Urzędnicy znaleźli haka na dopalacze

- Zaczęliśmy rutynowe postępowanie kontrolne - mówiła w czwartek, dzień po akcji skarbówki Aleksandra Brosowska, rzecznik prasowy Urzędu Kontroli Skarbowej w Gdańsku. - Badamy towar, sprawdzamy legalność jego pochodzenia oraz prawidłowość wypełniania zobowiązań podatkowych.

Rzeczniczka podkreślała jednak, że skarbówka nie może zamknąć sklepów. Natomiast rzecznik firmy World Wide Supplements Importer, dystrubuującej dopalacze, Piotr Domański przekonywał, że nie ma powodu do obaw, a produkty w funshopach są legalne.

Sprzedawcy nie znają angielskiego?

Tymczasem legniccy inspektorzy handlowi zamknęli już sklep w swoim mieście. Powodem było złe tłumaczenie na język polski etykiet znajdujących się na specyfikach. O sprawie poinformowało Radio Wrocław.

Przedstawicielka Inspekcji Handlowej w Legnicy zaprosiła do współpracy tłumacza przysięgłego, dzięki któremu otrzymała oręż do walki z dopalaczami. Okazało się, że polskie etykiety znacznie odbiegają treścią od ich obcojęzycznych odpowiedników.
Przede wszystkim brakowało podstawowej informacji o tym, że specyfiki nie mogą być spożywane przez ludzi. Na obcojęzycznych etykietach taka informacja pojawiała się na każdym produkcie.

Co z Trójmiastem?

W ten sposób Inspekcja Handlowa w Legnicy postanowiła wycofać z obrotu 90 proc. produktów sprzedawanych w sklepie. Czy urzędnicy wreszcie znaleźli skuteczny sposób na walkę ze sklepami z dopalaczami? I czy tropem legnickich inspektorów podążą ich trójmiejscy koledzy. Do sprawy wrócimy w poniedziałek.
**Czytaj też:**

**

**