Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trójmiejscy projektanci: Lucy in the Sky - realistka z głową w chmurach

Stylowe Trójmiasto
Stylowe Trójmiasto
Lucyna Draczyńska, projektantka marki Lucy In The Sky odważyła się na założenie firmy, gdy podejrzewano u niej raka szyjki macicy. Jak sobie teraz radzi? Choroba minęła, a firma się rozwija.

Kiedy stworzyłaś pierwszą sztukę swojej autorskiej biżuterii? Co to było?
To było jeszcze w podstawówce. Zawsze lubiłam wszelkie robótki ręczne i wynajdywałam sobie sposobności do tego, żeby w czymś podłubać. W okolicach V klasy szkoły podstawowej zaczęłam chodzić na warsztaty rzeźbiarskie, gdzie miałam do dyspozycji glinę i piec do jej wypalania. Pamiętam, że zrobiłam sobie wtedy całkiem ciekawe guziki do popielatego płaszczyka - miały surowe wykończenie i rudy, gliniasty kolor. Mam je do dziś. Wtedy zrobiłam też koraliki, które później nawlekłam na nitkę i nosiłam jako korale. Już wtedy czułam wielką satysfakcję nosząc samodzielnie zrobione dodatki. Chyba od tego właśnie uczucia się zaczęło: lubię czuć, że stworzyłam coś nowego, innego niż to, co powszechnie dostępne jest w sklepach.

Dlaczego zaczęłaś projektować i tworzyć biżuterię? Co Cię do tego zainspirowało?
Tworzenie zawsze dawało mi mnóstwo radości i satysfakcji. Niestety gdzieś po drodze, planując swoją przyszłość zawodową, oddaliłam się od swojego hobby na dość długo i w 100% postawiłam na naukę, pracę i "życie studenckie". Dopiero gdy poznałam mężczyznę, który dziś jest moim mężem, przypomniałam sobie, że kiedyś kochałam pracę twórczą i postanowiłam do tego wrócić. To on był inspiracją - jest muzykiem i już wtedy w bardzo zręczny sposób łączył pracę zawodową ze spełnianiem swojej pasji (gra w zespołach Popsysze i Towary Zastępcze oraz bierze udział w wielu trójmiejskich projektach muzycznych). Postanowiłam spróbować tego samego i mnie wciągnęło. Pomysły sypały się lawinowo z głowy wprost do moich rąk. Uruchomił się ten sam mechanizm, który kiedyś tak bardzo ceniłam: kiedy dajesz się ponieść fantazji, ona odpłaca Ci, dając poczucie, że możesz zrobić wszystko.

Kilka lat później zdarzyło się w moim życiu coś bardzo ważnego, co zaowocowało odwagą do tego, by postawić na pasję tworzenia: stwierdzono u mnie stan przednowotworowy szyjki macicy. Stało się to dokładnie w momencie, gdy zaczynaliśmy z mężem planować rodzicielstwo. Pojawiły się obawy, czy w ogóle kiedykolwiek będę mogła mieć dzieci. Ostatecznie operacja usunięcia zmian powiodła się, a niespełna dwa lata później urodziłam córeczkę. Choroba może do mnie wrócić w najmniej oczekiwanym momencie - tak samo jak niespodziewanie pojawiła się pierwszy raz, więc często się badam, do czego zachęcam również wszystkie czytelniczki.

Nauka, którą wyciągnęłam z tego wydarzenia przewartościowała moje życie. Nie warto czekać z marzeniami - nigdy nie wiesz, co czai się za rogiem. Teraz chcę żyć tak, by móc nazywać się szczęśliwą osobą. Kariera okupiona wielkim stresem nie jest już tym, czego szukam w życiu. Czasem zatrzymuję się na chwilę, spoglądam na swoje życie z boku i delektuję się tym, jak jestem w nim szczęśliwa. Kiedyś tego nie robiłam, więc - przewrotnie - mogę powiedzieć, że choroba uczyniła mnie szczęśliwą.

Czym zajmujesz się na co dzień?
Z zawodu jestem dość rozbudowaną formą pedagoga: nauczycielem wczesnej edukacji, lektorem języka angielskiego, terapeutą dzieci z dysleksją i logopedą. Wszystkie te umiejętności łączyłam pracując w wydawnictwie multimedialnym i projektując edukacyjne programy komputerowe dla dzieci ze specyficznymi potrzebami edukacyjnymi. Dwa lata temu urodziłam córeczkę i od tego czasu jestem kurą domową z zapędami artystycznymi - czyli dość mocno oddaliłam się od tego, czym się zajmowałam. Teraz spodziewam się drugiego dziecka, więc etap ten potrwa jeszcze przynajmniej półtora roku. To jest czas, który daję sobie na wybranie drogi: Lucy in the Sky jako główne zajęcie, czy praca w wydawnictwie i biżuteria hobbystycznie.

Jak w pędzie codzienności udaje Ci się znaleźć czas na pracę twórczą?
Tak jak wspomniałam wcześniej - aktualnie jestem kurą domową. Tworzeniem zajmuję się, gdy moja córeczka śpi. Mój mąż jest bardzo tolerancyjną osobą, więc niedociągnięcia nie-perfekcyjnej pani domu uchodzą mi płazem. Już za miesiąc urodzę synka – ten moment na pewno na chwilę zepchnie Lucy in the Sky na dalszy plan, ale to będzie sytuacja przejściowa.

Czy projektowanie biżuterii to ciągle hobby, czy już sposób na życie?
Marzę o tym, by mogło stać się sposobem na życie i czuję, że jest to możliwe. Zobaczymy, jak wszystko się potoczy - mam jeszcze trochę czasu na taką deklarację. Wiadomo, że samym szczęściem człowiek nie żyje i potrzebny jest comiesięczny zastrzyk gotówki – szczególnie przy dwójce dzieci. Jeżeli uda mi się rozwinąć Lucy in the Sky na tyle, by było to moim głównym źródłem utrzymania, będę najszczęśliwszą osobą na świecie!

Wykonujesz też spersonalizowaną biżuterię, na życzenie klienta. Jak wpadłaś na taki pomysł?
Zaczęło się od żywicy - w tym materiale można zatopić prawie wszystko, o ile rozmiar przedmiotu na to pozwala. Rozmyślając nad tym, co ciekawego można umieścić w biżuterii z żywicy, zorientowałam się, że to świetny sposób na tworzenie osobistych amuletów. Klient przekazuje mi przedmiot, który jest dla niego szczególnie cenny, a ja zatapiam go w żywicy i tworzę z tego wisior, breloczek, lub inny element biżuterii.
Potem zainteresowałam się też biżuterią z grafikami podklejanymi pod szkło – tu już nie musiałam długo główkować. Skoro ludzie lubią mieć kalendarze, kubki, koszulki i inne rzeczy z własnymi nadrukami, dlaczego nie mieliby skusić się na biżuterię ze swoimi ulubionymi grafikami lub zdjęciami rodzinnymi? Jest to coś innego, ale bardzo osobistego. To świetny pomysł na prezent.

Są też wieszaki - to również ciekawy, spersonalizowany produkt. To połączenie ramki na zdjęcie z użytkową funkcją wieszczka, który można powiesić gdziekolwiek w domu -  bardzo urocza forma dekorowania ścian.  Ostatnio wpadłam na pomysł robienia osobistych magnesów na lodówkę. Ponieważ sama mocno eksploatuję te, które wiszą na mojej i umieszczam pod nimi różne papiery, i kartki, pomyślałam, że ciekawie by było, gdyby magnesy te były czymś osobistym, a nie reklamą margaryny lub pamiątką z wakacji (choć te ostatnie również bardzo lubię i cenię). Jak widzisz, inspiracje czerpię z życia i ciągle przybywają mi nowe pomysły. Najpewniej za jakiś czas znów przyjdzie mi do głowy coś nowego.

Jakie było najbardziej nietypowe zamówienie, które u Ciebie złożono? Udało się je zrealizować?
Najbardziej nietypowym zamówieniem, które zrealizowałam niewątpliwie był ząbek małej dziewczynki zatopiony w żywicy. Zrobiłam z niego wisior, a mała Ada dumnie nosi go przy każdej możliwej okazji. Myślę, że gdy dorośnie, będzie on dla niej bardzo wartościową pamiątką - o ile nie zgubi go do tego czasu.
Drugim ciekawym projektem, którego niestety nie udało się dopiąć do końca - a szkoda - była bransoleta ze śrubami chirurgicznymi. Pewnej pani przydarzył się dość poważny wypadek. Jej zgruchotaną rękę złożono za pomocą śrub chirurgicznych. Gdy kości pozrastały się, śruby wyjęto, a ona chciała stworzyć z nich pamiątkę po tym wydarzeniu. Niestety po poczynieniu wstępnych ustaleń pani zniknęła i temat umarł. Szkoda - byłaby to bardzo ciekawa praca.

Jak wygląda proces tworzenia egzemplarzy na specjalne zamówienie?
Jeżeli mówimy o umieszczeniu zdjęcia w biżuterii, wszystko może odbyć się drogą mailowo - listowną. Otrzymuję zdjęcie w wersji elektronicznej, przygotowuję wydruk i tworzę z niego biżuterię zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami. Gotowy przedmiot przekazuję osobiście lub wysyłam pocztą. W przypadku zatapiania przedmiotów w żywicy, spotykam się z osobą zainteresowaną, by odebrać przedmiot i omówić szczegóły. Jeżeli dana osoba mieszka daleko, zawsze można przesłać przedmiot pocztą. Jednak bardzo lubię spotykać się z ludźmi, dla których tworzę przyjemnie jest poznać osobę, która powierza Ci coś osobistego.

W swojej twórczości stosowałaś różne techniki, która odpowiada Ci najbardziej?
Teraz najbardziej lubię zajmować się biżuterią ze szkła z podklejonymi grafikami. Tym bardziej, że nawiązałam współpracę z kilkoma artystami, których prace będę oprawiać w biżuterię – takie kooperacje zawsze pobudzają kreatywność.
Świetnym materiałem jest też żywica. Doceniam możliwości, jakie daje. Niestety jest to materiał bardzo toksyczny w obróbce (proszę się nie martwić - w formie, w jakiej klienci otrzymują go ode mnie jest całkowicie bezpieczny. Chodzi o toksyczność składników w formie płynnej i pył wytwarzany podczas szlifowania przy wykańczaniu prac). W związku z tym robienie przedmiotów z żywicy wymaga ode mnie stosowania środków bezpieczeństwa, których nie potrzebuję przy pracy z innymi materiałami. Teraz, gdy jestem w ciąży, prawie całkowicie zarzuciłam pracę z żywicą, ale wrócę do niej po rozwiązaniu.

W jaki sposób przewidujesz, co będzie podobało się odbiorcom Twoich wyrobów? Podpytujesz rodzinę, znajomych, czy może zdajesz się tylko na swoją intuicję?
Na początku tworzenia nowej linii zawsze słucham własnej intuicji - dzięki temu jest to coś innowacyjnego i zgodnego z tym, co mi w duszy gra. Zawsze jednak jest tak, że spośród nowych propozycji kilka cieszy się zdecydowanie większą popularnością od pozostałych. Podczas rozwijania danej kolekcji staram się podążać w kierunku podpowiadanym przez osoby zainteresowane moimi pracami, ale dzieje się to w naturalny sposób - poprzez spływające zamówienia.

Niedawno wypróbowałam serwis lookamash.com., w którym mogę umieszczać zdjęcia swoich prac, pokazywać je w parach, a użytkownicy wybierają z każdej pary tę rzecz, która bardziej im się podoba. W przypadku kilku prac byłam zaskoczona efektem głosowania - tym cenniejsza jest ta wiedza.

Doszły nas słuchy, że pracujesz właśnie nad kolejnym projektem. Zdradzisz nam czego dotyczy?
Tak - to współpraca ze świetnym, Gdyńskim fotografem, Wojtkiem Rojkiem. Nie chciałabym zdradzać szczegółów projektu, by nie zepsuć efektu opadającej szczęki, na który liczę, gdy całość ujrzy światło dzienne. Jednak, by uchylić rąbka tajemnicy, powiem, że chodzi o wielki świat małych ludzi.

Zapraszamy na stronę internetową Lucy in the Sky oraz stronędlaodmiany.pl, gdzie można kupić biżuterię marki.


Stylowe Trójmiasto: Moda uliczna w Gdańsku, Gdyni i Sopocie

Chcemy pokazać, że w Trójmieście można spotkać wielu ciekawych, stylowych i świetnie ubranych osób. Co tydzień w poniedziałek, na łamach MMTrojmiasto.pl zamieszczamy zdjęcia osób, które naszym zdaniem mają fajny styl. Zobacz serwis »
Zobacz też Stylowe Trójmiasto na Facebooku »

Kliknij w zdjęcie, żeby obejrzeć fotogalerię:

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto