Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trzy dożywocia

Waldemar Ulanowski
Roman Syldatk, zleceniodawca zbrodni po ogłoszeniu wyroku wydobył z siebie ciche ,nie" i teatralnie lub z emocji upadł na podłogę.
Fot. Krzysztof Mystkowski
Roman Syldatk, zleceniodawca zbrodni po ogłoszeniu wyroku wydobył z siebie ciche ,nie" i teatralnie lub z emocji upadł na podłogę. Fot. Krzysztof Mystkowski
Roman Syldatk, Mirosław Emeschajmer i Ryszard Zdunek - to oni odpowiadają za śmierć 17-letniej córki biznesmena. Wczoraj Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał wszystkich na dożywotnie więzienie.

Roman Syldatk, Mirosław Emeschajmer i Ryszard Zdunek
- to oni odpowiadają za śmierć 17-letniej córki biznesmena. Wczoraj Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał wszystkich na dożywotnie więzienie.

Kiedy przewodniczący składu orzekającego sędzia Jerzy Lemke zapowiedział, że uznaje wszystkich oskarżonych za winnych zarzucanych im czynów, po sali sądowej rozszedł się szmer. Po chwili sędzia Lemke zaczął odczytywać wysokość kar dla oskarżonych. Na pierwszy ogień poszedł Roman Syldatk, zleceniodawca zbrodni.

- Dożywotnie pozbawienie wolności - powiedział sędzia.
Z ust Syldatka wydobyło się ciche ,nie" i mężczyzna upadł na podłogę. Nie wiadomo, ile w tym było prawdziwych emocji, a ile teatralnej pozy. Syldatk podniósł się o własnych siłach i nerwowo spoglądał na salę, gdzie stała jego żona. Ta zakryła twarz.

Potem odczytano wyrok dla Mirosława Emeschajmera, pośrednika w przestępstwie. Znowu "dożywotnie pozbawienie wolności". Emeschajmer był chyba gotowy na to i zachował spokój. Podobnie nie było widać śladów emocji po trzecim oskarżonym Ryszardzie Zdunku (to on skonstruował bombę, która zabiła Marlenę Fiał). Sąd również skazał go na dożywocie.
Wszyscy skazani stracili również prawa publiczne na 10 lat. Po rozprawie sędziowie zgodzili się na ujawnienie wizerunków oraz nazwisk całej trójki.

Marlena Fiał ze Skarszew zginęła 19 czerwca 1998 r. Miała jechać na uroczystość odebrania świadectwa. Wsiadła do samochodu swojego ojca. Przekręciła kluczyk i doszło do eksplozji. Zginąć miał jej ojciec.

Sędziowie nie mieli wątpliwości. Zbrodnia była potworna. Została zaplanowana od początku do końca. Sprawcy byli bezuwględni i wyrachowani.

- Nie będzie pobłażania dla tego typu przestępstw. Musimy, jako sąd, przywrócić wartość życia, choćby przez tak surowe wyroki - grzmiał sędzia Andrzej Węglowski.

Skazani na dożywocie: Roman Syldatk, Mirosław Emeschajmer i Ryszard Zdunek do końca nie przyznawali się do winy i wnosili o ułaskawienie. Prokurator żądał dożywocia. I to on miał rację. Wyrok uzasadniał sędzia Węglowski, który nazywał rzeczy po imieniu.

- Oskarżeni działali, aby zabić. Nic ich nie mogło powstrzymać. Tylko los sprawił, że zginęła nie ta osoba, która była celem zamachu - mówił sędzia. - Co z tego, że Syldatk, czy też Zdunek w rozumieniu prawa nie byli karani. To żadna okoliczność łagodząca.

Węglowski przypomniał wszystkie okoliczności, które doprowadziły do śmierci 17-letniej Marleny.

- Ryszard Fiał (ojciec zamordowanej - red.) miał zginąć, bo stanął na drodze interesów Romana Syldatka. Obaj zaczęli prowadzić mały biznes nad jeziorem we wsi Borówno koło Skarszew. Syldatk nie mógł znieść konkurencji. I zaczęło się. Fiał ściął drzewo, była skarga. Fiał postawił bezodpływowy zbiornik na szambo, Syladtk nie darował. Fiał chciał poszerzyć magazyn, wybudować taras widokowy. Syldatk słał pisma do urzędów - mówił sędzia.

Na początku 1998 roku Roman Syldatk nie wytrzymał. Zaczął mówić o tym, aby "pozbyć się Ryszarda Fiała".

- Nawiązał wówczas kontakt z miejscowym przestępcą Mirosławem Emeschajmerem i zlecił mu załatwienie konkurenta. Emeschajmer musiał wiedzieć, o co chodzi, że to nie ma być forma przestraszenia, a zabójstwo. Sformułowania typu "Trzeba, trzeba załatwić tego faceta", albo "Należy go sprzątnąć" (to słowa Syldatka - red.) wskazują wyraźnie na intencje sprawców. Podobnie powiedział Emeschajmer do Zdunka, kiedy zlecał mu załatwienie ładunku wybuchowego: "Oni mają tam kogoś do wywalenia" - mówił sędzia Węglowski.

Ryszard Fiał nie zginął, ponieważ feralnego dnia był gdzie indziej. Jego mercedesa wzięła córka. Prokurator Dariusz Makowski wcześniej przyznał, że ktoś i tak by zginął. - Jeśli Marlena pojechałaby nissanem, to za kilka godzin mercedesa mogła użyć jej mama z 10-letnim bratem - stwierdził oskarżyciel.

Sędzia Węglowski przyznał na koniec: - Z całego materiału dowodowego wyziera przerażający obraz tego, jak niewiele w dzisiejszej rzeczywistości znaczy życie człowieka. Żądza pieniądza i zemsty przesłania ludziom wszystko. Jest to przerażające. Jest także przerażające, jak wielu ludzi, którzy mają za nic prawo, chce uczciwym ludziom narzucić interpretację tego, co dobre i złe.

Wyrok nie jest prawomocny. Obrońcy będą apelować.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto