Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Waldemar Krzystek: Na moich oczach żołnierz z Rosji zastrzelił matkę i syna Polaków [Rozmowa MM]

Redakcja MM
Redakcja MM
Kinga Czernichowska
Z reżyserem rozmawialiśmy o trudnych polsko-rosyjskich relacjach, legendzie Anny German i liście zakazanych w serialach słów.

Waldemar Krzystek to reżyser pochodzący z Dolnego Śląska. Nakręcił m.in. "Małą Moskwę", nagrodzoną na festiwalu filmowym w Gdyni oraz "80 milionów", które było polskim kandydatem do Oscara. Obecnie Waldemar Krzystek pracuje nad filmem "Fotograf", a w polskiej telewizji możemy oglądać nakręcony przez niego serial o Annie German, bijący rekordy popularności nie tylko w Polsce, ale i w Rosji.
Niedawno w sieci pojawił się ranking mówiący o tym, że najbardziej nieprzychylnym narodem dla Polaków są Rosjanie. Skąd biorą się te antypatie?*

Nie jestem politykiem, ale różnie w naszej historii bywało. Rzutuje to zresztą na jakość obecnych stosunków. Skąd to się bierze? Moim zdaniem stąd, że nigdy nikt nie nacisnął klawisza "RESET". Rosjanie nie zgodzili się, żeby nazwać pewne rzeczy po imieniu. Sprawa Katynia wydaje się oczywista od dawna, a wciąż jest niewyjaśniona. Część Rosjan uważa, że "Mała Moskwa" jest filmem antyrosyjskim. Główna bohaterka mówi: "Musi to na Rusi, a w Polsce, jak kto chce". Otóż Rosjanie twierdzą, że w tym zdaniu zawiera się najważniejsza różnica między naszym a rosyjskim sposobem myślenia o jednostce.

Pan wielokrotnie pracował z Rosjanami. Jacy są według Pana naprawdę?

Mnie się z Rosjanami bardzo dobrze rozmawia i pracuje. Wszystko ma jednak podtekst polityczny. Kiedy robiłem "Małą Moskwę", wszyscy Rosjanie, z którymi się zetknąłem, chwalili scenariusz, ale pieniędzy nie dostałem od nich żadnych. Teraz kręcę film "Fotograf" i znów nie dostałem ani grosza od Rosjan.

Ale to Rosjanie zwrócili się z propozycją nakręcenia serialu o Annie German.

Nagrała tam sporo płyt. Rosjanie byli zresztą przekonani, że to rosyjska piosenkarka. Tymczasem okazało się, że to Polacy przyjęli ją do siebie i uratowali. Rosjanie doznali szoku. To wszystko wynika z ich braku wiedzy historycznej. Łatwiej jest akceptować historię w wersji demo, która służy bieżącym celom. Poznanie prawdy bywa bolesne.

Rosjanie proponowali Annie German powrót.

Breżniew był jej wielkim fanem. Ale odmówiła, twierdząc, że to Polska uratowała ją i jej rodzinę, a ona sama uważa się za Polkę z wyboru. Prosiła o to, by mogła zobaczyć grób swojego ojca. Grobu nie ma, bo ojciec został rozstrzelany.

Zaskoczyła pana tak duża oglądalność serialu o German?

Spodziewałem się sukcesu w Rosji. Ale zaskakujące jest to, że serial oglądają również młodzi ludzie. Paradoksalnie laurka dla piosenkarki stała się zaczynem do zmiany myślenia o swojej historii.

Dziwi mnie natomiast sukces tego serialu w Polsce. Zadziałał ten sam mechanizm co w Rosji. Wszyscy Polacy myślą, że to polska piosenkarka i nagle usłyszeli, że rosyjska. A przecież "Tańczące Eurydyki" śpiewała po polsku. Okazuje się, że w rzeczywistości nic o Annie German nie wiemy.

Inną sprawą jest to, że powstała bardzo dobra kampania reklamowa. Ale kiedy ktoś mi mówi, że jest jakieś biuro, które podpowiada stacji, w co warto inwestować pieniądze, to pozostaje mi tylko śmiać się w duchu. Bo przecież nikt nie spodziewał się aż takiego sukcesu.

To w takim razie, jaki jest przepis na sukces?

Nie ma na to żadnej recepty, chociaż niewątpliwie dużą rolę odgrywa dobrze napisany, oryginalny scenariusz. Zauważmy, że w polskich serialach przeplatają się wciąż te same problemy: kto z kim spał, czyje to dziecko, dlaczego ona zdradziła itd. Kiedyś kręciłem serial "Sprawiedliwi" i usłyszałem, że scena nie może być dłuższa niż minuta. A ja kręciłem 7-minutowe czy 11-minutowe.

I jak pan wtedy zareagował?

Powiedziałem: "Ludzie, widz to nie przedszkolak. Zakładam, że potrafi się skupić na 11-minutowej scenie". Wie pani, że w prywatnych telewizjach jest lista słów, które nie mogą się pojawić w serialu, bo są za trudne? "Melancholia", "dysonans"... Jest ich w sumie aż około 400.

Uważa pan, że telewizje same kreują swoich widzów?

Trochę tak. Według tych sztabów telewizyjnych widz to stworek, który nie rozumie wielu słów, nie powinien przejmować się niektórymi problemami, więc pewne wątki fabularne są pomijane. I tak brniemy w jakąś ślepą uliczkę.

Mówi się, że jest pan surowy wobec swoich aktorów. Na planie "80 milionów" musieli być chyba bardzo cierpliwi.

Nie wydaje mi się, żebym był surowym reżyserem. Aktorzy byli po prostu nieodporni na strumienie wody, które były w nich kierowane. Ale zmniejszyłem ciśnienie później, dałem tylko połowę.

Wspomniał pan o filmie "Fotograf". Jego akcja toczy się w Moskwie i Legnicy. Opowiada o poszukiwaniach seryjnego mordercy, zwanego Fotografem, a trop prowadzi do garnizonu Armii Radzieckiej w Legnicy. Pan, mieszkając w Legnicy jako młody chłopak, widział wiele rzeczy, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Co pan zapamiętał?

Można by długo wymieniać. To były proste wypadki samochodowe, ale też morderstwa. Na moich oczach żołnierz z Rosji zastrzelił w centrum miasta matkę i syna Polaków, a potem popełnił samobójstwo. Widziałem to, idąc do szkoły.

Kiedy byłem ostatnio w Moskwie, usłyszałem od wysokiej rangi urzędnika: "Cholerna Legnica, że mieliśmy tam bazy i ten Krzystek to wszystko widział".

Na jakim etapie są prace przy "Fotografie"?

Pod koniec kwietnia zaczynamy drugą turę zdjęć. Później pojedziemy do Moskwy, jeżeli wszystko pójdzie dobrze. Lubię opowiadać o filmie, kiedy już przynajmniej zdjęcia są skończone.

Teraz chyba trudno o dobre zdjęcia. Zima daje w kość.

To prawda, ale za to piękne zdjęcia udało nam się zrobić we wrześniu. Nakręciliśmy sporo scen plenerowych. Część współczesną chciałem zrobić w okresie zimowym, ale faktycznie zima w tym roku jest okropna. Cały czas jest ciemno i w związku z tym musiałem przesunąć zdjęcia w plenerze.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

rozmawiała Kinga Czernichowska

*Tak wynika z badań opinii publicznej przedstawionych na konferencji "Polska–Rosja. Bilans 2012" zorganizowanej przez Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.


Wielkanoc 2013


Koszyk ze święconką: jak go przygotowaćSztuka zdobienia wielkanocnych jajPomysły na dekoracje świąteczne7 pokarmów do święconki

Aktualna tabelka (NOWA!)

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto