Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W krzywym zwierciadle. Czyli co przeszkadza pasażerom i kierowcom komunikacji miejskiej w Trójmieście

Kamil Kusier
Kamil Kusier
Przemyslaw Swiderski
W krzywym zwierciadle, czyli o kierowcach, motorniczych i pasażerach, którzy nieustannie mają do siebie pretensje, ale pierwsi bez drugich i drudzy bez pierwszych nie mogliby funkcjonować. Jak komunikacja długa i szeroka w Trójmieście, tak wspólnych pretensji obydwu stron jest również bardzo wiele. Część z nich, w pełni uzasadniona, część wydaje się natomiast absolutnie absurdalna. Czy to nasza cecha, aby zawsze szukać przyczyny, a niekoniecznie znajdować rozwiązanie?

Komunikacja miejska w Trójmieście. Kto i do kogo ma o co pretensje?

Komunikacja miejsca w Trójmieście funkcjonuje niemalże całodobowo. Pierwsi kierowcy czy motorniczy do pracy przychodzą jeszcze przed godziną 2 w nocy, ostatni dwadzieścia godzin później. Wszystko po to, aby w sposób bezpieczny dowieźć mieszkańców Gdańska, Sopotu, Gdyni i okolic do pracy, szkoły czy domu.

W związku z licznymi skargami czytelników "Dziennika Bałtyckiego" wybraliśmy dwanaście najciekawszych, a może i najzabawniejszych, którymi chcemy się z Wami podzielić, ale również przedstawić wersję drugiej strony. Jak dany problem widzi pasażer, a jak kierowca czy motorniczy? Co dzieje się zgodnie z prawem, a co mogłoby funkcjonować nieco lepiej? I na koniec czy warto być zwyczajnie miłym?

Opóźnienie autobusu, czyli prawda o magicznych trzech minutach

Jak pewnie większość osób zauważyła na przystankach komunikacji miejskiej, a dokładniej na rozkładzie jazdy znajduje się adnotacja, która informuje, że zarówno autobus, jak i tramwaj może przyjechać bez konsekwencji minutę przed czasem lub trzy minuty po czasie. Co to oznacza w praktyce? Warto wyjść wcześniej lub po prostu sprawdzić na dostępnych platformach w internecie, czy nasz autobus, trolejbus lub tramwaj w ogóle na przystanek dojedzie. Co jednak z konsekwencją opóźnienia?

- Dotyczy tylko kierowców - mówi pan Przemysław, kierowca autobusu w Gdańsku. - Jeżeli kierowca nie wpisze w kartę pracy przyczyn opóźnienia to straci część premii, o ile oczywiście, ktoś go potem z tego rozliczy. Inaczej rzecz się ma z odjazdem przed czasem. Tutaj Zarząd Transportu Miejskiego potrafi napisać skargę nawet w przypadku 2 sekund. Czy to właściwe? Moim zdaniem to spora przesada.

Inaczej ten problem widzą pasażerowie, którzy przez liczne opóźnienia komunikacji miejskiej niekiedy nie mogą dojechać do pracy.

- Kilka minut różnicy, to czasami nawet godzina spóźnienia do pracy, gdy ucieknie nam inny autobus lub tramwaj, na który chcieliśmy się przesiąść - informuje pani Bożena, mieszkanka Gdańska. - Pracodawca nie patrzy wtedy, dlaczego się spóźniliśmy, tylko dlaczego tak późno wyszliśmy. Utrata premii niekiedy więc działa w dwie strony.

O tym, że komunikacja miejska w Trójmieście nie jest najlepiej skomunikowana informowaliśmy wiele razy. Doskonale to widać np. w nocy i nad ranem, gdy pociągi SKM dojeżdżające do Gdańska Głównego mają kilka, czasami kilkanaście minut opóźnienia, a autobus nocny odjechał z przystanku.

- Brakuje ścisłej współpracy między przewoźnikami - mówi pan Marek z Sopotu, który codziennie dojeżdża do pracy do Gdańska. - Nauczyłem się już, aby wychodzić wcześniej, choć nie ukrywam, że czasami zdarzy się kierowca, który sprawdzi czy pociągi SKM już przyjechały i poczeka te 3-4 minuty.

Nasi rozmówcy zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt. Opóźniony autobus przyjedzie, opóźniony tramwaj już nie. Autobusu nic nie zastąpi, tramwaj zastąpi zaś autobus.

Znikający autobus sprzed oczu

- Stałam na przystanku Orunia Górna, na przystanku stał autobus linii 162, który miał odjazd za 3 minuty - mówi pani Monika,

która mieszka nieopodal pętli autobusowej. - Niecałą minutę przed odjazdem uprzejmy kierowca grzecznym tonem poprosił nas, abyśmy wysieli i odjechał. Gdy zadzwoniłam do ZTM okazało się, że autobus ten pojechał na pętlę Łostowice - Świętokrzyska i zastąpił tramwaj. Nie rozumiem tego, dlaczego kierowca nie mógł nas zabrać, skoro i tak później - już jako tramwaj - jechał w tym samym kierunku.

Z odpowiedzią przychodzą kierowcy, którzy tłumaczą, że decyzja nie należy do nich.

- Dostajemy telefon od dyspozytora lub ZTM i musimy wykonać polecenie służbowe - mówi pan Krzysztof, kierowca autobusu. - Nie jest tak, że nie chcemy zabrać pasażerów, po prostu nie możemy. Nawet taki przejazd z pętli do pętli bez pasażerów musimy wpisać do karty pracy z wyszczególnieniem przejechany kilometrów, inaczej byśmy mieli problemy.

Czy takie zachowanie jednak jest zasadne? Czy tramwaje powinny mieć w takiej sytuacji priorytet nad autobusami? W pewnym sensie na pewno, ale pozostawienie pasażerów bez dojazdu jest już kwestią niewybaczalną.

"Stojąc w drzwiach kierowca odjechał z przystanku, na szczęście zdążyłem wyjąć nogę"

Przed Świętami Bożego Narodzenia zgłosił sie do redakcji "Dziennika Bałtyckiego" pan Marek, który opisał swoją sytuacją związaną z kursem autobusu miejskiego w Gdyni.

Nasz czytelnik miał podróżować linią 160. Jak sam przyznał w autobusie rozmawiał przez telefon, co miało zdenerwować kierowcę, który w niezbyt świątecznych słowach wdał się z pasażerem w niepotrzebną polemikę. Następnie pan Marek opuścił autobus i najprawdopodobniej pozostawił jedną nogę w drzwiach.

- Jak stanąłem w drzwiach, żeby spisać jego (kierowcy red.) numer, ruszył z moją nogą w środku, na szczęście zdążyłem ją wyjąć - pisał pan Marek.

- To absurdalna sytuacja - mówi pan Adrian, kierowca autobusu. - Nie jest możliwe, żeby kierowca ruszył z otwartymi drzwiami z przystanku. Musiałby wówczas celowo wyłączyć hamulec postojowy, ale i tak wówczas by nie mógł w trakcie jazdy zamknąć drzwi, jak sugeruje to pasażer.

Prawda w takich sporach najczęściej leży po środku. Warto pamiętać o bezwzględnym zakazie rozmów z kierującym autobus, trolejbus czy tramwaj. Taki zakaz mógłby też dotyczyć pasażerów. Jak wskazują kierowcy, ale i inni pasażerowie - nie ma nic bardziej irytującego, aniżeli głośna rozmowa pasażera przez telefon z drugą osobą.

Wulgarny, śmierdzący, śpiący, agresywny, czyli jaki pasażer nam przeszkadza

- Najbardziej denerwujący są ludzie, którzy nieustannie przeklinają w autobusie, a szczególnie, gdy robią to rozmawiając przez telefon - mówi pani Zofia, która najczęściej korzysta z autobusu linii 150 i 152 w Gdyni. - Jestem zbulwersowana tego typu zachowaniem, szczególnie, że coraz częściej dotyczy ono młodych ludzi.

Co kierowca może zrobić w takiej sytuacji? Praktycznie nic, prócz poproszenia o uszanowanie woli innych pasażerów.

- Nie możemy reagować w inny sposób, aniżeli zwrócenie uwagi - mówi pani Patrycja, kierowca autobusu w Gdyni. - Czasami na zbyt pobudliwych pasażerów działa zgaszenie silnika, czasami powiadomienie służb. Zwłaszcza ten ostatni sposób skutecznie uspokaja zbyt natarczywe osoby.

Podobnie jest z osobami bezdomnymi, które zwłaszcza zimą szukają schronienia i ciepła w autobusie. Co w tej sytuacji może zrobić kierowca?

- Nic - ucina krótko pan Marek, kierowca z Gdańska. - Możemy zwrócić uwagę, wezwać Zarząd Transportu Miejskiego i czekać. Raz, że ze względów higienicznych i pandemicznych nie możemy dotykać pasażera, dwa, przepisy nam ego zabraniają. Gdybym dotknął tego człowieka, a jemu coś by się stało, odpowiedziałbym za to karnie. Gra niewarta świeczki, zwłaszcza za tak niskie pieniądze.

Jak podkreślają kierowcy i motorniczy często w ich pracy zdarza się spotykać również i agresywne osoby. Znany jest przypadek pobicia kierowcy we Wrzeszczu w Gdańsku.

- Pamiętam sytuację z linii 178, gdy w autobusie uruchomiona była klimatyzacja, zaś jeden pasażer non stop zarzucał mi, że mam tą klimatyzację włączyć lub otworzyć okna - mówi pan Krzysztof, kierowca. - Problem polega na tym, że w chwili uruchomienia klimatyzacji okna w pojeździe się blokują. Na nic zdały się moje prośby do pasażera, który po krótkim czasie zaczął mi ubliżać i grozić, że dojedzie mnie jak będę wracał z pracy. Dla nas to czasami prawdziwy strach, zanim służby dojadą na miejsce, mogłoby być różnie.

Kierowcy autobusów miejskich w Gdańsku i w Gdyni od lat walczą o to, aby skutecznie oddzielić ich od pasażerów. Szyba, która tak naprawę nie chroni przed niczym nie jest odpowiednim zabezpieczeniem kierowcy. Czy w przyszłości to się zmieni? Patrząc po nowej flocie trójmiejskich przewoźników odpowiedź nasuwa się jedna. Nie.

"Szarpie jakby ziemniaki woził"

- Jechałem ostatnio autobusem linii 123, kierowca tak szarpał autobusem, jakby pierwszy raz w życiu wsiadł za kierownicę - mówi pan Mirosław, mieszkaniec Dolnego Miasta. - Nie wiem kto szkoli tych kierowców, ale część z nich odnoszę wrażenie czasami specjalnie szarpie autobusem, albo zbyt gwałtownie hamuje, aby tylko uprzykrzyć nam, pasażerom życie.

Do redakcji "Dziennika Bałtyckiego" zgłosił się ostatnio czytelnik, który twierdził, że spora część autobusów - delikatnie mówiąc - jeździ niesprawna lub z mniejszymi czy większymi usterkami, które czasami widać z pozycji pasażera, gdy spojrzy się na tablicę rozdzielczą.

Gdy pytamy pracowników komunikacji miejskiej o zaistniałą sytuację, zgodnie milczą, jedynie dodając, że niektóre pojazdy - zwłaszcza te starsze - "już tak mają".

Rowery, wózki dziecięce i hulajnogi

- Kierowca wyrzucił mnie z autobusu, bo miałam ze sobą rower - oburza się pani Irena z Sobieszewa. - Planowałam podróż po Wyspie Sobieszewskiej z przyjaciółką rowerami. Niestety pierwszy autobus nie otworzył nam nawet drzwi, drugi kierowca poinformował nas, że nie ma możliwości, abyśmy pojechały autobusem, co więcej dodał, że nie zabierze nas żaden inny.

Jak podkreślają kierowcy problem przewożenia rowerów, wózków inwalidzkich, wózków dziecięcych, czy ostatnio popularnych hulajnóg to najczęściej zgłaszany problem przez pasażerów.

Kogo traktować priorytetowo? Kto powinien mieć miejsce w autobusie, a kto nie? Tutaj z odpowiedzią przychodzi Uchwała Rady Miasta Gdańska z dnia 20 stycznia 2020 roku. W punkcie 12 ustawy czytamy, że "przed osobą z rowerem pierwszeństwo podczas zajmowania miejsca w pojeździe mają osoby niepełnosprawne na wózkach inwalidzkich oraz pasażerowie z wózkami dziecięcymi".

Co jednak z sytuacją, gdy rowerzysta jest już w autobusie? Tutaj kierowca tak naprawdę nie może nic zrobić.

- Nie wyrzucę przecież z autobusu człowieka - mówi pan Andrzej, kierowca. - Większy problem obecnie jest z wózkami dziecięcymi i wózkami inwalidzkimi, ściślej rzecz ujmując, ze skuterami. Tych pierwszych w pojeździe mogę zabrać jedynie dwa, skutera służącego równocześnie za wózek elektryczny już zabrać nie mogę. Pasażerowie często tego nie rozumieją, zaś obrywa się potem nam i to my musimy słuchać skarg i obelg, jakimi to złymi ludźmi jesteśmy.

Podobnie rzecz się ma z elektrycznymi hulajnogami i rowerami, których zgodnie z przepisami nie wolno przewozić. Pasażerowie często nie zdają sobie też sprawy, co może im grozić za przewóz tego typu urządzeń.

Jak czytamy w zarządzeniu nr 342/20 Prezydenta Miasta Gdańska z dnia 13 marca 2020 roku za naruszenie przepisów o zabieraniu ze sobą do pojazdu zwierząt i rzeczy, a w szczególności za zabieranie ze sobą do pojazdu rzeczy wyłączonych z przewozu, albo rzeczy dopuszczonych do przewozu na warunkach szczegółowych – bez zachowania tych warunków - grozi opłata dodatkowa w wysokości 88 zł.

Podobnie jest z zatrzymaniem pojazdu. Obecnie za nieuzasadnione zatrzymanie czy to autobusu czy tramwaju zapłacimy 660 zł. Jak podkreślają zgodnie i pasażerowie, i kierowcy, choć czasami dochodzi do tego typu sytuacji, to nie spotkali się jeszcze z sytuacją, kiedy to Centrala Ruchu, która przyjeżdża na wezwanie kierowcy kiedykolwiek nałożyła karę na niesfornego pasażera.

Dobre praktyki, czyli szansa na odrobinę zrozumienia

Nie tylko na pretensjach kończy się wspólna podróż. Sporadycznie, ale również zdarzają się pochwały. Te najczęściej dotyczą sytuacji, gdy kierowca lub motorniczy poczekał na przystanku lub po prostu zachował się normalnie, co w odbiorze społecznym uchodzić może za nadzwyczajnie.

W tym całym wyścigu, w którym uczestniczymy każdego dnia warto pamiętać też o kilku zasadach, w tym o jednej najważniejszej, że w komunikacji zbiorowej nie podróżujemy sami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto