Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trefl Sopot - Asseco Prokom Gdynia - czyli mecz, który przejdzie do historii

Piotr Wiśniewski
P. Świderski
Emocje do końca, walka na całego, tłumy na trybunach. Tego wszystkiego doświadczyliśmy podczas niedzielnej potyczki Trefla Sopot z Asseco Prokomem. Mecz z podtekstami w tle budził, budzi i pewnie jeszcze przez jakiś czas będzie budzić emocje. Nie tylko jednak czysto sportowe.

O tym meczu mówiło się już na długo przed jego rozpoczęciem. A to ze względu na fakt, iż po raz pierwszy pojedynek odbył się w hali Ergo Arena, która szczelnie wypełniła się kibicami. Na trybunach zasiadło ponad 10 tysięcy fanów, co jak na polskie realia jest rekordem. Bez wątpienia trudnym do pobicia. Nowoczesna hala wybudowana na granicy Sopotu i Gdańska z myślą o wielkich imprezach w niedzielę pokazała cały swój blask. Będąc uczestnikiem tego wydarzenia nie ukrywam, że czułem się jak na prawdziwym spektaklu.

Mecz co prawda nie stał na nadzwyczaj wysokim poziomie, ale cała otoczka wokół niego, no i dramaturgia oraz dogrywka sprawiły, iż nabrał on kolorytu. Zadbali o to również fani obu zespołów. Kibiców Trefla i Asseco Prokomu z wiadomych względów nie łączą „przyjazne stosunki”. Ci pierwsi mają za złe przeniesienie klubu z Sopotu do Gdyni, ci drudzy z kolei są dumni z osiągnięć Asseco, zwłaszcza w poprzednim sezonie Euroligi. Z tytułu potkania, które określane jest również mianem derbów rodzi się jednak zdecydowanie więcej podtekstów. Mówi się nawet o wzajemnej niechęci obu prezydentów. Sport ma to do siebie, że łączy lub dzieli społeczeństwo. Dostarcza także wielu emocji, również tych negatywnych. Ale czyż nie za to go kochamy?

Niestety do rangi widowiska nie dostroili się panowie Sędziowie. Prowadzący to spotkanie arbitrzy popełniali dziwne błędy, które trudno logicznie wytłumaczyć. Mylili się w obie strony, ale najbardziej w pamięci zapadły decyzje z końcówki meczu. Szkoda, że te błędne interpretacje rzuciły cień na całe spotkanie.

Mecz rozstrzygnął się dopiero w dogrywce. W nim zmęczeni sopocianie nie mieli już sił, aby stawić opór mistrzom Polki. Tą część meczu gdynianie wygrali 10:0, a cały pojedynek 79:69. Podopieczni trenera Pacesasa, w przeciwieństwie do poprzednich występów w TBL, tym razem przysłali do Ergo Areny swój najsilniejszy skład. Mając bowiem w pamięci przebieg poprzednich potyczek ligowych, a także fakt, iż walczono o prestiż nie można było po prostu „przejść obok tego spotkania”.

Sytuacja gdyńskiego zespołu jest ostatnimi czasy nie do pozazdroszczenia. Komplet pięciu porażek w Eurolidze sprawił, iż tylko korzystny zbieg okoliczności pozwoli awansować do kolejnej fazy. Na pewno małym kroczkiem w tę stronę będzie środowe zwycięstwo z Chimkami Moskwa. W kuluarach daje się słyszeć opinie, iż słabe wyniki drużyny nie przejdą bez echa. Szykowane są zmiany. Zawodnicy, którzy trafili do Gdyni przed tym sezonem nie spełniają pokładanych w nich nadziei i zawodzą na całej linii. A przecież w składzie grają zawodnicy z przeszłością – i to nie tylko krótkimi epizodami – w najsilniejsze lidze świata – NBA. Nie od dziś wiadomo, że zlepek indywidualności nie daje recepty na sukces. Zespół musi stanowić integralną całość, ze sprawnie funkcjonującymi detalami. Dobry zespół dało się stworzyć właśnie w Sopocie, Słupsku czy Poznaniu. Szczerze powiedziawszy to sam jestem nieco zaskoczony postawą Asseco w Eurolidze, gdyż spodziewałem się więcej, może nie samych zwycięstw, ale na pewno nie takiej klęski jak w Tel Awiwie.

Asseco brakuje lidera, takim jakim w poprzednim sezonie był David Logan czy Qyntel Woods. Potencjał do rangi tej każe predysponować Bobby Browna. Wróćmy jednak jeszcze do niedzielnego spotkania. Po raz kolejny okazało się, że poświęceniem i zaangażowaniem można nawiązać równorzędną walkę z silniejszym kadrowo zespołem. Trefl bliski był zwycięstwa, ale w decydującym momencie zabrakło sił i skuteczności. A także Gustasa.

Co do rekordów to największa jak do tej pory liczba kibiców na ligowym meczu koszykówki śledziła poczynania Śląska Wrocław. Było to ponad 6 tysięcy kibiców. W Ergo Arenie napisano więc nowy rozdział historii...

Czytaj również:
Powiedzieli po meczu:

Emocje do końa i dogrywka w Ergo Arenie!

Kto poprowadził mistrzów Polski do zwycięstwa?

A kto najlepszy w Treflu?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto