmą - opowiada Anna Rosinke, która mieszka na parterze domu. - Przebierałam się w pokoju, kiedy usłyszałam przerażający huk. Najpierw wyleciało okno z futryny. Potem meble zaczęły się przesuwać. Sunęły wprost na mnie. Na szczęście tylko drzwi od szafki zadrapały mi nogę, nic więcej mi się nie stało. I wtedy w pokoju zobaczyłam... kabinę ciężarówki.

- Wszędzie było pełno kurzu, niewiele widzieliśmy - dodaje Krystyna Czoska, mieszkająca z rodziną na pierwszym piętrze. - Najpierw sprawdziliśmy, czy wszyscy żyją, czy są cali. Podeszliśmy do kabiny tira. Drzwi były otwarte, kierowca leżał nieprzytomny na zewnątrz. Telefon na szczęście działał, więc wezwaliśmy karetkę. Potem kierowca ocknął się. I zaczęli zbiegać się sąsiedzi...

Kierowca, 28-letni mężczyzna doznał wstrząśnienia mózgu i ogólnych potłuczeń. Przebywał krótko w wejherowskim szpitalu, wczoraj po południu został zwolniony do domu. Ciężarowa scania należała do firmy z Żukowa. Mężczyzna stamtąd właśnie jechał - był w podróży pół godziny.
Ireneusz Adamczak, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Wejherowie, orzekł, że budynek czasowo nie nadaje się do użytku. Samochód naruszył zewnętrzną ścianę obiektu. O tym, czy będzie go można w przyszłości wyremontować, zadecyduje ekspertyza.
Leonard Miąskowski, zastępca wójta gminy Szemud, podjął działania, aby pomóc rodzinom. Znalazły się lokale zastępcze.

Wczoraj po południu na podwórku stały jeszcze połamane meble. Lokatorzy pechowego domu wynosili rzeczy osobiste. - Co dalej będzie? Nie wiemy. Na razie wszystko wynosimy z mieszkań, bo musimy opuścić budynek. Cieszymy się, że wszyscy żyją - stwierdzili zgodnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto