Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojciech Cejrowski opowiadał w Sali BHP m.in. o swoich doświadczeniach pierwszych lat transformacji

Karol Uliczny
Karol Uliczny
Goszczący na Jarmarku św. Dominika Wojciech Cejrowski, spotkał się ze swoimi sympatykami w stoczniowej Sali BHP. Tym razem nie mówił o podróżach, odkrywaniu nieznanych lądów oraz sekretów afrykańskich ludów, ale o działalności w tzw. związku walki i sabotażu, doświadczeniach pierwszych lat transformacji oraz początkach tzw. pampersów. Jak można było się spodziewać, było… ostro.

Wojciech Cejrowski przyznał, że w historycznej sali stoczniowej jest pierwszy raz w życiu. Spotkanie z podróżnikiem czy, jak wymieniał prowadzący spotkanie Jan Hlebowicz z IPN, naczelnym kowbojem RP, skandalistą i ciemnogrodzianinem, było okazją do zdobycia książki z autografem, zrobienia wspólnej fotografii oraz krótkich rozmów z pisarzem. Natomiast tematyka daleko odbiegała od tego, do czego Wojciech Cejrowski zdążył przyzwyczaić swoich sympatyków. Opowiadał o tym, jak przebiegała kampania przed tzw. wyborami czerwcowymi w 1989 roku oraz jak od kuchni wyglądało tworzenie mediów na początku lat dziewięćdziesiątych.

"Każdy wiedział, że trzeba z nimi walczyć"

Skąd w nastolatku wzięła się nienawiść do komunistów i systemu, w którym przyszło mu dorastać? – pytał Jan Hlebowicz. Odpowiedź brzmiała: nie wiem.

- W domu było oczywiste, ze komuniści to źli ludzie. Nie trzeba było mieć dziadka w AK, wystarczyło obejrzeć dobry western, by wiedzieć jak się wobec nich zachować. Już w szkole każdy wiedział, że trzeba z nimi walczyć. Bo to było zło.

Pisarz opowiadał m.in. o tym jak on i jego rówieśnicy przeżyli zabicie kolegi ze szkoły, Grzegorza Przemyka. Nie brakowało także anegdot związanych z działalnością w tzw. związku walki i sabotażu.

- Brałem od mojej mamy druty do robienia swetrów i szliśmy przed pochodem 1-Majowym. Wtedy do latarni poprzyczepiane były szczekaczki, a my tymi drutami przekłuwaliśmy membrany. Z pierwszym głośnikiem było łatwo. Do kolejnych trzeba było się podsadzać.

Okres transformacji miał dla Wojciecha Cejrowskiego dwa oblicza. Z jednej strony dał mu szansę zrobienia kariery w telewizji, z drugiej, okazał się rozczarowujący pod względem kierunku zachodzących zmian w krajowej polityce. Jak określił, wstępowanie wówczas do SLD, było dla niego gorsze od posiadania legitymacji partyjnej PZPR.

- W kampanii 1989 r. było mi absolutnie obojętne komu będę pomagać. Okazało się, że trzeba plakatować w Płocku. I tam w gablotach wieszaliśmy plakaty Andrzeja Celińskiego. Klej robiliśmy z tłuczonych z kasztanów, bo nie można było go dostać w sklepach. A potem okazało się, że Celiński dokonał zdrady i pomógł w wybraniu zbrodniarza Jaruzelskiego na prezydenta RP. Spotkałem go później na jednym z parkingów. Popatrzyłem sobie na niego w ciszy, a on: to są skomplikowane rzeczy Wojtek, tak musiało być. Wtedy powiedziałem mu, spieprzaj dziadu. Przecież wtedy już było wiadomo za co odpowiadał PZPR. Celiński okazał się cynikiem.

"Chciałem być ekstremistą"

W tym samym czasie w mediach pojawiła się szansa przekazywania treści, o których przez 50 wcześniejszych lat można było jedynie pomarzyć. Karierę medialną zaczynał u boku Wojciecha Manna w programie „Non Stop Kolor”.

- Wcześniej, w 1992 r. otworzyły się rozgłośnie. Fascynowało mnie, jak można było wykorzystać wolność słowa. Od godz. 6 do 10 robiłem prasówkę, czyli przedstawiałem, co tam napisano w gazetach. I wtedy zadzwonił do mnie Waldemar Gasper i powiedział, że chciałby, abym to samo robił przed kamerą. I tak powstał "WC Kwadrans".

Pisarz przypomniał, że „młode wilczki” z TV nazywano wówczas „pampersami”. Ze strony prowadzącego nie mogło zabraknąć pytań o kontrowersyjne zachowania gwiazdy „WC Kwadrans”, które trudno wyobrazić sobie nawet dzisiaj.

- Chciałem być ekstremistą. Przeciągałem tę strunę i wiedziałem, że społeczeństwo nie zaakceptuje takiego stylu bycia. Robiłem to po to, by ludzie myślący podobnie jak ja zaczęli być akceptowani i słuchani. Gdybym nie przesuwał tej granicy, to oni byliby postrzegani jak wariaci – mówił Wojciech Cejrowski.

Organizatorem piątkowego spotkania był gdański oddział Instytutu Pamięci Narodowej. W ostatnich dniach Wojciecha Cejrowskiego można spotkać m.in. na Jarmarku św. Dominika. Tam, jak donoszą trójmiejskie media, podpadł lokalnym przedsiębiorcom, którzy zarzucili mu nielegalne rozstawianie kramu tuż przed wejściami do sklepów. 5 sierpnia br. podróżnik opublikował film, na którym poinformował o orzeczeniu sądowym, które uprawnia go do sprzedawania swoich książek na ul. Długiej. Zachęcił także do odwiedzenia punktów, do których blokuje dostępu.

- Co to jest za cierpienie? 365 dni w roku mogą mieć otwarte, a jestem tylko 9 dni – stwierdził.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wojciech Cejrowski opowiadał w Sali BHP m.in. o swoich doświadczeniach pierwszych lat transformacji - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto