Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Więzienie dla pijanego kierowcy za rajd po schodach w Gdańsku

Redakcja
14 miesięcy za kratami, zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na 5 lat, 6 tys. zł na cele społeczne i ponad 7 tys. zł kosztów postępowania. Na taką karę skazany został Sławomir P., który jesienią pijany autem wjechał na schody na gdańskich Siedlcach, omal nie taranując pieszych.

- Wyrok nie jest prawomocny. Prokurator złożył wniosek o pisemne uzasadnienie. Sędzia sporządza uzasadnienie - relacjonuje sędzia Tomasz Adamski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku, który zwraca uwagę, że 4 miesiące, jakie 41-letni P. spędził w areszcie, czekając na pierwszą rozprawę, zostały zaliczone na poczet kary.

W otrzymanej z sądu treści rozstrzygnięcia czytamy, że Sławomir P. swoim seatem „prze-jechał przez wyznaczone przejście dla pieszych, wjechał na chodnik znajdujący się po drugiej stronie jezdni, zatrzymując kierowany pojazd przy krawędzi schodów, a następne niezwłocznie ponownie ruszył, by zjechać tym pojazdem po schodach, czego nie zrealizował z uwagi na to, że zawadzając podwoziem kierowanego pojazdu o krawędź schodów, zawisł podwoziem kierowanego pojazdu na nich, nie mogąc się dalej przemieścić”.

Skazany mężczyzna 7 listopada 2018 roku ok. godz. 19.50, gdy doszło do zdarzenia, był pod wpływem alkoholu. Z ustaleń śledztwa wynika, że miał w organizmie ok. 1,82 promila. Na jego niekorzyść wpływa także fakt, że na drodze auta, którym kierował, a które szczęśliwie zawisło na schodach, znajdowali się piesi, m.in. kobieta z rocznym dzieckiem na ręku i 3-latek. Chłopiec, niemal uderzony przez samochód, „upadł, uderzając plecami o twarde podłoże”, co skończyło się otarciem naskórka, powodując „rozstrój zdrowia trwający nie dłużej niż siedem dni”.

Wyrok, którego pisemne uzasadnienie wciąż nie powstało, zapewne nie zadowoli oskarżenia. Prokurator Łukasz Kornowski z prowadzącej sprawę Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz przekonywał, że Sławomir P. celowo wjechał na schody między ulicami Zakopiańską a Sowińskiego. Jego zdaniem sprawę należało potraktować nie tylko jako zagrożone 2-letnim więzieniem prowadzenie w stanie nietrzeźwości, ale też „usiłowanie pozbawienia życia z zamiarem ewentualnym” kilku osób, za co grozi od 12 lat więzienia nawet do dożywocia.

Śledczy w toku trwającego od marca procesu tłumaczyli, że na niekorzyść oskarżonego świadczy to, że kiedy jego samochód „zablokował się” na schodach, miał dodać gazu, a później próbować jeszcze zepchnąć auto w dół. Powoływali się na zeznania świadków złożone bezpośrednio po zdarzeniu, weryfikowanych w toku eksperymentu procesowego. Oskarżenie, które zapewne teraz skieruje sprawę do apelacji, nie dało wiary tłumaczeniom 41-latka, który przyznał się jedynie do kierowania seatem w stanie nietrzeźwości.

Prawdopodobnie ruszyłem do przodu w stronę ulicy, w stronę schodów. Za daleko pojechałem. Chciałem wrzucić wsteczny, żeby cofnąć, i wtedy pomyliłem biegi

- przekonywał z kolei przed sądem sam Sławomir P., który opowiadał, że wcześniej 7 listopada 2018 r. po pracy wypili w aucie pod blokiem z kolegą po 6 piw.

Kiedy kompan poszedł na autobus, oskarżony miał usiłować przeparkować seata, by ten nie utrudniał ruchu ludziom wracającym z pracy. P. tłumaczył również, że alkohol pije „jak każdy” - 2 razy w miesiącu, a przez 20 lat posiadania prawa jazdy nigdy nie był nawet karany mandatem. Przekonywał, że sam jest zszokowany tym, co zrobił, a schodami, na które wjechał, prowadzi syna do szkoły. - Chciałbym przeprosić poszkodowanych za to, co się stało. Bardzo mi przykro. Nie chciałem nikogo przestraszyć, a tym bardziej skrzywdzić. Też mam rodzinę - zwrócił się do osób obecnych na sali już na wstępie procesu.

Adresaci tych słów już poza salą rozpraw w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” przekonywali wówczas, że choć po chrześcijańsku potrafią przebaczyć, to nie oznacza to, że zdarzenie nie groziło tragedią i czekają na sprawiedliwy wyrok.

Względnie niski, biorąc pod uwagę prokuratorską kwalifikację karną zagrożoną nawet dożywociem, wyrok uznać można za sukces obrony. Adwokat 41-latka, Patryk Czyżykowski, od początku przekonywał, że w śledztwie nie wykazano, by jego klient na schody wjechał celowo czy chciał wyrządzić komukolwiek krzywdę, a ocenę sytuacji przez oskarżenie nazywał „bardzo tendencyjną” i bazującą na przekazach medialnych oraz ustaleniach z początku postępowania.

- Z zebranego materiału dowodowego oraz zeznań świadków wynika, iż oskarżony podjechał do tych schodów, zatrzymał się, a następnie próbował wykonać manewr cofania. Niestety, był pod znacznym wpływem alkoholu i po prostu pomylił biegi. Ciężko mi się odnosić do dalszego przebiegu zdarzenia, bo nie byłem jego świadkiem, a oskarżony nie pamięta jego przebiegu. Należy jednak kategorycznie wskazać, że nie miał on zamiaru ani celu skrzywdzenia kogokolwiek czy spowodowania jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu - tłumaczył mec. Czyżykowski.

WSZYSTKO DLA KIEROWCÓW:

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Więzienie dla pijanego kierowcy za rajd po schodach w Gdańsku - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto