Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tragiczne warunki w schronisku dla kobiet z dziećmi

Ewelina Oleksy
Dzieci mieszkające w schronisku bawią się tuż koło nieogrodzonych torów
Dzieci mieszkające w schronisku bawią się tuż koło nieogrodzonych torów Grzegorz Mehring/Polskapresse
Ściany szare od pleśni, nieotwierające się okna i przeciekający dach - to warunki, w jakich żyją podopieczni Schroniska dla Bezdomnych Kobiet z Dziećmi, prowadzonego przez Stowarzyszenie "Prometeusz". W sumie 90 osób - 57 z gminy Gdańsk, reszta z ościennych powiatów.

- Proszę zobaczyć, jaki tu jest wielki grzyb - mówi pani Iza, odsłaniając firankę. - Całe okno zapleśniałe, no i nieszczelne. Nie miałam gdzie się podziać z dziećmi, tu warunki są, jakie są, ale dobrze, że chociaż ciepłą wodę mamy - dodaje. W schronisku mieszka z trzema synami - przedszkolakami. Nie ukrywa, że lekko nie było, zwłaszcza z opiekunkami wyrzuconymi z pracy za mobbing.

- Po godzinie 21 nie pozwalały wejść do kuchni, wszystko było dawane z łaską - wspomina pani Iza. Głosy takie jak jej dotarły do gdańskich radnych, którzy zaalarmowali Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej.

Przeczytaj także: Zbierają podpisy przeciwko kontenerom

- Mamy świadomość, że przez brak pieniędzy i sponsorów nie wszystkie mankamenty i niedoskonałości udało się tu rozwiązać - przyznaje Anna Sobota, wicedyrektor MOPS, który skontrolował placówkę.

Schronisko nie podlega bezpośrednio miastu, więc na zastrzyk gotówki z jego strony nie ma co liczyć. - W budżecie mamy pieniądze, ale tylko na zabezpieczenie schronienia tym paniom, a nie na remonty - mówi Sobota. Deklaruje jednak pomoc. - Aktywnie szukamy obiektów na terenie miasta, które można by przekazać schronisku. W ramach pracy socjalnej cały czas pomagamy tym rodzinom zacząć samodzielnie funkcjonować.

Warunkami, jakie panują w schronisku, zszokowana jest Beata Dunajewska-Daszczyńska, szefowa Komisji Spraw Społecznych i Ochrony Zdrowia w Radzie Miasta. - Dla mnie to miejsce nie rokuje - twierdzi. - Wszyscy w komisji jesteśmy w szoku i nie wiedzieliśmy, co z tym zrobić. Można by apelować do prezydenta o zamknięcie schroniska, ale najpierw trzeba znaleźć mu inne lokum.

Tragiczny obraz schroniska
Schronisko mieści się w dwóch budynkach na terenach kolejowych i jest praktycznie odcięte od świata. Z jednego obiektu do drugiego trzeba przechodzić przez tory. Tuż przy nich stoją huśtawki dla dzieci. Ogrodzenia nie ma. Największą bolączką są jednak wszechobecny grzyb na ścianach i przeciekający dach.
Barak w którym mieszkają osoby starsze, często schorowane, to obraz nędzy i rozpaczy. Bardziej przypomina piwnicę niż dom. Na korytarzu stoi łóżko. - To fotel wypoczynkowy, na stałe nikt na korytarzu nie śpi - wyjaśniają kobiety. W maleńkim pokoju, w którym mieszkają trzy staruszki, ściany są czarne od pleśni. Okien, bez względu na porę roku, otworzyć się nie da, bo nie mają klamek. - Wdrożyliśmy program naprawczy. Przeprowadzimy anonimową ankietę. Mieszkanki będą się mogły wypowiedzieć na temat kadry i jakości świadczonych usług - mówi Homik.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto