Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Większa rola gdańskich rad dzielnic oraz diety dla ich członków. Miejscy radni PiS z projektem apelu, radni dzielnic komentują

Rafał Mrowicki
Rafał Mrowicki
Konferencja prasowa gdańskich radnych PiS
Konferencja prasowa gdańskich radnych PiS Rafał Mrowicki
Gdańscy radni Prawa i Sprawiedliwości przygotowali apel do władz miasta, w którym domagają się lepszej współpracy z radami dzielnic. Sugerują w nim m.in. przyznanie diet radnym, którzy nie pełnią funkcji. - Apelujemy by traktować podmiotowo radnych dzielnicowych - mówi radny PiS Romuald Plewa. Radny Koalicji Obywatelskiej Karol Ważny twierdzi, że to zagranie polityczne ze strony miejskiej opozycji, która do tej pory nie włączała się aktywnie w prace nad nowymi statutami dzielnic w ramach reformy rad dzielnic. Sami radni dzielnicowi przyznają, że jest duży problem w relacjach z władzami miasta.
  • Miejscy radni PiS chcą by rady dzielnic miały większy wpływ na życie miasta
  • Chcą też dyskusji na temat diet dla radnych, którzy nie pełnią funkcji
  • Obecnie diety otrzymują tylko przewodniczący rad oraz zarządów dzielnic
  • Radny KO Karol Ważny zarzuca radnym PiS bierność w dotychczasowych pracach nad reformą dzielnicową
  • Radni dzielnic potwierdzają trudne relacje z urzędami oraz z władzami miasta
  • W sprawie diet zdania radnych dzielnic są różne
  • Równolegle trwają dalsze prace nad reformą statutów dzielnic

Opozycyjny klub radnych Prawa i Sprawiedliwości apeluje o dyskusje dot. większej podmiotowości rad dzielnic, w tym także ustanowienia diet dla pozostałych radnych. Radnych dzielnic może być maksymalnie 567 (po 21 radnych w 7 największych dzielnicach i po 15 w pozostałych). Budżety 35 dzielnic wynoszą łącznie ok. 7,7 mln zł - o wydaniu tych pieniędzy decydują radni dzielnic. Z kolei cały budżet miasta to ok. 4,3 mld zł w wydatkach i ok. 3,8 mld zł w dochodach. Obecnie diety otrzymują jedynie przewodniczący zarządu dzielnicy - 600 zł oraz jego zastępca i przewodniczący rady - po 300 zł.

Klub radnych PiS przygotował w tej sprawie apel, który ma trafić pod głosowanie Rady Miasta Gdańska. Podpisany jest pod nim przewodniczący klubu - Kazimierz Koralewski.

Apel zaczyna się od wyrażenia krytyki pod adresem władz miasta ze strony Rady Miasta Gdańska.

- Nie ulega wątpliwości, że rady dzielnic są w Gdańsku potrzebne. To właśnie one stanowią fundament społeczeństwa obywatelskiego w dzielnicach. Ich członkami są osoby obdarzone zaufaniem mieszkańców, lokalni patrioci, działacze osiedlowi, których znajomość problemów dotykających lokalną społeczność często wykracza poza punkt widzenia zza biurka magistratu. Z niepokojem przyjmujemy ostatnie konflikty na linii rady dzielnic - władze miasta - pisze w projekcie apelu Kazimierz Koralewski.

Przewodniczący klubu radnych PiS wskazuje następujące minusy w relacjach władze miasta-rady dzielnic:

  • - wysyłanie do opiniowania projektów uchwał tuż przed ich uchwaleniem
  • - masowe odrzucanie uwag radnych do miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego
  • - brak odpowiedzi na uchwały rad dzelnic
  • - próba stworzenia kolejnego urzędniczego gremium w postaci konwentów makrodzielnicowych
  • - dołożenie kolejnych biurokratycznych barier wobec radnych
  • pospieszne i krótkie konsultacje społeczne dot. zmian w funkcjonowaniu rad dzielnic
  • - podejmowanie uchwał dot. nazw placów i skwerów umiejscowionych na terenie dzielnic bez wsłuchania się w głos radnych
  • - brak utworzenia narzędzia ułatwiającego pracę radnych dzielnic w postaci tzw. "jednego okienka w urzędzie"

Kazimierz Koralewski stwierdza dalej, że obowiązujące statuty dzielnic nie dają dużych kompetencji, a "głos płynący z rad w formie wniosków lub uchwał jest pomijany i lekceważony. Wskazuje też na niedawne "zgrzyty" w relacjach rad z władzami miasta - poza próbą utworzenia konwentów makrodzielnicowych - to apel wiceprzewodniczącej Rady z klubu Wszystko dla Gdańska Teresy Wasilewskiej. Radna w kwietniu wystąpiła do rad dzielnic z pomysłem o zrzeczenie się części budżetów na rzecz walki z epidemią, podobnie jak było to rok temu.

W piątek przed południem radni PiS zwołali w tej sprawie konferencję prasową, na której omówili swój apel.

- To w radach dzielnic zasiadają społecznicy, osoby pełne pasji, ludzie, którzy w swoich lokalnych ojczyznach znają dobrze problemy mieszkańców. To one stanowią fundament społeczeństwa obywatelskiego w Gdańsku - mówił radny PiS Przemysław Malak, w przeszłości radny dzielnicy Piecki-Migowo. - Prezydent Dulkiewicz mówiła w kampanii samorządowej, że wzmocnienie rad dzielnic jest bardzo ważne. Tyle obietnice, a jak wygląda rzeczywistość po kilkunastu miesiącach? Do rad projekty uchwał Rady Miasta są wysyłane tuż przed sesją, mają mało czasu by wydać opinie. Uwagi do planów zagospodarowania przestrzennego są często odrzucane. Często nie ma odpowiedzi na uchwały rad dzielnic. Niedawno była propozycja konwentów makrodzielnicowych, które miały nałożyć nowe obowiązki na przewodniczących zarządów. Brak też miejsca, w którym radni dzielnic mogą załatwić sprawy urzędowe swoich dzielnic od A do Z. Często muszą biegać po urzędach - dodał.

- Rady dzielnic powstały w Gdańsku w drugiej kadencji, czyli w latach 1994-1998. Dziś grupa radnych musi walczyć z machiną urzędniczą, by uchwały, które podejmuje, zostały zrealizowane. Nasz sposób patrzenia na rady dzielnic jest inny. Apelujemy by traktować podmiotowo radnych dzielnicowych, którzy poświęcają swoją energię, by w mieście Gdańsku żyło się lepiej - dodał radny PiS Romuald Plewa, wiceprzewodniczący komisji ds. reformy dzielnic, wcześniej przewodniczący Rady Dzielnicy Wrzeszcz Górny oraz radny miejski w latach 90.

Istnieje referat ds. partycypacji społecznej, a w biurze Rady Miasta Gdańska są dwie osoby, które zajmują się sprawami dot. rad dzielnic. Zdaniem radnych PiS to zbyt mało, również biorąc pod uwagę liczne sprawy, które radni dzielnic załatwiają w innych jednostkach miejskich.

O diety dla radnych dzielnic jeszcze w poprzedniej kadencji wnioskował w interpelacji radny Platformy Obywatelskiej Przemysław Ryś, jednak nie było to wtedy możliwe. Temat diet dla radnych dzielnic był niedawno poruszany podczas spotkania komisji ds. reformy jednostek pomocniczych. Jej przewodniczący, radny Karol Ważny z Koalicji Obywatelskiej, przyznaje, że "ciężko się nie zgodzić z pozytywną oceną pracy radnych dzielnic, a w szczególności przewodniczących zarządów, którzy poświęcają sporo czasu dla dobra swoich dzielnic".

- Padło wiele głosów potwierdzających potrzebę zwiększenia aktualnych kwot. Osobiście zgadzam się z poglądem, że osoby, które angażują dużą część tygodnia pracy na rzecz mieszkańców zasługują na bardziej adekwatną rekompensatę finansową - mówi Karol Ważny. - Natomiast aktywność "szeregowych" radnych porównałbym do wolontariuszy i członków w organizacjach pozarządowych, którzy działają dla wyższych celów z pasji lub potrzeby serca. I sądzę, że takie społecznikowskie podejście jest wystarczającym motywatorem do działania. Ich sytuacja jest więc odmienna od mocno sprofesjonalizowanych przewodniczących zarządów w dzielnicach. Pomimo trudnej sytuacji budżetowej Miasta życzyłbym sobie, żeby udało się wygospodarować środki na zwiększenie kwot wypłacanych dla tej ostatniej grupy - dodaje miejski radny KO.

Karol Ważny nazywa sam apel próba zbicia politycznego kapitału przez miejską opozycję. Twierdzi, że to podłączanie się do haseł podnoszonych przez radnych dzielnic. Zarzuca radnym opozycji bierność w pracach nad reformą statutów dzielnic.

- Szkoda, że dotychczas praktycznie nie wnosili własnych pomysłów i impulsów w proces reformy. W wielu przypadkach nie byli również szczególnie widoczni w codziennej działalności i współpracy z organami dzielnic. Nagłe zainteresowanie tematyką dzielnicową nie jest więc zbyt wiarygodne. Wiele z opisanych wątków wymaga jeszcze dalszych ustaleń z magistratem, nad którymi będziemy dalej pracować. Jestem przekonany, że z perspektywy czasu praca naszej komisji zostanie oceniona pozytywnie. Póki co skupiamy się na ocenie uwag do proponowanych zmian w statutach. Sądzę, że na przełomie maja i czerwca będziemy w stanie przedstawić kolejne propozycje w tym zakresie - komentuje Karol Ważny.

Co na ten temat sądzą sami radni dzielnic? Aleksandra Kulma, przewodnicząca Rady Dzielnicy Wrzeszcz Dolny, twierdzi, że "temat diet nie jest w chwili obecnej tematem najważniejszym". Radna zwraca uwagę na dialog na linii rady dzielnic - władze miasta, który jej zdaniem nie istnieje.

- Ostatnie działania władz Miasta pokazały dobitnie, że w dialogu z Radami nie ma mowy o możliwości rozszerzania kompetencji Rad Dzielnic, ułatwianiu procedowania spraw czy podejmowaniu dyskusji na temat możliwości zwiększania budżetów dla dzielnic - bo ten dialog nie istnieje - mówi Aleksandra Kulma. - Odnoszę wrażenie, że Rady dzielnic, które wielokrotnie z trudem bo marnym budżetem łatają dziury wieloletnich niekompetencji i zaniedbań urzędników, dzisiaj stały się problemem a nie jednostkami pomocniczymi. Warto nadmienić, że począwszy od bardzo słabej organizacji kampanii informacyjnej dot. istnienia Rad i zachęcania do pracy społecznej, poprzez wdrażanie kolejnych, kompletnie niezrozumiałych procedur urzędowych, kończąc na kagańcu jakim miały być makrokonwenty dzielnicowe, takie działania powodują naturalny bunt jak i brak zaufania do władz miasta. Chcę zaapelować do Radnych Miejskich o podjęcie przede wszystkim działań mających na celu zapewnienie niezbędnych i skutecznych narzędzi, które sprawią, że jednostki pomocnicze jakimi są Rady Dzielnic będą jednostkami kompetentnymi i partnerskimi dla urzędników. Po tym możemy powrócić do tematu przyznawania i wysokości diet - dodaje radna Wrzeszcza Dolnego.

Łukasz Hamadyk - przewodniczący zarządu dzielnicy Nowy Port, a w przeszłości miejski radny związany przez kilka lat z PiS - mówi, że potrzeba zwiększenia roli rad dzielnic.

- Nie jest to nic nowego, od dawna przedstawiciele rad dzielnic, stowarzyszenia i ruchy miejskie zgłaszają taki postulat, z tym że nie mają możliwości przedłożyć tego jako apel polityczny - komentuje Łukasz Hamadyk. - Im więcej takich głosów tym lepiej naturalnie, osobiście bym wolał by do takich konkluzji doszły 3 kluby przez aklamację niż robiono z tego sprawę polityczną. Diety powinny być zwiększone, zwłaszcza gdy dorzuca się radom obowiązków, spora część z nich dokłada do działalności na rzecz mieszkańców a wykonują więcej pracy niż większość miejskich radnych, dobrze że piśmie pan Koralewski w chwili szczerości, pośrednio to przyznaje - dodaje.

Przeciwny dietom podczas niedawnego posiedzenia komisji był Maximilian Kieturakis, przewodniczący zarządu dzielnicy Śródmieście.

- Cały czas uważam, że zmiany w dietach radnych nie są konieczne. Jako radni ubiegaliśmy się o te stanowiska znając obowiązki i też wynagrodzenie. To samo dotyczy radnych funkcyjnych, którzy nie są na swoich stanowiskach z przypadku. Jeśli określamy się mianem społeczników, to działajmy faktycznie społecznie z wewnętrznej potrzeby pomocy innym a nie motywując się wynagrodzeniem - mówi Maximilian Kieturakis.

Z kolei pomysł wprowadzenia diet pochwalałby Jędrzej Włodarczyk - były przewodniczący zarządu dzielnicy Siedlce, działacz Lepszego Gdańsk i obecnie sekretarz Nowej Lewicy na Pomorzu.

- Radni powinni dostawać choć symboliczne diety. To osoby pracujące na rzecz społeczności. Wiem że to może być pogląd dość niepopularny. Gdyby to ode mnie zależało wprowadziłbym małe diety nawet kosztem obcięcia diet radnych miejskich, choć to pewnie niemożliwe prawnie - mówi Jędrzej Włodarczyk. Przyznaje też, że problem z słuchaniem głosu rad dzielnic nie jest niczym nowym. - Potwierdzam że była to nagminna praktyka już w latach 2011-2019 gdy pełniłem rolę przewodniczącego i radnego Siedlec. Z tego co słyszę sprawa jest rozwojowa - jest coraz gorzej - dodaje.

Nadal trwa dyskusja nad reformą statutów dzielnic. Przewodniczący komisji ds. reformy Karol Ważny mówi, że wpłynęło ok. 8,5 tys. uwag dot. statutów, przy czym "unikalnych propozycji zmian było ok. 160".

- Pani Prezydent przedstawiła swoją opinię do tych uwag. Analizujemy, które z nich są warte i możliwe do uwzględnienia, chociaż nie chcemy wprowadzać rozwiązań, które wprowadziłyby mocno dezorganizację pracy urzędu. Bo takie zmiany w praktyce się nie sprawdzą i mogą okazać się martwymi przepisami - mówi Karol Ważny. - Ponadto jeszcze w maju ma odbyć się spotkanie z liderami projektu EU Arenas (finansowany przez Komisję Europejską). Uczestnikami konsorcjum jest m.in. Uniwersytet Gdański (zespół pod kierownictwem prof. Iwony Sagan) i Miasto Gdańsk. Jednym z celów projektu zgłaszanym przez naszą komisję jest przeprowadzenie naukowej i społecznej analizy potrzeb w zakresie zmian w podziale terytorialnym miasta. Sam jestem ciekawy, jaki będzie wynik tej diagnozy - czy wykaże ona potrzebę delikatnych korekt, czy może bardziej fundamentalne zmiany. Jednak żeby przeprowadzić jakiekolwiek modyfikacje najprawdopodobniej będziemy musieli również zmienić statut miasta, bo w obecnym brzmieniu w ogóle nie przewiduje mechanizmu zmiany granic dzielnic.

Po zakończeniu prac nad nowymi statutami dzielnic, radni opcji rządzącej w mieście będą chcieli skupić się na poprawie współpracy rad dzielnic z jednostkami urzędowymi.

Równolegle trwają prace części radnych różnych dzielnic, wraz z ruchami miejskimi, pracują nad własnym projektem zmian w statutach dzielnic. Niewykluczone, że obywatelski projekt zmian ujrzy światło dzienne przed wakacjami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto