Gdańsk. Wandale podrzucają nieznaną ciecz do sklepów Żabka. Kto za tym stoi?
Zbliżało się południe, gdy do Żabki przy ul. Magellana w Gdańsku wtargnął człowiek, który rozlał śmierdzącą ciecz. Sklep momentalnie musiał zostać zamknięty, a klienci wyproszeni. Rozprzestrzeniający się zapach był nie do wytrzymania. Dwie godziny wcześniej w innej Żabce, tym razem na Królewskim Wzgórzu, doszło do podobnego incydentu. Tutaj sklep także został zamknięty, a na drzwiach pojawiła się kartka z napisem "Nieczynne". Problem w tym, że to nie pierwszy przypadek tego typu aktów wandalizmu w Gdańsku. Co więcej, to nie pierwszy przypadek w sklepie na Królewskim Wzgórzu, bo w listopadzie 2021 r. doszło do podobnego incydentu. Wtedy działalność sklepu trzeba było wstrzymać na kilka dobrych tygodni. Kiedy Żabka wróciła wreszcie "do żywych", nieznany sprawca znów podrzuca nieznaną, śmierdzącą ciecz.
- Policyjny technik zabezpiecza ślady oraz sporządza dokumentację fotograficzną. Sprawą zajmują się także kryminalni, którzy przeglądają monitoring i typują sprawcę, rozmawiają też z osobami, które mogą mieć ważne informacje na temat zdarzenia — podawał w środę asp. sztab. Mariusz Chrzanowski z gdańskiej Komendy Miejskiej Policji.
Czy sprawy są ze sobą powiązane? Nie potwierdza tego policja, ale - jak wskazują sami mieszkańcy - to nie może być przypadek.
Incydenty w sklepach sieci na Królewskim Wzgórzu i ul. Magellana potwierdza biuro prasowe Żabki. Przedstawiciele firmy nie chcą jednak wchodzić w szczegóły tych zdarzeń ze względu na dobro śledztwa. Nie komentują też incydentów, które miały miejsce w przeszłości, a tych - w samym Gdańsku - było w ciągu roku około dziesięciu.
Kto "poluje" na Żabki w Gdańsku?
Śródmieście, Piecki-Migowo czy Kokoszki. W tych dzielnicach dochodziło do rozlewania substancji w roku ubiegłym. I choć później do podobnych incydentów dochodziło także w innych sieciach handlowych m. in. w Brzeźnie, to zdecydowana większość przypadków miała miejsce w popularnych Żabkach.
- To cud, że nikomu nic się nie stało - mówią nam mieszkańcy dzielnicy i podkreślają, że wandal lub wandale, którzy wtargnęli w środę do sklepów, zrobili to w godzinach dużego obłożenia klientów.
- Jesienią ubiegłego roku usłyszałam od jednej z pań pracujących w sklepie na osiedlu, że do Żabki ktoś wrzucił bardzo śmierdzącą substancję. Później Żabka była zamknięta przez kilka tygodni. Kiedy wreszcie zaczęła działać na nowo, robiąc zakupy w czwartek rano, znów usłyszałam, że coś do niej podrzucono. W środę o godz. 10 sklep działał pełną parą. Ktoś to zrobił, gdy byli tam klienci, ryzykując ich zdrowiem. To absurd - mówi nam czytelniczka z gdańskiego Migowa.
O kolejne incydenty obawiają się nie tylko mieszkańcy, ale i przedsiębiorcy z okolicznych sklepów. Koszty wstrzymania działalności na kilka tygodni są ogromne, a na samym tylko Królewskim Wzgórzu sytuacja powtarza się już drugi raz.
- Jeśli zrobili to w Żabce, mogą to zrobić też w innych sklepach - mówi nam pracująca w sąsiednim sklepie sprzedawczyni.
Wszedł do sklepu "jak duch"
Dotarliśmy do pracownika sklepu, w którym jesienią ubiegłego roku doszło do podobnej sytuacji.
- Pozostaliśmy bez pracy przez jakiś czas. To był kwas albo odstraszacz na dziki. Według naszych informacji sprawców nie znaleziono. W ostatnim czasie nie było w naszym przypadku kolejnych prób. Ciągle się obawiamy, że do podobnych incydentów znów może dojść - mówi nam anonimowo.
Sposób działania sprawców jest podobny. Są "niewidzialni", nie patrzą nikomu w oczy. Często dostają się do sklepu niezauważeni i wychodzą chwilę później. Tak sytuację sprzed roku opisuje jeden z pracowników:
Wszedł mężczyzna z kapturem i czapką na głowie. Miał też maseczkę podobną do tych, które stosowaliśmy w pandemii. Gdy wchodził, ręce trzymał w kieszeni. Kiedy je wyjął, w jednej z rąk miał strzykawkę i strzyknął płynem w jedno miejsce. Smród nie był nie do wytrzymania, ale substancja miała właściwości przenikające. Cały towar był do wyrzucenia, nawet wina i inne alkohole. Nie dało się tego wyczyścić.
Dewastacja sklepów w Gdańsku. "Zemsta za działalność w niedziele"?
Wśród mieszkańców gdańskich osiedli pojawiło się wiele teorii, które miałyby wytłumaczyć działanie wandali w Gdańsku. Jedni mówią, że to nieuczciwa konkurencja, inni - że to efekt "zemsty" za działalność sieci w niedziele. Pierwszy z motywów mógłby negować fakt, że do zdarzeń mających miejsce w ciągu ostatniego roku dochodziło w kilku oddalonych od siebie dzielnicach Gdańska. Mógłby, choć nie do końca tak jest.
- To musi być motyw konkurencyjny - mówi nam jeden z franczyzobiorców sieci na Przymorzu i dodaje, że w ostatnim czasie kilkukrotnie dochodziło do wybicia szyby w sklepach w gdańskim Brzeźnie.
- To może być kwestia rywalizacji. Ktoś może dawać zlecenie, być może działa nawet zorganizowany czarny rynek. To są zawsze inne osoby, czasem młode, ale nie zawsze. Te osoby pojawiają się w jeden dzień, oblewają dwa sklepy i znikają. Nie skupiają na sobie naszej uwagi. Kiedy mówimy "dzień dobry" - nie odpowiadają. Nie widać ich oczu, w ogóle nie utrzymują kontaktu wzrokowego. Ich głowa jest skierowana na dół, by nie było widać ich twarzy. Wszyscy są zawsze zaskoczeni - dodaje jeden z pracowników sklepu w Gdańsku, który w ubiegłym roku padł ofiarą wandali.
Kto stoi za dewastacją? Jakie są jego motywy? Tego niestety nadal nie wiadomo. Sprawcy dwóch środowych wypadków wciąż pozostają nieuchwytni. Policja szuka świadków i apeluje do osób, które wiedzą więcej w tej sprawie, by zgłosiły to odpowiednim służbom.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?