Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W poszukiwaniu zaginionej czaszki

Jerzy Samp
Na tropach czaszki św. Barbary Ponad siedemset lat temu doszło w Paryżu do spotkania dwóch studiujących na Sorbonie (jednym z dwóch najstarszych uniwersytetów świata) - młodych mężczyzn.

Na tropach czaszki św. Barbary

Ponad siedemset lat temu doszło w Paryżu do spotkania dwóch studiujących na Sorbonie (jednym z dwóch najstarszych uniwersytetów świata) - młodych mężczyzn. Jeden miał na imię Eryk i pochodził z Danii, drugim był Genueńczyk – Senebaldus. Żacy zaprzyjaźnili się i nigdy nie zapomnieli o swoich studenckich czasach. Po latach Duńczyk objął tron po swoim ojcu Waldemarze, panując odtąd jako król Eryk IV, Genueńczyk zaś wyniesiony został na tron papieski i przyjął imię Innocentego IV. Dowodem przyjaźni miał być cenny dar, jakim papież postanowił umocnić prestiż duńskiego króla, a była nim relikwia świętej Barbary.

Tu należałoby przypomnieć, że czczona przez chrześcijan męczennica przyszła na świat około III wieku po Chrystusie w dalekiej Antiochii, Nikodemii lub Heliopolis, a więc na obszarze Cesarstwa Rzymskiego. Rozmaite teksty hagiograficzne podają zresztą także inne miejsca. Były to więc czasy prześladowania chrześcijan, ona zaś jako uczennica samego Orygenesa, która wbrew woli ojca – poganina przyjęła chrzest, miała się stać wkrótce jedną z ofiar tych prześladowań. Atrybutami nierozerwalnie związanymi z plastycznym wyobrażeniem Barbary są wieża, miecz i wiatyk.
Wieża, ponieważ - na wzór wschodni – w niej właśnie sądzone jej było spędzić w izolacji młode lata, miecz, którym zadał jej śmierć własny ojciec (Dioskur), gdy jako szesnastoletnia panna nie chciała się wyrzec nowej wiary, wreszcie kielich z hostią, z którym przybywa jako święta do ludzi umierających. Dodajmy też, że słowo "Barbara" znaczyło pierwotnie tyle, co „cudzoziemka”, bardziej zaś literacko – „obca wśród swoich”. Tak właśnie odczytywał je autor pomorskiego tryptyku „Wiatr od morza. Wisła. Międzymorze” – Stefan Żeromski.
W średniowieczu Barbarę zaliczano do kilkunastu najważniejszych świętych, mających sprawować stały „dyżur” opiekuńczy nad światem. Czczono ją jako patronkę ludzi, którzy znaleźli się w niebezpieczeństwie i nagłej potrzebie, osób wykonujących bardzo niebezpieczne zawody, m.in. rybaków i artylerzystów, także kobiet rodzących i ludzi poddawanych torturom. Z czasem jej kult zaczął się też szerzyć wśród górników i hutników. Przede wszystkim jednak uchodziła za patronkę dobrej śmierci.

Ofiara "prawa brzegowego"

Wracając więc do wspomnianego daru Innocentego IV, łatwo zrozumieć, jaką wagę miał ów hojny gest papieski. Właściwie jednak należałoby powiedzieć „miałby”, ponieważ relikwia czaszki męczennicy wraz ze specjalnym dokumentem, potwierdzającym autentyczność szczątków świętej, nigdy nie dotarła do króla Danii. Papieski legat (wedle zapisów biskup o imieniu Sedenza) nie zastał Eryka IV w jego zamku, bowiem ten w obawie przed szerzącą się w tym czasie na terenie Danii zarazą, udał się na Gotlandię. Statek, którym płynął rzymski dostojnik długo żeglował po wodach wzburzonego Bałtyku, aż w końcu zatonął gdzieś nieopodal klifu oksywskiego. Mamy więc pierwszy, choć wcale nie ostatni wątek pomorski, rozpoczynający całą serię wydarzeń, związanych z peregrynacją relikwii, a zarazem kultem świętej Barbary – jakże wcześnie zaszczepionym na naszych ziemiach.
Wówczas gdy doszło do wspomnianej katastrofy morskiej panowało jeszcze na pomorskim wybrzeżu Bałtyku surowe prawo brzegowe, uważane przez wielu przyjezdnych za barbarzyński przeżytek. Chodziło o to, że za przyzwoleniem samego księcia Pomorza Gdańskiego, mieszkańcy nadmorskich stron mogli stawać się właścicielami wszystkiego, co w czasie sztormów wyrzucały na brzeg fale morskie. Wszystkiego, a więc również rozbitków, którzy wychodzili cało z katastrofy. Los sprawił, iż jednym z nich był wspomniany biskup Sedenza. Ocalił życie dzięki drewnianej skrzynce zawierającej czaszkę świętej Barbary.
Wedle silnie zakorzenionej tradycji na wpół pogańscy przodkowie dzisiejszych Kaszubów, po wydobyciu z morza rozbitka – jako „prawni” jego właściciele, nie mogąc zrozumieć ani jego mowy, ani też przyczyny, dla której nie rozstawał się z zawierającą ludzkie szczątki drewnianą skrzynką, wzięli go za czarownika. Odtąd przykuty do kamiennych żaren musiał wykonywać niewolniczą pracę. Mijały lata, lecz Sedenza ufając, że święta sprawi cud, a on odzyska wolność, śpiewał swoje swoje „Salve Regina”.
Aż któregoś dnia w pobliżu chaty, w której pracował, zatrzymał się orszak biskupa z Kamienia, zmierzającego do Gdańska na spotkanie z księciem Świętopełkiem II. Jeden z towarzyszących mu kapłanów usłyszał łacińską pieśń dobiegającą z wiejskiego domostwa i tak oto po dziesięciu latach rzymski biskup doczekał się wolności. W owym czasie nie żyli już – ani papież Innocenty, ani też jego królewski przyjaciel z Danii. Sedenza postanowił więc przekazać pomorskiemu księciu relikwię głowy św. Barbary. Uczynił to wszakże pod jednym warunkiem, tym mianowicie że panujący w Gdańsku książę zmieni okrutne brzegowe prawo i zakaże swym poddanym brać w niewolę takich, jak on rozbitków.

W krzyżackiej niewoli

Tak też się stało. Kult „egzotycznej” świętej, której relikwia przechowywana była odtąd w gdańskiej kaplicy grodowej, wkrótce objął Kaszuby i Pomorze. Na kilka wieków przed tym, jak zaczęto jej imię kojarzyć z górniczym stanem, czczona tu była jako patronka ludzi morza: rybaków i żeglarzy, nawigatorów i flisaków. Ostatni z wymienionych śpiewali do niej nawet specjalne pieśni. W owym jednak czasie, a mowa tu o latach 40. XIII wieku, suwerenności naszego regionu coraz bardziej zaczynali zagrażać Krzyżacy. Świętopełk postanowił przenieść z Gdańska relikwię do swego zamku w Sartowicach nieopodal Świecia.
Jak się okazało nie był to najlepszy pomysł, bowiem warownia ta, pod nieobecność księcia zdobyta została w roku 1242, lub 1243 przez rycerzy Zakonu. Krzyżacy wybili załogę i wywieźli z zamku m.in. głowę świętej. Umieścili ją najpierw w Chełmnie, następnie zaś w Starogrodzie (także nad Wisłą). W tejże miejscowości pozostawała przez ponad dwa stulecia. Wówczas też czaszka umieszczona była już w srebrnej hermie. Twórca – jeden z gdańskich złotników nadał relikwiarzowi kształt kobiecego popiersia. Wiadomo wszakże dzięki notatkom pewnego rycerza rodem z Francji – Gilberta de Lannoy’a, że nie była już w nim cała czaszka, lecz jej fragment. Jeden z wielu pątników, jacy gościli w Starogrodzie – król czeski Wacław umieścił bowiem pozyskaną od gospodarzy część w praskim kościele św. Franciszka, gdzie urządzono kaplicę św. Barbary. Niezwykle cenną jest też podana przez de Lannoy’a wiadomość o tym, że w „komandorii Altenhaus” – czyli właśnie w Starogrodzie oprócz głowy przechowywane było w XV stuleciu także ramię świętej.
Od wieku XIII Krzyżacy, w tym i wielcy mistrzowie Zakonu poświęcać będą pomorskim dziejom zagrabionej Świętopełkowi relikwii własne teksty literackie. Jest to bardzo interesująca, choć mało znana lektura. Idealizował misję Zakonu jego apologeta – Piotr z Dusborga w swej „Kronice Prus” z roku 1326. Pisząc o Starogrodzie nadmienił, że „aż do dnia dzisiejszego, wskutek licznych cudów, które przez św. Barbarę czyni Pan, pozostają owe święte szczątki w nieprzerwanym uwielbieniu”.

Zrabowali czy odzyskali?

Trudno dokładnie ustalić, kiedy Krzyżacy przenieśli obie (!) relikwie naszej męczenniczki ze Starogrodu do Malborka. Ciekawe, którą z nich - głowę, czy też kość ramieniową miał na myśli Jan Długosz, pisząc w swojej „Kronice” o tych, co twierdzą że była inna święta tego samego imienia na Pomorzu, która „zdobyła świętość zarówno ślubem czystości, jak i innymi cnotliwymi uczynkami”.
Choć przeważa pogląd, iż szczątki świętej Barbary trafiły na zamek malborski dopiero na początku wojny trzynastoletniej, to jednak znawca tej problematyki ks. Jakub Fankidejski za datę tego wydarzenia przyjmował początek wieku XV. Niezbyt długo dane było cieszyć się stolicy Zakonu posiadaniem relikwii. Nadszedł rok 1457, kiedy to w dzień Zielonych Świątek (6 czerwca) Krzyżacy opuścić musieli Malbork, i mimo próby wywiezienia stamtąd otoczonych powszechną czcią świętości, musieli je tu pozostawić. Jak czytamy w relacji ich kronikarza: „część Polaków rzuciła się do cel zakonników by je splądrować, inni na załadowany wóz, gdzie dokonali grabieży obrazów świętych, krzyży i wszystkiego co tam było, księży zaś rozebrali do naga. Tak utraciliśmy nasze obrazy, krzyże, przedmioty święte, które od dawien dawna były największym skarbem naszego Zakonu.”
Inaczej zgoła jawi się to w relacji naszego Długosza. Oburzała go zachłanność Krzyżaków, którzy opuszczając zamek załadowali nocą na swe wozy wiele kosztowności, a wśród nich również obie relikwie św. Barbary (głowę) oraz „obraz jej”, by potajemnie uwieźć je do Niemiec. Nie udało się, a „mistrz pruski Ludwig na samym wyjeździe groził Polakom i gdańszczanom, odkazując się dumnie i z przechwałką, że wkrótce pomści doznanej krzywdy.”

Relikwiarz przetopiony, a gdzie kości?

Fascynujące są dalsze losy obu relikwiarzy. O tym mniejszym w postaci srebrnej hermy, z dużym fragmentem czaszki wewnątrz, właściwie zapomniano. Większy zaś, o wiele cięższy i także ze srebra wykonany z niepewnej proweniencji zawartością trafić miał do… Gdańska jako rodzaj królewskiego zadośćuczynienia dla mieszkańców grodu nad Motławą za hojną pożyczkę (7000 florenów) udzieloną Kazimierzowi Jagiellończykowi na rzecz walki o zdobycie Malborka. Najdziwniejsze jest w tym wszystkim to, że piszący o nim autorzy przyjmowali powszechnie, iż to on zawiera w sobie głowę (a nie ramię) świętej Barbary. Sam relikwiarz ważył około 50 kilogramów i noszony bywał podczas procesji przez czterech mężczyzn. Uroczystość przekazania go gdańszczanom odbyła się już dwa dni po zajęciu Malborka przez Polaków. Umieszczono go w kaplicy św. Barbary kościoła Mariackiego. Wspomniany ks. Fankidejski podaje w swej monografii, że do potężnej świątyni „lud wierny teraz tłumami cisnął się, licznie przybywali mianowicie żeglarze, pobożne śpiewając pieśni. Msze święte co dzień odprawiało czterech kapelanów”. Niezależnie od tego drugim miejscem kultu w mieście był kościół św. Barbary na Długich Ogrodach tłumnie odwiedzany przez flisaków, którzy mieli tam własny szpital pod tym samym wezwaniem.
Nastał jednak okres reformacji, a wraz z nim zanik kultu świętych. Przełomowym miał się okazać rok 1577, gdy doszło do zatargu gdańszczan, następnie zaś ich zbrojnej walki z wojskami Stefana Batorego. Tutejsi luteranie na rozkaz władz miasta cenny relikwiarz przetopili, zaś z pozyskanego kruszcu wybili na potrzeby toczonej z królem wojny monety z napisem „Broń nas Chryste”. Co uczynili z zawartością – tego nie wiemy. Pisarze, którzy poświęcili swoje utwory dziejom głowy(!) św. Barbary – patronki pomorskiej krainy byli przekonani, że jej relikwię po prostu zniszczono. Na szczęście nie mieli racji.

W cieniu czerwińskiej Madonny

Gdy Władysław Jagiełło wracał w roku 1410 jako ten, który wraz z Litwinami wygrał bitwę pod Grunwaldem, zatrzymał się w pewnym starym opactwie nad Wisłą, gdzie znajdowało się maryjne sanktuarium, by złożyć tam w podzięce za zwycięstwo swój rycerski hełm. Podobnie uczynił jego syn Kazimierz Jagiellończyk, tyle że złożył tam w roku 1457 nie hełm, lecz zdobytą na malborskich Krzyżakach srebrną hermę z czaszką świętej Barbary, relikwią należącą niegdyś do księcia Świętopełka. Miejscowością, o której mowa jest leżący nie opodal Wyszogrodu Czerwińsk nad Wisłą w diecezji płockiej. Cenne wotum przetrwało tu, niejako w cieniu czerwińskiej Madonny przez blisko 550 lat. Relikwiarz eksponowany był na ogół tylko w dzień św. Barbary, a więc 4 grudnia. Mało kto wiedział o pomorskim wątku jego burzliwych dziejów. Jako zabytek dawnej gdańskiej sztuki złotniczej interesował on raczej historyków sztuki. Teresa Mroczko poświęciła mu osobne studium (1974) w niskonakładowym periodyku naukowym. O tym, że obiekt ten tak bardzo związany z Gdańskiem w ogóle przetrwał nie wiedzieli pisarze. A było ich, począwszy od wieku XIX niemało. Dość wspomnieć o Stanisławie Kujocie, autorze powieści „Głowa świętej Barbary”, o Aleksandrze Majkowskim, Stefanie Żeromskim, Janie Patocku, Wandzie Brzeskiej, Józefie Ceynowie, czy Lechu Bądkowskim. Pewne sugestie, lecz nie pod hasłem „Barbara św.” (!) można było znaleźć w „Encyklopedii katolickiej”.

Do zobaczenia w Malborku

Gdy w roku 1989 po raz pierwszy udałem się do Czerwińska, nie miałem żadnej pewności, że relikwiarz nadal się tam znajduje. Dzięki uprzejmości księży salezjanów, obecnych gospodarzy dawnego opactwa, srebrna herma wydobyta została z sejfu. Można było również zajrzeć do jej wnętrza, by stwierdzić, że istotnie jest tam nie cała, a okazały fragment czaszki młodej (sądząc po tzw. szwach czaszkowych) osoby.
Badania, jakie od tamtego czasu przeprowadziłem w kraju i za granicą, w tym kwerenda m.in. w Bibliotece Watykańskiej, konfrontacja „stanów posiadania” wielu miejsc uchodzących za sanktuaria tej świętej, utwierdziły mnie w przekonaniu, że największą wiarygodność mają właśnie przechowywane w Czerwińsku nad Wisłą szczątki. Drugim takim miejscem jest wenecka wysepka Burano i znajdująca się tam Capella di Santa Barbara. Tym bardziej więc uzasadnione wydawało mi się sprowadzenie, choćby na krótko, czerwińskiego relikwiarza dla Gdańska, tak, by mieszkańcy nadmotławskiego grodu mieli okazję obejrzeć cenny dar papieskiego legata z XIII wieku dla tutejszego księcia Świętopełka, o także wykonaną przez gdańskiego złotnika srebrną „oprawę” z owym okrągłym szklanym wziernikiem przez który widać fragment czaszki.
Mimo sugestii i podejmowanych kilka razy prób, niestety nie udało się skutecznie do tego nakłonić moich rozmówców. Wreszcie w listopadzie b.r. wydawało się, że inicjatywę taką uda się zrealizować w grudniowe święto dawnej patronki Kaszub, Pomorza i Wisły. Pięćdziesięciolecie Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego mogło być dodatkową ku temu okazją. Niestety i tym razem nie wyszło. Jak się okazuje „srebrna głowa” trafi jednak w nasze strony, tyle że do… Malborka. Tamtejsze Muzeum Zamkowe właśnie przygotowuje wielką wystawę „Imagines potestatis. Insygnia i znaki władzy w Zakonie Niemieckim i Królestwie Polskim”. Jej otwarcie ma nastąpić w dniu 8 czerwca 2007 roku, a więc dokładnie w 550 rocznicę przekazania gdańszczanom przez Kazimierza Jagiellończyka drugiego (większego) relikwiarza malborskiego.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto