Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trwają Kolosy. Lisewski wzbudził olbrzymie zainteresowanie

redakcja
redakcja
Kitesurfer był z pewnością najbardziej kontrowersyjnym bohaterem ...
Kitesurfer był z pewnością najbardziej kontrowersyjnym bohaterem ... redakcja
Kitesurfer był najbardziej kontrowersyjnym bohaterem pierwszego dnia Kolosów. Z pewnością nie był jednak najciekawszym z gości.

Choć kitesurfer Jan Lisowski był z pewnością najbardziej rozpoznawalną postacią pierwszego dnia Kolosów, pytani przez nas widzowie wśród swoich faworytów na najciekawsze prelekcje wymieniali zupełnie inne osoby.

- Wieczorny blok był absolutnie genialny. Wykład Piotra Chmielińskiego na temat Amazonki był według mnie najlepszym wystąpieniem pierwszego dnia - mówi gdynianin Bartek.

- Oczarował mnie Stefan Czerniecki, który "penetrował" tereny stanu Amazonas w Wenezueli. Fantastycznie opowiedziana wyprawa, pełna humoru i ciepła bijącego z miejsca, o którym mówił. Wspaniałe przeżycie - zachwyca się Patrycja, która na Kolosy przyjechała z Włocławka.

- Jestem fanką autostopu, więc na Kolosy przychodzę, aby spotkać i poznać podobnych do mnie zapaleńców. Dziś przyszłam już z samego rana, żeby wysłuchać i porozmawiać o przeżyciach z Martyną Klukowską. Historia jej autostopowej podróży przez Azję jest fascynująca - zachwyca się natomiast Karolina z Sopotu.

O Morzu Czerwonym nie rozmawiam

Osobą bardzo oczekiwaną i rozdającą najwięcej autografów był jednak kontrowersyjny Jan Lisewski. Kontrowersyjny z powodu swojej zeszłotygodniowej próby pokonania Morza Czerwonego z deską i latawcem. Gdyby próba się udała, byłaby kolejnym ogromnym wyczynem (po pokonaniu Bałtyku ze Świnoujścia do Ystad), okazała się jednak wielką klęską. W dodatku bardzo kontrowersyjną i to z wielu powodów. Gdańszczanin płynął bez wizy, bez pozwolenia miejscowych władz i bez żadnej asekuracji na wodzie. Mimo bardzo kosztownej akcji poszukiwawczej pozwolił sobie nawet na krytykę ratowników za, jego zdaniem, zbytnią opieszałość. Dodatkowo internautów bulwersuje także to, że za działania nazywane przez władze Gdańska promocją miasta, ma otrzymać 40 tysięcy złotych. O to i o inne rzeczy chcieliśmy Jana Lisewskiego zapytać. Niestety nie było nam to dane.

- Ustalmy sobie jedno od razu. O Morze Czerwone nie pytamy - powiedział już na starcie rozmowy Lisewski. - Wiem że wiele się działo w kraju w trakcie mojej próby i póki nie poznam wszystkich szczegółów nie będę rozmawiał na ten temat - tłumaczy kitesurfer.

Mówił więc że na morze niebawem wróci, że jest wdzięczny władzom i ratownikom za pomoc, że odzew środowiska i ludzi jest bardzo pozytywny. Dowiedzieliśmy się też, że sprzętu nie zmienia i zostaje przy 11 metrowym latawcu i 135 centymetrowej desce, a Kolosy i pojawiający się na nich ludzie inspirują go do kolejnych wypraw i prób.

Na szczęście kiedy w trakcie prezentacji mówił o przepłynięciu Bałtyku, była to opowieść ciekawa i nie brakowało w niej humoru. Prezentacje zakończył jednak nawiązaniem do ostatniej nieudanej próby.

- Nie pokonałem Morza Czerwonego, ale to morze także nie pokonało mnie - mówi Lisewski.

Kliknij w zdjęcie, żeby zobaczyć fotogalerię:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto