Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Uwaga śledzie, nadpływa szczupak

Renata Moroz
Za kilka lat obok dorsza, łososia, śledzika czy flądry na naszych talerzach pojawi się też bałtycki szczupak, sandacz czy sieja. Pod warunkiem, że będziemy postępować rozsądnie.

Za kilka lat obok dorsza, łososia, śledzika czy flądry na naszych talerzach pojawi się też bałtycki szczupak, sandacz czy sieja. Pod warunkiem, że będziemy postępować rozsądnie. Damy im czas by na dobre się w zatoce zadomowiły.
Niebawem będziemy łowić w Bałtyku ryby uchodzące za słodkowodne

Rozmowa z dr hab. Mariuszem Sapatą z Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego

- Uczono mnie, że szczupak. sieja, sandacz i płoć to ryby słodkowodne. Tymczasem gdyńscy radni przegłosowali właśnie uchwalę tyczącą dofinansowania programu zarybienia Zatoki Puckiej narybkiem tych gatunków. Czy to nie pomyłka?

- Gdy byłem studentem, a profesor Krzysztof Skóra, obecny szef stacji morskiej na Helu, robił magisterkę, pamiętam jak wypływał na zatokę łowić szczupaka. To był początek lat siedemdziesiątych. W parę godzin na wędkę wyciągnął kilka dorodnych sztuk. Potem z różnych przyczyn, w tym ingerencji człowieka w środowisko naturalne, szczupaki czy sieje zaniknęły. Teraz są warunki - coraz czystsza woda - do odtworzenia populacji tych ryb. Mała Zatoka Pucka ma przeciętnie ma około dwa i pół metra. głębokości. A to też dla szczupaka, siei czy sandacza ma znaczenie.

- A słona woda im nie przeszkadza ?

- Ta sól, w znikomej ilości bo proszę pamiętać o tym, iż Zatoka Gdańska ma 0,7 proc. zasolenia. Dla porównania Morze Północne ma 3,5 proc. Szczupak, czy inne ryby słodkowodne, są w stanie przystosować się do życia w takich warunkach. Mało dorastają tu do potężnych rozmiarów, znacznie większych niż w jeziorze. Z kolei rybom morskim, przykładowo dorszowi czy śledziowi, ta mała ilość soli ogranicza wzrost. Niech pani porówna takiego dorsza z Morza Północnego i naszego bałtyckiego. Te pierwsze są znacznie większe.

- W tej uchwale zaskoczył mnie też fakt, iż Gdynia chce zarybiać Zatokę Pucką.

- Gdyby ryby wiedziały, gdzie jest granica między Zatoką Pucką i Gdańską to by pewnie o paszport poprosiły. A tak poważnie - Zatoka Pucka kończy się w... Orłowie. Słowem Gdynia leży nad Zatoką Pucką zaś Sopot i Gdańsk nad Gdańską. Nie wolno jednak zapominać, że Zatoka Pucka jest częścią Zatoki Gdańskiej.

- Wracając do szczupaka. To drapieżnik. Musi żywić się innymi rybami. Wystarczy mu pokarmu?

- Natura, proszę pani, jest bardzo mądra. Gdy zatoka zamieniła się w ściek zamieszkała ją babka bycza, która nie ma wielkich wymagań bytowych. To gatunek u nas zupełnie obcy, niechciany. Rozprzestrzeniała się w sposób zastraszający. Teraz, gdy gminy zadbały o środowisko, zaczęły ograniczać spływ komunalnych ścieków i nawozów sztucznych do Bałtyku i możliwe jest zarybianie wspomnianym szczupakiem - natura ofiarowuje im pokarm pod postacią owej babki byczej. Wyrównuje rachunki.

- A pan kiedy ostatnio widział szczupaka w Bałtyku?

- Wiosną tego roku podczas badań w gdyńskiej marinie. Wpadł w sieci.

- Kiedy szczupak bałtycki trafi na mój talerz?

- Najwcześniej za trzy-cztery lata. Pod warunkiem, że będziemy postępować rozsądnie. Damy czas narybkowi na dobre się w zatoce zadomowić. Jakiś czas temu wypłynąłem w morze z pewnym rybakiem. Strasznie był zły na swoich kolegów, że z pewnej małej zatoczki, którą zarybiono okoniem "wybrali" niemal wszystkie ryby. Wściekał się, że nie dali się im tam zadomowić, rozgościć, rozmnożyć, tylko ciach - jak urosły - wyłowili co do jednego. Zapytałem go wówczas - a pan panie Kaziu łowił? Odrzekł - panie doktorze, no jak sąsiad łowił, a ja co, miałem się tylko przyglądać. Też wypłynąłem. Reasumując, rybom trzeba pozwolić wrócić do środowiska. A to wymaga czasu.

- A czego nam wkrótce na talerzu zabraknie?

- Pyta pani pewnie o dorsza?

- Jeśli nie zaprzestaniemy rabunkowej gospodarki morskiej ponoć zagraża mu zagłada. Unia kilka dni temu ponownie ograniczyła limity połowowe. Jest aż tak źle?

- Nie przesadzajmy. Dorsz był i jest. Choć prawda - jest go mniej. Ale powodem tej sytuacji nie jest tylko przekraczanie limitów połowowych narzucanych przez Unię Europejską. Słyszałem, że Polacy np. przekroczyli go trzykrotnie. Z ostatniego raportu komisarza unijnego, który sprawę badał wynika jasno, że nasi rybacy wykorzystali nawet... przyszłoroczny limit. Byłem świadkiem, jak pewien rybak zarzucał naukowcom, że przesadzają z tym dorszem. On łowił trzykrotnie więcej niż mógł. Jego koledzy również. I co ? Nic. Dorsza nie zabrakło. Niestety ten cytat znalazł się w raporcie unijnego komisarza. Dorsz to potężny problem, który trzeba analizować - politycznie, ekonomicznie i biologicznie. Paradoksalnie to właśnie rynek może pomóc dorszowi. Ta ryba żyje na głębszych wodach. Przy małej ilości dorsza, by zarobić trzeba będzie podnosić ceny. I wtedy portfel klienta może się zbuntować. Rybacy zaczną więc łowić mniej, co pozwoli gatunkowi urosnąć w siłę. Jest jeszcze jedna rzecz. Otóż, Norwegom chyba pierwszym na świecie udało się stworzyć dorszową farmę. Niewykluczone jest więc, że wkrótce zaleją rynek tanim dorszem hodowlanym. Zrobili to już z łososiem. Tak jak przewidywałem, hodowlany łosoś norweski, który nie ma co ukrywać smakowo jest gorszy, ja go nazywam papierowym - jest już znacznie tańszy niż ten dziki - bałtycki. A przez to chętniej kupowany.

- A śledzie? Mają się dobrze?

- Nic im nie grozi.

- A flądry, przepraszam - stronie - bo tak się ten gatunek nazywa.

- Mają się doskonale.

- Tyle, że te gatunki to takie trabanty wśród ryb. A taki dorsz, czy szczupak to smakowe mercedesy. Znając sytuację w jakiej znalazł się dorsz, wierzy pan, że uda się jednak przywrócić szczupaka w zatoce?

- Z tym smakowym mercedesem - jak to pani określiła - to przesada. Przypomina mi się takie hasło z lat 70.: "Jedzcie dorsze, g... gorsze" (śmiech). Mam jednak nadzieję, bo nadal mam wiarę w ludzi, że szczupak się utrzyma. Że przywrócimy go do środowiska i na nasze stoły. Zresztą szczupak to ryba przybrzeżna. A tu nie łowi się - powiedzmy w ilościach hurtowych. Jeśli na początku pozwolimy mu rozmnożyć się, zaaklimatyzować, to przetrwa.

- Dziękuję za rozmowę.

Dr hab. Mariusz Sapota
Ukończył Uniwersytet Gdański na kierunku biologia morza, w 1994 roku obronił pracę doktorską z oceanologii, w ubiegłym roku przeprowadził habilitację. Pracuje w Instytucie Oceanografii UG. Specjalności: ichtiologia, oceanografia biologiczna. Jest autorem kilkudziesięciu prac naukowych i książek poświęconych biologii morza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto