Wczorajsza premiera Więzienia Powszechnego na scenie Malarii zebrała kilkuminutowe oklaski dlatego, że w piekle ludzkich relacji, doskonale oddanym przez aktorów Teatru Wybrzeże, każdy odnalazł swoje lęki.
Dirk Dobbrow napisał dramat o tym, jacy jesteśmy, gdy znaczenie przestają mieć trzymające nas w ryzach społeczne zasady. Nie wiedzieć czemu, w małej grupie obcych sobie ludzi, skazanych na przebywanie ze sobą, najprędzej na jaw wychodzą nasze lęki, fantazje, trudności, nadzieje, popędy i zaburzenia. Tych wszystkich składowych mieliśmy wczoraj w Malarni aż nadto.
W tej historii pozornie nic się nie dzieje, bohaterowie przebywają ze sobą w jednym miejscu, czas płynie od jednej zorzy do drugiej, dialogi powtarzają się, historie plączą, ludzie zawierają koalicje by zaraz je zrywać, walczą i zbliżają się do siebie. Duszą się z powodu zamkniętych okien ale duszą się także własnym towarzystwem. Choć przebywają ze sobą, to czują się samotni. Choć są odcięci od świata, to chcieliby być chwilę sami. Nie wierzą w możliwość wyjścia, lecz planują przyszłość.
Te sprzeczności widać wyraźnie nie tylko na poziomie ich dialogów czy zachowań, ale także udzielają się widzowi - ta historia niby nudzi ale wciąga, dłuży się ale toczy się zbyt szybko, jest oczywista ale zagmatwana.
Kiedy ogląda się Więzienie nasuwają się skojarzenia z filmem Cube. Ale, inaczej niż w filmie, u Dobborowa zewnętrzne zagrożenia nie są potrzebne aby pokazać ludzkie emocje i słabości. Budynek nie musi pożerać ludzi, by pożerali się oni sami. Bohaterowie nie muszą walczyć o życie z zewnętrznym wrogiem, by stać się niebezpiecznymi sami dla siebie.
"Więzienie powszechne" spotka się zapewne z krytyką tych, którzy w opowiadanych przez reżyserów historiach poszukują nieprawdziwego, bajkowego życia. Którzy chcą zapomnieć o wewnętrznych trudnościach i wyłączyć się śledząc oderwaną od życia "kinową" historię. Spodoba się ludziom refleksyjnym, introwertycznym, niespokojnym wewnętrznie, poszukującym w teatrze nie tyle odpowiedzi, ile kolejnych pytań.
Być może można było zrobić "Więzienie powszechne" trochę lepiej. Sceny przepełnione emocjami bywały męczące, chwilami wyłączałam się z odbioru i znieczulałam na docierające do mnie obrazy i dźwięki. Z drugiej strony, kiedy aktorzy siadają wśród publiczności, ta uświadamia sobie, jak niewiele ją dzieli od zamkniętej w nieokreślonym budynku grupy neurotyków.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?