18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Widowisko z okazji 30-lecia Solidarności nie zachwyciło (zdjęcia + wideo)

Jarosław Zalesiński
Narobiły mi apetytu szumne zapowiedzi, związane z widowiskiem Roberta Wilsona na trzydziestolecie Solidarności. Światowej sławy reżyser teatralny, słynący też z oryginalnych plenerowych widowisk, znane muzyczne gwiazdy i przede wszystkim sama idea - poprzez sztukę opowiedzieć gdańszczanom i światu o idei Solidarności. Dzisiaj czuję się z tym niedobrze.

Początek zapowiadał się nawet, nawet. Zabrzmiała "Fanfara", skomponowana przez Krzysztofa Pendereckiego dla Europejskiego Centrum Solidarności, w ciemnościach rozświetliły się okna Centrum Stocznia, z niewyraźnymi cieniami ludzkich sylwetek. Piękna metafora więzienia, jakim był komunizm.

Czegoś takiego właśnie oczekiwałem, show, widowiska, teatru, poruszającego i na miarę historii, którą miało przypominać. Dostaliśmy jedynie koncert z przystawkami, a właściwie nawet nie koncert, tylko festiwal jednej piosenki. Ktoś wszedł, zaśpiewał, Rufus Wainwright na przykład znakomicie, schodził, ktoś nowy wchodził, Wojciech Mann próbował to swoim poczuciem humoru sklejać w jakąś całość, ale nawet temu mistrzowi zagadywania ludzi nie mogło się to udać.
Wiem, było już bardzo późno, kiedy został zatwierdzony budżet imprezy i można się było umawiać z artystami. Pewne pomysły, np. z zaproszeniem Kseni Simonowej, wystrzeliły w ostatniej chwili. Może gdyby zaprosić ją przed miesiącem, przygotowałaby coś specjalnego, a nie ten sam sypany z piasku obraz, który znany jest każdemu z YouTuba. Obawiam się jednak, że gdyby pomysły Wilsona nie były montowane na ostatnią chwilę i zostały urzeczywistnione w pełni, mogłoby być jeszcze gorzej.

Dla kogo ta melodia? Zastanawiałem się, słuchając Philipa Glassa, akompaniującego recytacji poematu Ginsberga. Artyści czuli się pewnie w tym momencie ważni i potrzebni, ale kompletnie rozmijało się to z niebywale cierpliwą dla tego widowiska gdańską publicznością. Kiedy pod koniec Marianne Faithfull powiedziała, że jest dumna z występu w Gdańsku, zaśpiewała "Broken English" i uściskała się ze wszystkimi wykonawcami, było to nawet miłe. Tak, widowisko Roberta Wilsona było dla jego gości okazją, by zamanifestować solidarność z Solidarnością. Innych sensów ze sobą nie niosło. Oprawianie filmików z Janem Pawłem II Chopinem, nawet tak szczególnie granym, jak robił to Jan Lisiecki, to niestety tylko banał.

Na trzydziestolecie Solidarności ECS miał już być pod dachem, ale budowa się poślizgnęła. Na czas poślizgu ECS stało się głównym organizatorem masowych imprez, upamiętniających kolejne rocznice Sierpnia. Nie kwestionuję dobrej woli i zapału, rozumiem ograniczenia, ale te masowe eventy wypadały na ogół ułomnie. Widowisko przygotowane przez Roberta Wilsona, kosztujące 8 mln zł, choć niepozbawione zalet (te fajerwerki!), jest w tym serialu odcinkiem najgorszym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto