W latach siedemdziesiątych Urszula Dudziak była jednym z najmocniejszych przykładów sukcesu polskich artystów za granicą. Błyskotliwa kariera jazzowej wokalistki, która ma na swoim koncie współpracę z najwybitniejszymi muzykami amerykańskimi, pozostała w pamięci kilku pokoleń fanów, o czym przekonaliśmy się na koncercie w Centrum św. Jana. Śpiewaczka wystąpiła w poniedziałek na tradycyjnym koncercie świętojańskim z zespołem złożonym z młodych polskich muzyków.
Wokalistka oczarowała publiczność swoją bezpośredniością i urokiem osobistym. Pokazała się jako ciepła i bezpośrednia Ula, przyjaciółka wszystkich i każdego z osobna. Poszczególne piosenki przeplatała opowieściami o swoim osobistym życiu i stosunku do świata.
- W zeszłym roku skończyłam 60 lat - mówiła. - Wciąż czuję się młoda i pełna energii. Człowiek ma tyle lat, na ile się czuje.
Większość repertuaru koncertu wypełniły utwory z lat 70. i 80. skomponowane przez byłego męża Dudziak Michała Urbaniaka. Doskonały pomysł na połączenie jazzu i rocka z polskim folklorem zniósł próbę czasu, a sama wokalistka potwierdziła swoją renomę mistrzyni scatu, czyli śpiewania instrumentalnego bez słów. Opowiedziała zresztą zabawną anegdotę na temat swojego stylu.
- Na początku naszego życia w Nowym Jorku dużo ćwiczyłam w domu - wspominała. - Moje małe córki zapytane przez nauczycielkę w przedszkolu, powiedziały, że śpiewam muzykę "dumkiki kikidum". Pani była zdziwiona i powiedziała, że to chyba nie jest poważny zawód. Dziewczynki były bardzo zawstydzone.
Tatiana Okupnik tak dba o siebie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?