Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Gdańsku ruszyła kardiochirurgia dziecięca. Zoperują sto małych serc

J. Gromadzka-Anzelewicz
Potworny lęk na przemian z ogromną nadzieją wypełniał wczoraj serca Ani i Tomasza z Kartuz - rodziców ciężko chorego Karolka. Ich maleńki synek przeszedł wczoraj w gdańskim Szpitalu Wojewódzkim niezwykle ciężką i ...

Potworny lęk na przemian z ogromną nadzieją wypełniał wczoraj serca Ani i Tomasza z Kartuz - rodziców ciężko chorego Karolka. Ich maleńki synek przeszedł wczoraj w gdańskim Szpitalu Wojewódzkim niezwykle ciężką i trudną operację.

Choć zabiegi zamknięcia tzw. przetrwałego przewodu Botalla przeprowadza się na oddziałach kardiologicznych czy kardiochirurgicznych w kraju rutynowo, to wczorajsza operacja trwale zapisze się w historii gdańskiej i polskiej medycyny. Po pierwsze dlatego, że maleńki Karolek otworzył wczoraj jej nowy rozdział pod nazwą "kardiochirurgia dziecięca w Gdańsku". Po drugie, pacjent był tylko trochę większy od dłoni kardiochirurga. Karolek ważył bowiem 800 gramów. O sto gramów więcej niż w momencie swoich narodzin.
Chłopczyk przyszedł na świat 25 listopada w szpitalu na gdańskiej Zaspie. Taki bezpieczny poród w dramatycznej sytuacji, bo w 24 tygodniu ciąży, Ania zawdzięcza przytomności umysłu ginekologa z Kartuz. Gdyby nie dostrzegł zagrożenia i natychmiast nie skierował Ani do Gdańska, ważący 700 g noworodek nie miałby szans na przeżycie. Jak się potem okazało - obarczony był też wadą serca - tzw. przetrwałym przewodem Botalla.
- Przewód ten jest niezbędny dziecku w życiu płodowym - tłumaczy dr med. Maciej Chojnicki, specjalista kardiolog, jeden z członków nowej kardiochirurgicznej ekipy Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży. - U zdrowego noworodka przewód Botalla fizjologicznie zamyka się w kilka dni po urodzeniu, u wcześniaka, z powodu niedojrzałego układu sercowo-naczyniowego, bywają z tym kłopoty. Gdy się nie zamknie, powoduje przeciążenie serca i płuc, upośledza ukrwienie całego organizmu, w tym mózgu i jelit, co może okazać się groźne nawet dla życia dziecka. Tak było w przypadku Karola. Z powodu niedokrwienia jelit chłopczyk przeszedł już jeden zabieg na początku grudnia, w tym samym - Wojewódzkim Szpitalu w Gdańsku. Przyczyną tych dolegliwości był zdaniem lekarzy właśnie niezamknięty przewód Botalla. Kardiochirurdzy postanowili więc zamknąć go sami.
- U dzieci większych, o wadze sześciu, siedmiu kilogramów, można to zrobić metodą bezinwazyjną - tłumaczy dr Chojnicki. - Przez naczynie udowe, za pomoca cewnika, wprowadza się do przewodu specjalny korek. U tak małych noworodków jest to niemożliwe. Czekanie, aż chłopiec urośnie, oznaczałoby dla niego wyrok śmierci. Co prawda czasem ta wada serca przebiega niezwykle łagodnie i bywa rozpoznawana nawet w życiu dorosłym, jednak dla Karola stanowiła ogromne zagrożenie.
Lekarze zdecydowali, że nie wyślą ciężko chorego chłopca na drugi koniec Polski, tylko pomogą mu tu, na miejscu, w Gdańsku. Operacja Karolka rozpoczęła się około południa i zajęła dwie godziny. Cały zabieg trwał ponad cztery - ze względu na niezwykle trudne przygotowanie anestezjologiczne. Znieczulenie do operacji, czyli "uśpienie" takiego okruszka, to niezwykle trudne zadanie dla anestezjologa. W przypadku Karolka robiła to dr Joanna Hinc-Kasprzyk. Sam zabieg przeprowadzili dr med. Ireneusz Haponiuk oraz dr med. Mariusz Sroka. Wymagał od nich olbrzymiej cierpliwości i precyzji. Zakończył się pełnym sukcesem. Karolek będzie zdrowy!
W ogromnej mierze malutki pacjent zawdzięcza to również szczęśliwemu zbiegowi okoliczności. Gdy docent Piotr Czauderna zaczął planować utworzenie ośrodka kardio- chirurgii dziecięcej na Wybrzeżu, na stałe do Gdańska postanowił wrócić dr Haponiuk. Jako uczeń prof. Religi ponad 12 lat przepracował w Śląskim Centrum Chorób Serca. Ma na swoim koncie ponad 600 operacji kardiochirurgicznych u dzieci, przeprowadzał również trans- plantacje serca. Jako jeden z niewielu lekarzy zna się na ECMO - terapii, która polega na ciągłym, pozaustrojowym natlenianiu dzieci ze skrajną niewydolnością oddechową. Ta metoda to często jedyna szansa np. dla noworodka, który w trakcie porodu zachłyśnie się smółką. Za około pół roku metoda ta ma być stosowana również w Gdańsku.
Rocznie będzie można dzięki niej uratować około dziesięciorga dzieci. Pod warunkiem, że Narodowy Fundusz Zdrowia znajdzie na sfinansowanie tej metody pieniądze. Na razie za operacje serca u dzieci płaci tylko Ministerstwo Zdrowia. Za operacje i dwa dni pobytu w szpitalu...

Pomorze było pustynią
Dr hab. med. Piotr Czauderna, kierownik Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży AMG

Na północ od linii Poznań - Warszawa nie ma ani jednego ośrodka kardiochirurgii dziecięcej - ten argument przekonał w końcu decydentów, którzy zgodzili się na operacje serca u dzieci w Gdańsku. Dzięki temu ciężko chorych noworodków nie trzeba już będzie wysyłać na operacje do Łodzi czy Warszawy. Dla medycznego personelu oznacza to koniec wielu dramatycznych sytuacji - miejsce w szpitalu w Łodzi czeka, a nie ma samolotu sanitarnego. Albo - jest samolot, ale ze względu na pogodę nie może wystartować. Dzięki tej decyzji, my - lekarze - będziemy mogli skuteczniej pomagać naszym pacjentom.
Wadom serca często towarzyszą - dla przykładu - problemy brzuszne. Teraz wreszcie będziemy mogli leczyć dzieci kompleksowo.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto