Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Mirosławcu było wyjątkowo dużo katastrof. Tajemnica "przeklętego lotniska"

Dorota Abramowicz
To są różne tragedie, oddzielone od siebie o 67 lat. Ofiarami padli ludzie różnych narodowości, chociaż wykonujący ten sam zawód. Zawód pilota wojskowego. Łączy je miejsce - lotnisko w Mirosławcu.

To są różne tragedie, oddzielone od siebie o 67 lat. Ofiarami padli ludzie różnych narodowości, chociaż wykonujący ten sam zawód. Zawód pilota wojskowego. Łączy je miejsce - lotnisko w Mirosławcu.
O tej dramatycznej katastrofie do dziś mówi cała Polska. Styczeń 2008 roku. O godzinie 19.07 obok lotniska wojskowego w Mirosławcu rozbija się samolot Sił Powietrznych CASA C-295 z dwudziestoma osobami na pokładzie ginie czterech członków załogi i 16 wysokich rangą oficerów lotnictwa. Samolot z niewyjaśnionych jeszcze przyczyn spada na tory kolejowe, ponad 300 metrów na lewo od osi lotniska. Żałoba narodowa, specjalne komisje badają przyczyny, które sprawiły, że nowoczesny samolot, prowadzony przez najlepszych pilotów miał problem z lądowaniem.

Kilka dni po tragedii do redakcji trafia list jednego z naszych czytelników. Zbigniew Hajduk pisze: "Są sprawy trudne do zdefiniowania, czy wręcz niewymierzalne. Odsyłam do książki Zbigniewa Flisowskiego, wydanej przez Wydawnictwo MON w 1976 r. "Pomorze - reportaż z pola walki", gdzie na stronach 87-89 opisane są dziwne przypadki, jakie zdarzały się w latach 1942-1945 (luty) poprzednim użytkownikom tego lotniska, Niemcom. Niemiecki dowódca wprawdzie nie zginął na własnym lotnisku, ale został karnie usunięty ze stanowiska za zbyt wiele ofiar tych dziwnych wypadków".

Fatum? Złe usytuowanie? Niewytłumaczalne zjawiska meteorologiczne? A może tylko przypadkowy zbieg okoliczności?

Na temat przyczyn katastrofy w Mirosławcu nie chce dziś mówić oficjalnie żaden przedstawiciel wojska. Nawet, jeśli rozmowa ma dotyczyć rozważań na temat klimatu na obszarze Pomorza Zachodniego lub czynników wpływających na wybór lokalizacji jakiegokolwiek lotniska wojskowego.
- To kwestia kontekstu - tłumaczy szczerze Bartosz Zajda, rzecznik dowódcy Marynarki Wojennej, gdy proszę go o kontakt z wojskowym meteorologiem. - Jakakolwiek nasza wypowiedź w kontekście wydarzeń w Mirosławcu jest niemożliwa.

Groby lotników utworzyły dwie długie alejki...

Zbigniew Flisowski, autor książki "Pomorze - reportaż z pola walki" nie żyje już od 13 lat. Wielka szkoda, bo rozmowa z nim mogłaby wyjaśnić wiele wątpliwości. Ten autor książek historycznych, publicysta, uczestnik walk o Pomorze, Odrę i Berlin jako żołnierz 2 Warszawskiej Dywizji Piechoty im. J.H Dąbrowskiego nie tylko brał udział w przełamywaniu Wału Pomorskiego, ale także już kilkadziesiąt lat po wojnie osobiście odwiedził Mirosławiec. Tam spotkać się miał z Alfonsem Karczewskim, Polakiem mieszkającym w niemieckim Mirosławcu ( Markisch-Friedland ) jeszcze przed wojną. Ów wiekowy w tym czasie świadek opowiadał byłemu żołnierzowi o swej pracy na niemieckim lotnisku.

"Lotnisko niemieckie pod Mirosławcem było dobrze zagospodarowane - pisze w swej książce Zbigniew Flisowski. - W 1939 roku ukończono dwa nowoczesne oszklone hangary i kilkadziesiąt baraków oraz budynek dowodzenia. W latach 1941-1942 lotnisko przemieniono na szkolne. (...)Miast dwusilnikowych samolotów pojawiły się jednosilnikowe szkolne myśliwce. Mniej więcej po roku okrutna zaraza techniczna ogarnęła szkolne samoloty. Nowe maszyny, które przychodziły tu z fabryk, zachowywały się przedziwnie. Gdy młody pilot podchodził do lądowania i chciał wyrównać lot, tracił nagle panowanie nad maszyną i rozbijał się. Liczne puste wypalone miejsca w okolicznych lasach - osmalone polany długo świadczyły o wypadkach. Po Markisch-Friedland długo chodziły wieści o sabotażu. Przyjechała specjalna komisja z Berlina, dowódcę ośrodka szkoleniowego w randze obersta usunięto karnie, bo na cmentarzu mirosławieckim groby lotników utworzyły już dwie długie alejki."
Mirosławiec został zdobyty po ciężkich walkach 10 lutego 1945 roku. Niemiecka ludność wyjechała, rozmówca Zbigniewa Flisowskiego był jedynym świadkiem tamtych wydarzeń. Nikt już nie pamięta o problemach niemieckich lotników...

Fatum czy sabotaż?

Zweryfikowanie opowieści zamieszczonej w książce Zbigniewa Flisowskiego nie jest sprawą prostą. Prawdziwi pasjonaci historii lotnictwa wcale nie muszą być historykami. Trudno zresztą znaleźć osobę, która poświęciłaby cały czas na dokładne badanie dziejów jednego, niewielkiego lotniska wojskowego.
Docieram do jednego ze znawców historii lotnictwa na Pomorzu. Prosi o nie podawanie nazwiska - pracuje w instytucji, która porozumiewa się z dziennikarzami za pośrednictwem rzeczników prasowych.
- Dokładnie znam książkę pana Flisowskiego, ale nie przyjmowałbym wszystkich zawartych w niej informacji za pewniki - twierdzi nasz rozmówca. - Szczegółowo interesuję się polskim lotnictwem i w książkach tego autora znalazłem wiele błędów i przekłamań, dotyczących zwłaszcza historii walk o Trójmiasto. Tam, gdzie Flisowski rzeczywiście był, mógł zdobyć wiele ciekawych danych. Często jednak opierał się o rosyjskie archiwa, w których znajdowały się nie do końca rzetelne wspomnienia dowódców.

Znawca nigdy nie spotkał się z informacjami na temat fatum, prześladującym akurat to lotnisko. Zwraca jednak uwagę na inny, możliwy powód częstych katastrof.
- Trzeba by było sprawdzić, gdzie niemieckie samoloty szkoleniowe były remontowane - mówi. - Może w grę wchodzi sabotaż? Z tego, co wiem wiele samolotów niemieckich trafiało do zakładów remontowych na terenie okupowanej Polski - do Okęcia, Mielca, a nawet do warsztatów w Gdyni. W zakładach pracowali także polscy robotnicy przymusowi. "Obsesja sabotażowa" i częstość wypadków lotniczych doprowadziły do tego, że w Mielcu nawet stosowano dość ciekawe zabezpieczenie - na pokład samolotu, wyruszającego na tzw. oblot techniczny zabierano jako zakładnika jednego z polskich robotników. Ryzyko śmierci wymuszało rzetelność pracy.

Lotnisko tu, lotnisko tam

Co wpłynęło na lokalizację lotniska akurat w Mirosławcu? Czy wcześniej badano występujące tam zjawiska klimatyczne?
Zdobycie odpowiedzi na te pytania jest dziś praktycznie niemożliwe. W Polsce po wojnie wybudowano tylko jedno nowe lotnisko - w 1974 r. Gdańsku Rębiechowie.
- Trudno mi odpowiedzieć, jakie badania wykonywano przed wybudowaniem od podstaw naszego lotniska - mówi dzisiejszy dyrektor Portu Lotniczego w Gdańsku, Henryk Machczyński. - Na pewno opracowano dokładny plan zagospodarowania, biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu, odległość od Trójmiasta, drogi dojazdowe.

Niemcy, budując jeszcze przed wojną lotnisko w Miroslawcu prawdopodobnie nie przeprowadzali kompleksowych badań. Liczyły się dwa czynniki - płaski teren i bliskość innych poligonów wojskowych.Traktat Wersalski i utrata po I wojnie światowej ziem na wschodzie zmusiła władze Rzeszy do szukania gdzie indziej miejsca na ćwiczenia wojska. Idealnie nadawały się do tego "prowincjalne" tereny w Bornym Sulinowie i Drawsku Pomorskim.

Pozostaje jednak najważniejsze pytanie - czy naprawdę w Mirosławcu masowo, z nieznanych przyczyn ginęli lotnicy niemieccy? Czy rozmówca Flisowskiego mówił prawdę?
Kolejni rozmówcy kierują mnie do osoby, która - ich zdaniem - jest kompendium wiedzy na temat niemieckiego lotnictwa wojskowego w latach 1939-1945. To mieszkający w Toruniu Marek Murawski, autor wielu książek i artykułów poświęconych Luftwaffe. Murawski od 1985 roku jest członkiem Interessengruppe Deutsche Luftfahrt, utrzymuje też kontakt z większością istniejących związków byłych żołnierzy poszczególnych jednostek Luftwaffe.

Kwerenda u źródeł

- Pechowe lotnisko w Mirosławcu? - Marek Murawski powtarza z powątpiewaniem w głosie. - Znam książkę Flisowskiego, ale czy można to potwierdzić w dokumentach? Podejrzewam, że raczej nie. Proszę dać mi trochę czasu.
Zdaniem Murawskiego nie można łączyć wypadków niemieckich samolotów szkoleniowych tylko z jednym z wielu, prowincjonalnym lotniskiem szkoleniowym.
- Wypadki zdarzały się i nic w tym dziwnego - twierdzi historyk. - Po pierwsze był duży "przerób" młodych lotników, po drugie - latali oni na nie najlepszych samolotach. Zresztą żywot pilota Luftwaffe był krótki. Policzono, że w 1944 roku na froncie pilot przeżywał średnio... 14 dni. W kolejnych latach wojny stopniowo pogarszała się jakość niemieckich samolotów. Opowieści o sabotażystach, działających w fabrykach są raczej legendami tworzonymi już po wojnie. Przyczyną złej jakości była raczej masowość produkcji ( na początku wojny Niemcy produkowali 10 -12 tys. samolotów rocznie, pod koniec 1944 r. - już 44 tysiące) oraz pogarszająca się z roku na rok jakość materiałów używanych w fabrykach. Można tylko wspomnieć, że na początku wojny silnik wytrzymywał 150 godzin loty, a pod koniec, gdy stosowano do produkcji różnego rodzaju zamienniki - tylko 15 godzin...
A jak naprawdę było na lotnisku w Mirosławcu podczas wojny?

- Dotarłem do części dokumentów - mówi w kolejnej rozmowie Marek Murawski. - Pełna kwerenda trwałaby co najmniej tydzień, jednak już dziś można pokusić się o stwierdzenie, że niemieckie materiały nie potwierdzają opowieści o "przeklętym lotnisku".
Komendanci zmieniali się średnio co pół roku. Byli to przede wszystkim weterani, którzy trafiali do Mirosławca z frontu, by odpocząć i wyleczyć rany. Potem wracali do walki. Szkoła dla pilotów działała od 19 września 1939 r. do kwietnia 1941 r. Pierwszym komendantem był ppłk Sigfrid Lehmann, drugim - ppłk Eitel Roedyger von Manteuffel. Żaden z nich nie został zdegradowany. Później, na lotnisku zajęto się doszkalaniem załóg bombowców. Pierwszym dowódcą był major Helmut Kuster. Nie ma w dokumentach śladów jego degradacji.Po doszkalaniu załóg bombowców, w roku 1944 ponownie rozpoczęto szkolenia lotników myśliwskich.

Straty mieściły się w "normie". Bywały w czasie wojny dni, gdy Niemcy tracili nawet 150 lotników. Byli wśród nich także szkolący się w Mirosławcu.

Ale to żadne fatum.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto