Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Gdańsku przybywa mieszkańców. W Gdyni i Sopocie jest ich coraz mniej

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
W Sopocie z roku na rok jest coraz mniej mieszkańców. Są też oni coraz starsi. Z podobnymi problemami boryka się Gdynia. Oficjalnie władze miast nie widzą powodu do niepokoju
W Sopocie z roku na rok jest coraz mniej mieszkańców. Są też oni coraz starsi. Z podobnymi problemami boryka się Gdynia. Oficjalnie władze miast nie widzą powodu do niepokoju Karolina Misztal
Tylko w ubiegłym roku Gdańsk zyskał ponad tysiąc nowych mieszkańców. W odwrocie są Gdynia i Sopot, których społeczności zmniejszyły się odpowiednio o 222 i 330 osób. W Gdańsku się cieszą, a sąsiedzi pomorskiego lidera zastanawiają się, jak zahamować niekorzystną tendencję demograficzną.

- To, że Gdańsk w przeciwieństwie do większości miast nie wyludnia się, a wręcz odwrotnie, jest dowodem, że wbrew ponurym przepowiedniom niektórych "znawców" nie chcemy i nie jesteśmy jak amerykańskie Detroit - mówi Andrzej Bojanowski, wiceprezydent Gdańska. - W naszym mieście są sprzyjające warunki do życia, atrakcyjne miejsca pracy, bogata oferta rekreacyjna, sportowa i kulturalna. Co zresztą potwierdzają coraz liczniej odwiedzający nas turyści. Gdańsk jest po prostu przyjazny dla mieszkańców. Ich większa liczba to także wyższe dochody budżetu miasta. Dzięki temu mamy więcej pieniędzy na zaspokajanie potrzeb gdańszczan.

Wiceprezydent Bojanowski nawiązał tym samym do ostatnio pojawiających się zarzutów ze strony przeciwników niektórych miejskich inwestycji, przede wszystkim ul. Nowej Spacerowej. Zdaniem m.in. przedstawicieli Forum Rozwoju Aglomeracji Trójmiejskiej, tego typu filozofia rozwijania transportu w mieście może doprowadzić do wyludniania się Gdańska, jak dzieje się to obecnie m.in. w Detroit i Houston, gdzie domknięto miejską sieć dróg.
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski zauważa natomiast, że kurort jest miastem kameralnym i zabytkowym. Spadek liczby mieszkańców zbytnio go nie martwi.
- Sopot 20 lat temu był miastem mocno przeludnionym, z duża liczbą lokali wspólnych - mówi Jacek Karnowski. - Dzisiaj nikt nie chce już tak mieszkać. Nie budujemy dużych osiedli czy wysokościowców, bo Sopot jest miastem kameralnym, w dużej części objętym opieką konserwatorską. Nie mamy przedmieść, terenów do zabudowy, które tak naprawdę decydują o napływie ludności do Gdańska. To tam powstają nowe osiedla, a w centrach miasta liczba ludności maleje. W Sopocie nie brakuje pracy, tylko dostępnych mieszkań. Dlatego od kilku lat realizujemy program budownictwa komunalnego. Powstało już ponad 120 mieszkań, kolejne 200 jest w przygotowaniu.

Planujemy także ograniczenie systemu bonifikat w sprzedaży mieszkań komunalnych najemcom, aby nie trafiały one na rynek wtórny i nie stawały się tylko apartamentami na wynajem dla turystów.

Joanna Grajter, rzecznik Urzędu Miasta w Gdyni, podkreśla z kolei, że o wyludnianiu się najmłodszej z trójmiejskich miejscowości decydują przede wszystkim wysokie ceny mieszkań, narzucone przez deweloperów. - Nasi mieszkańcy przeprowadzają się więc do okolicznych gmin, Rumi, Redy, Bojana czy Koleczkowa - mówi Joanna Grajter. - De facto są to jednak dalej gdynianie. W Gdyni pracują, spędzają wolny czas, odwiedzają kina i restauracje. Zostawiają tutaj pieniądze. Czują sentyment do Gdyni i kibicują naszym drużynom sportowym.

Korzystna dla Gdańska tendencja demograficzna i moda na zamieszkanie w tym mieście zauważalna jest dopiero w kilku ostatnich latach.

Jeszcze siedem lat temu pomorski lider borykał się z podobnymi problemami co jego mniejsi sąsiedzi. W 2008 r. liczba mieszkańców spadła do 455 581 i była aż o 6 tys. niższa od tej, jaką zanotowano w 2014 r. Oznacza to, że w ostatnich kilku latach miasto zasiliło więcej osób, niż mieszka obecnie w niektórych jego dzielnicach, takich jak Matarnia (5,8 tys.), Przeróbka (4,5 tys.), Strzyża (5,6 tys.).

Z kolei Sopot przez ostatnie dziesięć lat stracił już ponad 3 tys. mieszkańców, blisko 8 procent całej populacji, a tendencja ta niestety się utrzymuje. Już niemal 23 proc. sopocian to osoby po 65 roku życia. Wpływ na to mają bez wątpienia wysokie ceny mieszkań, które odstraszają młode osoby od osiedlania się w Sopocie. Za metr kwadratowy własnego M zapłacić trzeba na rynku wtórnym niemal 8,8 tys. zł. Średnie ceny nowych mieszkań są jeszcze wyższe, osiągnęły pułap 12,7 tys. zł za metr kw. Pod tym względem z kurortem rywalizować może jedynie Warszawa. Stawki za wynajęcie mieszkania w Sopocie także należą do najwyższych w kraju.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto