Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tomas Pacesas: Wygraliśmy ten pojedynek obroną

Piotr Wiśniewski
P. Świderski
Mecz Trefl Sopot - Asseco Prokom Gdynia na pewno przejdzie do historii. Po raz pierwszy spotkanie odbyło się w nowoczesnej hali Ergo Arena, na granicy Gdańska i Sopotu. Padł rekord frekwencji. Ponadto zawodnicy zgotowali kibicom emocje do samego końca. Mecz rozstrzygnął się dopiero w dogrywce. A co po zawodach mówili główni aktorzy widowiska?

Pierwsze dwie kwarty należały do gości z Gdyni. Na przerwę oba zespoły udały się przy prowadzeniu mistrzów Polski 40:36. Ta lepiej podziała na gospodarzy, którzy w trzeciej partii odrobili straty z nawiązką. Czwarta kwarta, a zwłaszcza jej końcówka miał niezwykle dramatyczny przebieg. Po regulaminowym czasie gry mieliśmy remis po 69. Dodatkowy czas gry to już bezsprzeczna supremacja gdynian. Na 10 punktów podopiecznych trenera Pacesasa gospodarze nie odpowiedzieli żadnym! - Przede wszystkim chciałbym pogratulować mojej drużynie zwycięstwa. Było to bardzo ciężkie spotkanie. Na pewno nie można odmówić walki gospodarzom. Wysoko zawiesili nam poprzeczkę. Pojedynek ten był bardzo wyrównany. Do samego końca sprawą otwartą pozostawał wynik. Mecz mógł się podobać kibicom ze względu na jego dramaturgię i emocje. Jestem bardzo zadowolony z gry mojego zespołu w ostatnich dziesięciu minutach. Gospodarze mieli wówczas problemy z finalizacją akcji. Nie zakończyli kilkunastu swoich ataków - mówił trener Tomas Pacesas.

Dla mistrzów Polski było to o tyle ważne spotkanie, gdyż ostatnio nie wiodło im się dobrze. Wliczając polską ligę, rozgrywki Euroligi i Puchar VTB gdynianie ponieśli pięć porażek. Nie mogła więc dziwić radość ze zwycięstwa, zwłaszcza w tak prestiżowej potyczce opiekuna Asseco Prokomu. - Wygraliśmy ten pojedynek obroną i właśnie tak powinniśmy grać. Nadal jednak popełniamy bardzo proste, dziecinne straty. Wypracowaliśmy sobie kilkupunktową przewagę, by po chwili ją stracić. Nie wszyscy gracze grają na swoim normalnym poziomie. Świetne zawody rozegrał Bobby Brown i J.R. Giddens, z dobrej strony pokazał się także Piotr Szczotka. Było to dla nas szczególnie ważne spotkanie. Takie zwycięstwo musi cieszyć w kontekście naszym ostatnich porażek. Zespół zatracił gdzieś wiarę. Teraz udało nam się przerwać niekorzystną passę, z czego niezmiernie się cieszę - nie krył Pacesas.

- Nie pozostaje mi nic innego jak zgodzić się ze słowami trenera. Duża ilość strat w tym spotkaniu to element, który nie daje mi spokoju. Gdybyśmy popełnili ich mniej to wówczas wynik na pewno byłby lepszy. Zwycięstwo cieszy, a teraz koncentrujemy się na kolejnych pojedynkach - dodał z kolei zawodnik Prokomu, Piotr Szczotka.

Jednym radość, drugim smutek. Opiekun Trefla nie wyglądał jednak na przygnębionego porażką. Dziękował drużynie za walkę i wspomniał, iż zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. - Mamy za sobą ciężkie spotkanie. W tym miejscu chciałbym podziękować swoim zawodnikom za walkę i poświęcenie. W dodatkowych minutach gry zatraciliśmy skupienie i koncentrację. Nie wyglądaliśmy dobrze pod względem fizycznym. Stąd nasza porażka po dogrywce. Mieliśmy naprawdę duże szanse wygranie tych zawodów w regulaminowym czasie gry - komentował Karlis Muiznieks.

W dogrywce gospodarze wyraźnie opadli z sił. Ponadto nie trafiali z czystych pozycji. - Nie trafialiśmy jednak z czystych pozycji. Przytrafiły nam się również pudła z rzutów wolnych. W ostatnich sekundach byliśmy w posiadaniu piłki, mogliśmy tą akcję rozstrzygnąć wynik meczu, ale niestety nie udało się. Prokom to bardzo dobry zespół. I aby myśleć o zwycięstwie z takim rywalem trzeba być skupionym przez całe spotkanie - analizował szkoleniowiec Trefla Sopot.

Nie bez echa przeszła atmosfera panującą w hali Ergo Arena. Na trybunach zasiało ponad 10 tysięcy kibiców, którzy zagrzewali oba zespoły do walki. - Byliśmy świadkami świetnej atmosfery w Ergo Arenie, stworzonej przez żywiołowo reagującą publiczność. Fani bardzo nas wspierali przez całe spotkanie - komplementował fanów trener Muiznieks. - Mecz ten jest dobrym prognostykiem na kolejne spotkania - dodał z nadzieją w głosie.

O odważne stwierdzenie pokusił się za to Marcin Stefański, który stwierdził, iż w regulaminowym czasie gry to jego zespół był lepszy. - Byliśmy lepsi przez 40 minut spotkania, ale czasami przegrywa się takie mecze w dogrywce. Nie mieliśmy zbytnio siły, by równać rywalom. Przegraliśmy walkę na tablicach. Cieszę się, że na meczu pojawiło się tylu kibiców i mam nadzieję, że na kolejnych meczach równie będzie ich tylu - zauważył Stefański.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto