Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tłumy przed oddziałami PKO BP

Maciej Pawlikowski
Oddział PKO BP w Gdańsku, ul. Okopowa. A co tu dają? Złudzenia czy prawdziwą fortunę? To okaże się najszybciej dopiero w listopadzie, kiedy akcje banku trafią na giełdę. Wtedy też będzie wiadomo, czy są warte więcej, niż zapłacą za nie ich nabywcy.
Fot. G
Oddział PKO BP w Gdańsku, ul. Okopowa. A co tu dają? Złudzenia czy prawdziwą fortunę? To okaże się najszybciej dopiero w listopadzie, kiedy akcje banku trafią na giełdę. Wtedy też będzie wiadomo, czy są warte więcej, niż zapłacą za nie ich nabywcy. Fot. G
1miliard 100 milionów złotych - na taką kwotę tysiące Polaków założyło wczoraj lokaty w związku z prywatyzacją PKO BP. Od tygodnia czekali na to, koczując w kolejkach przed oddziałami banku w całej Polsce.

1miliard 100 milionów złotych - na taką kwotę tysiące Polaków założyło wczoraj lokaty w związku z prywatyzacją PKO BP. Od tygodnia czekali na to, koczując w kolejkach przed oddziałami banku w całej Polsce.
- Dyżurowałem dziś w nocy. Jestem tutaj od godziny drugiej w nocy - mówi pan Paweł, którego spotkaliśmy przed wrzeszczańskim oddziałem PKO o godz. 7 rano. - Liczę, że za kilkadziesiąt minut, po załatwieniu sprawy, wrócę do domu i będę mógł wreszcie się wyspać. Wziąłem specjalnie wolny dzień w pracy.

Większość pomorskich chętnych na akcje banku także nie pospała wczoraj zbyt długo. Kolejki ustawiały się już od trzeciej, czwartej nad ranem. Wszędzie sprawdzana była lista obecności. Na każdej z nich zapisane były setki osób. - Nasz społeczny komitet kolejkowy powstał już w czwartek. Cztery dni pełniliśmy dyżury i czekamy. U nas panuje porządek, bo nad wszystkim czuwają kobiety - zapewnia Elżbieta Piotrowska, kierowniczka kolejki we Wrzeszczu. Choć ochrona PKO BP i policja postawione zostały w stan podwyższonej gotowości, poniedziałkowy ranek upłynął spokojnie.
- Nie mieliśmy żadnych sygnałów, o jakichkolwiek zdarzeniach, które miałyby miejsce przed którymś z oddziałów PKO BP w naszym województwie - mówi Beata Zając, z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.

Wczoraj oddziały banku PKO BP otworzyły swoje podwoje dla wszystkich chcących założyć tzw. Lokaty Prywatyzacyjne, a w efekcie zakupić akcje banku.
PKO na Zaspie. Godzina 6.05. Dwie godziny do otwarcia drzwi. Na pobliskim parkingu i przed wejściem do banku stoi około 30 samochodów. Kilkadziesiąt osób spokojnie czeka przed wejściem. Na liście kolejkowej 157 nazwisk. Wszyscy tylko do jednej kasy.
- Na Marynarki Polskiej jest podobno sześć kas, to samo przy Okopowej. Tam jest chyba większa szansa - zastanawia się jeden z czekających mężczyzn.
- To jedź pan na Marynarki Polskiej - skwitował nieco poddenerwowanym tonem drugi.
Nad spokojem oczekujących czuwają policjanci, przyglądający się wszystkiemu zza zaparowanych szyb radiowozu. Sytuacja wygląda podobnie we Wrzeszczu.
20 minut przed godziną 8. Tutaj oprócz regularnego patrolu policyjnego stały także dwa nieoznakowane polonezy. Dodatkowo oczekujący od czwartku gdańszczanie sami zadbali o porządek.
- Wynajęliśmy profesjonalną ochronę. 60 pierwszych osób na liście zapłaciło po 20 złotych. Dzięki temu przez całą noc byli z nami panowie z agencji ochrony. Teraz także pilnują porządku - mówi Elżbieta Piotrowska, organizatorka kolejki przed oddziałem we Wrzeszczu i jedna z pierwszych, obsłużonych gdańszczanek. - Dodatkowo przez PKO wydrukowane zostały specjalne numerki, których podrobienie w krótkim czasie jest niemożliwie - dodaje.
Również pracownicy banku starali się zapanować nad chętnymi na akcje.
- Wpuściliśmy najpierw 20 osób, a później kolejne już pojedynczo. Klienci chcący dokonać innych operacji tworzą drugą kolejkę - wyjaśnia Jacek Szulga z wrzeszczańskiego oddziału banku. - Wszystkich, którzy próbują się dostać do kas bez kolejki, prosimy o wyjście.
Na oczach reportera "Dziennika" taki los spotkał dwójkę młodych ludzi, którzy pod pozorem dokonywania przelewu, próbowali założyć lokatę. Odeszli z kwitkiem. Podobnie jak kilkuset innych, niedoszłych właścicieli PKO BP.
W Wejherowie do zebranych wyszedł dyrektor oddziału banku, Grzegorz Zaborny. Poinformował, że przyszłych akcjonariuszy będą obsługiwały pracownice w dwóch okienkach. Kolejkowicze sami zaproponowali, żeby wchodzić do banku według społecznej listy. Ochrona banku zapowiedziała, że będzie przestrzegać tej kolejności i wyczytywać nazwiska klientów.
W Kwidzynie w komitecie kolejkowym po akcje PKO zapisało się 137 osób. Wybrano "panią szeryf". Ona stworzyła listę społeczną.
- Na ostatnie zebranie, przed godziną zero, nie wszyscy przyszli, więc zostali skreśleni - mówi Irena, "szeryf" kolejki, zastrzegając sobie anonimowość.
Mieszkańcy bardzo poważnie podeszli do pilnowania miejsc na liście. 10-osobowe grupy czuwały przed bankiem w sobotę i niedzielę. Co trzy godziny przychodziła nowa dziesiątka; i tak przez całą noc i cały dzień.
Nerwowo w Tczewie
Trochę bardziej nerwowo było w Tczewie. Kiedy otwarto bank, wszyscy rzucili się na drzwi. Palca nie można było pomiędzy ludzi wcisnąć. Ostatkiem pary w płucach reagowali na to, co działo się w kolejce, przekrzykując się, gdy drzwi do banku się otwierały albo ktoś próbował zamieszać wśród ludzi. Najspokojniej i najchłodniej było na końcu kolejki, tam ludzie przytupywali z zimna i mieli mniejsze nadzieje, że uda się im coś kupić.
Kolejkowicze stali od kilku dni, powstały aż trzy listy społeczne. Sporo emocji wzbudził wśród nich nasz reporter, który z zeszytem i długopisem pojawił się wczoraj rano przed siedzibą PKO BP. Niektórzy myśleli, że tworzy kolejną, czwartą już listę.
Przytupywanie, zacieranie rąk a nawet podskakiwanie - w taki sposób walczyli z zimnem mieszkańcy Słupska przed bankiem PKO BP przy ulicy Filmowej. Jeden ze starszych kolejkowiczów oczekujących na kupno akcji banku ubrał gruby kożuch, co wzbudziło zazdrość innych zziębniętych osób oczekujących na wejście do placówki.
W bytowskim oddziale sprzedaż przebiegała bardzo spokojnie, ale widok reportera, który próbował robić zdjęcia, zadziałał na ludzi stojących w kolejce jak płachta na byka.
Krzyczeli, że nie życzą sobie fotografii i jak można robić zdjęcia bez ich zgody. Nie wiadomo, jak to by się skończyło, gdyby nie policja, która pilnowała porządku. Na prośbę dyrektora banku fotoreporter "Dziennika" zrezygnował z upamiętnienia tego wyjątkowego wydarzenia.
Co ciekawe, w kolejce stały także osoby, które przeważnie spotkać można w ogonku po darmowe zupy.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto