Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

To tu zaczęło bić serce Republiki

KRYSTYNA PASZKOWSKA
ZDJĘCIA Z PRYWATNYCH ZBIORÓW RODZINY
ZDJĘCIA Z PRYWATNYCH ZBIORÓW RODZINY
Muzyka w tej rodzinie zawsze stała na piedestale. Ród Ciechowskich wywodzi się z Kociewia. Dziadkowie mieszkali niedaleko Świecia. Ojciec Grzegorza - Zbigniew urodził się w Jeżewie.

Muzyka w tej rodzinie zawsze stała na piedestale.
Ród Ciechowskich wywodzi się z Kociewia. Dziadkowie mieszkali niedaleko Świecia. Ojciec Grzegorza - Zbigniew urodził się w Jeżewie. Kiedy skończył technikum trafił do Spółdzielni Mleczarskiej w Tczewie. To było w 1950 r. Trzy lata później założył rodzinę. Jego wybranką została rodowita tczewianka Helena Omernik (Ciechowski użył potem tego nazwiska podpisując się pod tekstami piosenek dla Justyny Steczkowskiej). Jako pierwsza na świat przyszła Ola, trzy lata później urodził się Grzegorz, a po kolejnych dziewięciu najmłodsza - Małgosia.

Na cztery ręce

Już jako 6-latek Grzegorz zaczął chodzić na prywatne lekcje gry na pianinie. Wytrzymał dwa lata...
- Pani Teresa Gieras starała się mu ułożyć łapkę, pokazywała, jak poprawnie stawiać łokcie, aby dobrze grać - uśmiecha się Aleksandra Krzemińska, siostra Grzegorza Ciechowskiego. - Ona była bardzo wymagająca, a Grzesiu uparty. Już wtedy był takim małym indywidualistą.
Chociaż na lekcje więcej nie poszedł, to kontakt z instrumentem i tak miał przez cały czas. W 1960 roku rodzice kupili nowiutkie pianino Legnica. Muzyka cały czas grała w jego duszy...
- Przecież u nas nie mogło być inaczej - śmieje się pani Ola. - Dziadek grał w orkiestrze królewskiej w Berlinie, najstarszy brat mamy na tubie, a młodsi bracia na różnych instrumentach. Dziewczyny co prawda nie grały, ale za to były obdarzone pięknymi głosami. Mama też pięknie śpiewa.
Każde urodziny rodziców, mamy - 14 kwietnia, i taty - 13 września były celebracją muzycznego rytuału.
- Zjeżdżała się cała rodzina, no i zawsze musieliśmy coś zagrać - wspomina siostra. - Najczęściej był to jakiś utwór na cztery ręce wykonywany z Grzesiem. Każdy z krewnych miał przy tym swoje zadanie.
Jedni śpiewali, inni wspomagali Olę i Grzesia instrumentalnie choćby w postaci improwizowanych "instrumentów perkusyjnych".
- Tak właściwie, to trudno to nazwać instrumentem, bo zazwyczaj za perkusję służyły łyżeczki włożone do jakiejś butelki... - śmieje się. - To była piękna tradycja.

Appolinare do cna zaczytany

Zainteresowanie Grzegorza literaturą również było zasługą rodziców. W domu była pokaźna biblioteka. Była i klasyka i książki dla dzieci...
- Rodzice czytali nam baśnie, wprowadzali nas w ten czarowny świat - rozmarza się pani Ola. - Zresztą bardzo szybko uniezależniliśmy się od rodziców. Czytanie bardzo nas wciągnęło. Zwłaszcza Grzegorza - książki dosłownie "znikały".
Jako dziecko przeczytał wszystkie edycje "Tomka..." Alfreda Szklarskiego, "Zew krwi" Jacka Londona, "Szarą wilczycę" Jamesa Olivera Curwooda i wiele innych... Na tym jednak zainteresowanie Grzegorza literaturą się nie skończyło. Bardzo szybko sięgnął po poezję i to nie taką dziecięcą, a całkiem poważną.
- Grzesiu zabrał kiedyś na obóz wędrowny moją książkę Julii Hartwig "Apollinaire", w której były fragmenty wierszy tego autora - wspomina siostra Grzegorza. - Oddał mi ją później tak zniszczoną, że aż się prawie popłakałam. A ona była po prostu taka "zaczytana".
A co z fascynacjami muzycznymi? Grzegorz nieraz siedział w domu z grupą przyjaciół i słuchali płyt.
- Jak puszczali "The Dark Side of the Moon" Pink Floydów, to nawet mucha nie śmiała im przeszkadzać, tak byli zasłuchani - żartuje pani Ola.
Jako 16-latek Grzegorz był zafascynowany Ianem Andersonem, flecistą z Jethro Tull. Uprosił rodziców, aby mu kupili flet boczny.
- Profesor Czesława Bagińska, to była niezwykła kobieta, z temperamentem - uśmiecha się Aleksandra Krzemińska. - Jej nikt nie śmiał odmówić solidnej pracy. Grzegorz tak się "zawziął", że naukę gry na flecie bocznym opanował w ciągu zaledwie półtorej roku.
A jak wyglądała jego gra na pianinie?
- Zdejmował z instrumentu wszystkie obudowy, aby pianino jak najgłośniej grało - opowiada siostra. - On sam zgłębiał tajniki harmonii. Ja dopiero niedawno odkryłam pianino na nowo. On zrobił to znacznie wcześniej.
Harmonię jazzu lider Republiki zgłębiał sam w Toruniu. To tam zaczął grać w formacjach jazzowych.
- Jedynym źródłem topowej muzyki było wówczas Radio Luxembourg - zauważa pani Ola. - Zasłuchiwaliśmy się często do późnych godzin nocnych. Kiedy Grzegorz wyjechał z mamą na 6-tygodniowe wakacje do Londynu zafascynowały go pierwsze teledyski. Przywiózł wówczas mnóstwo płyt...

Spalił zeszyty z matematyki

A jak rozpoczęła się muzyczna droga przyszłego Obywatela GC? Na osobowość artystyczną Grzegorza duży wpływ miał Jacek Kliński. Przyjaciele mówią, że był jego swoistym guru.
- Graliśmy w jednym zespole najpierw przy szkolnym kościele w Tczewie - wspomina Adam Przybyłowski. - Grzegorza przysłał do nas ksiądz Wysga. Szybko okazało się, że Grzegorz nie tylko pisze dobre teksty, ale jest zdolnym instrumentalistą. Szybko nauczył się gry na flecie, "odciążając" w ten sposób naszego perkusistę, który nie dawał sobie rady z jednoczesnym waleniem w będny i grą na instrumencie dętym.
W zespole był też Adam Wendt, obecnie czołowy polski jazzman.
– W tym czasie jazz nie był zbyt dobrze przyjmowany – uśmiecha się muzyk. – A my chodziliśmy po mieście i krzyczeliśmy "niech żyje jazz!". Czasem u Jacka Klińskiego słuchaliśmy muzyki. O płyty z dobrymi nagraniami było wówczas bardzo trudno.
Dla siostry Grzegorz Ciechowski był ekspertem w zakresie współczesnej muzyki.
- To co Grzegorz mi polecał w krótkim czasie stawało się przebojem - mówi Aleksandra Krzemińska. - On miał jeszcze tyle pomysłów na życie... Planował współpracę z operą, ze sceną hip-hopową. Mnie zainspirował do dalszej gry na pianinie. Dzięki niemu odkryłam jazz.
A jak to było w młodości?
- Po maturze spalił wszystkie zeszyty z matematyki - wspomina siostra. - Nie znosił tego przedmiotu. Uratował się wówczas tylko jeden zeszyt z moich fakultetów, gdzie na okładce znalazłam, najprawdopodobniej fragment wiersza napisanego przez Grzegorza.
Swoją przygodę z poezją Grzegorz rozpoczął jeszcze w tczewskim "ogólniaku".
- Wówczas nauczyciele zazwyczaj zachęcali do prób poetyckich - wspomina Józef Golicki, jeden z pierwszych "recenzentów" wierszy Grzegorza, pomysłodawca i organizator festiwalu poświęconego jego pamięci. - Jednym wychodziło to lepiej, innym gorzej. Wiersz "Perwersje" Grzegorza otrzymałem do oceny od Mariana Sarnowskiego. Pamiętam co mnie najbardziej wówczas zaskoczyło. Jego wiersz nie był już typowym naśladowaniem klasycznej konwencji z zachowaniem zwrotek, rymów. To były własne przemyślenia przekazane w formie wiersza białego. On sięgał już po poezje współczesnych autorów.

Gór przenosić nie potrafimy

Przyglądając się losom genialnego muzyka, kompozytora, producenta nasuwa się pytanie... Czy w takim mieście, jak Tczew narodzi się nowy "Ciechowski"? A jeżeli tak, to czy znajdzie tu miejsce, gdzie będzie mógł poszerzać własne horyzonty, szukać swojego miejsca w kulturze, wykraczać poza granice "ugłaskanych" schematów? Czy jest miejsce w tym mieście dla wielkiego indywidualisty? Czy Tczew jest gotowy na kolejnego Ciechowskiego? To trudne pytania, ale przynajmniej na niektóre z nich znajdzie się odpowiedź. Jest przynajmniej jedno takie miejsce - to Alternatywne Centrum Kultury Zebra. Stworzyli je młodzi ludzie, którym nie jest obojętna rzeczywistość, jak ich otacza
- Gór przenosić nie potrafimy, ale tworzymy rzeczywistość wokół nas na własną modłę - mówi Bartosz Rief z ACK Zebra. - Jest u nas miejsce na indywidualność, ale tę kreatywną. To jest bardzo ważne dla każdego młodego człowieka, żeby wiedzieć czego chce.
Młodzi animatorzy kultury podkreślają, że czas poświęcony na realizację marzeń nigdy nie jest stracony, chociaż "karierę" na miarę Grzegorza może zrobić tylko niewielu.
- O własną przyszłość, tą artystyczną również trzeba samemu zadbać - podkreśla Bartosz. - Ważne, aby mieć, gdzie realizować swoje pomysły i mieć pomocną duszę.
Czy uważają się za spadkobierców spuścizny Grzegorza Ciechowskiego? Raczej nie, ale przyznają, że był to wspaniały muzyk, który wiele osiągnął. To że Grzegorz Ciechowski pochodzi z Tczewa, tutaj się urodził, jest podobnie, jak wielu innych mieszkańców zdaniem, powodem do dumy.
Fanów twórczości Grzegorza Ciechowskiego, chociaż nie ma go już wśród nas od prawie sześciu lat wciąż przybywa. Po jego teksty, piosenki, kompozycje sięgają wciąż nowe osoby.
Sprawdza się powiedzenie, że często gdy poeta umiera, żyć zaczyna...

Dziś (25.08.07) koncert poświęcony pamięci Grzegorza Ciechowskiego
WIĘCEJ TUTAJ

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto