Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojciech Siudmak, czyli inny wymiar rzeczywistości. Rozmowa z artystą

Redakcja
„Siudmak. Uniwersum”. Wystawa prac w siedzibie Muzeum Gdańska
„Siudmak. Uniwersum”. Wystawa prac w siedzibie Muzeum Gdańska fot. A. Grabowska
Nim w listopadzie na szklanym ekranie zadebiutuje druga część ekranizacji „Diuny”, w gdańskim Ratuszu Głównego Miasta podziwiać można ponad 60 prac. znakomitego malarza Wojciecha Siudmaka - autora m.in. ilustracji do słynnego dzieła Franka Herberta.

Jego rysunki zainspirowały kanadyjskiego reżysera podczas przygotowywania oscarowej produkcji na podstawie powieści Franka Herberta.

Wystawa Wojciecha Siudmaka w Gdańsku

Obrazy, rysunki i rzeźby Wojciecha Siudmaka pozwalają wejść w świat jedyny w swoim rodzaju, pełen symboliki, fantastycznych postaci i konstrukcji. Nie są one banalnymi, bajkowymi rojeniami rodem z realizmu magicznego, to bardziej science niż fiction.

Te dzieła znane są na całym świecie. Obrazy pojawiają się na okładkach płyt i książek, plakatach. Do grona wielbicieli Wojciecha Siudmaka można zaliczyć m.in. reżysera „Gwiezdnych wojen” George’a Lucasa, który powiedział:

- Ta niezwykła sztuka rysunku oraz wyczucie światła i cienia nadają jego wizjom wielką głębię i rozszerzają bogaty wachlarz kolorów i materii. W jego dziełach jest spokojna siła i nieskończona przestrzeń do poznawania i wyobrażania.

Zaś Federico Fellini zachwycał się: Jaka bezgraniczna fantazja i jaka cudowna zdolność realizowania jej. Talent niemalże niewiarygodny, zdolniejszy i bardziej nieskończony niż ten, który tworzy, wyraża i prowadzi nasze najbogatsze marzenia.

CZYTAJ TAKŻE: Takie obrazy zainspirowały reżysera "Diuny". Stworzył je Wojciech Siudmak, polski artysta. Dziś w Gdańsku zobaczysz ponad 60 prac | ZDJĘCIA

Wojciech Siudmak urodził się w 1942 roku w Wieluniu. Jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i École de Beaux Arts w Paryżu. Od ponad 50 lat mieszka i tworzy we Francji.

- Siudmak lubuje się w onirycznych pejzażach, jakby żywcem wyjętych z jakiejś fantastycznej dystopii, gdzie bezludne ruiny lub elementy krajobrazu płynnie przechodzą w antropomorficzne formy, ni to boskie, ni ludzkie - piszą krytycy sztuki.

Jest uważany za głównego przedstawiciela realizmu fantastycznego, który łączy nadrealną wizję ze sztuką naturalistyczną. W środowiskach miłośników fantastyki prace artysty są dziełami kultowymi.

Jako twórca nigdy nie korzysta z pomocy komputera.

- Siudmakowi bliżej do estetyki renesansu niż awangardy lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX w., chociaż to właśnie wtedy przypada początek jego działalności artystycznej - mówi Dorota Pieńkos, kuratorka gdańskiej wystawy. - Inspiruje go Michał Anioł, Bosch, Bernini i Ingres. Konsekwentnie cyzeluje formę swoich postaci, muskulaturę, ułożenie dłoni, wystudiowane pozy. Ludzie na jego obrazach są najczęściej podobni do antycznych posągów. Kobiety olśniewają klasyczną urodą, a mężczyźni, o idealnych ciałach, przypominają mitycznych herosów. Ludzie ci wydają się przybyszami z odległych epok, z dalekiej przeszłości albo przyszłości. To nie przypadek. Siudmak często tworzy pod wpływem rozmyślań o zagadkach wszechświata. Fascynują go odkrycia i teorie naukowe, prace fizyków, astrofizyków - uważa ich za prawdziwą awangardę naukową i artystyczną naszych czasów, ale także fascynuje go harmonia muzyki Chopina czy Pucciniego.

Wśród wielu jego wystaw najbardziej zapamiętana była ta zorganizowana z okazji wejścia w III tysiąclecie na symbolizującej Paryż i Francję, wieży Eiffla. Niezwykle interesująca i pełna symboliki była także projekcja obrazów Wojciecha Siudmaka na fasadzie świątyni Ramzesa III w Luksorze w Egipcie, w lutym 2000 roku.

Wystawa w Gdańsku potrwa do 11 czerwca.

Co jest za tymi gwiazdami? Rozmowa z Wojciechem Siudmakiem

Urodził się pan w Wieluniu. To tam, w tym zniszczonym przez wojnę mieście, obudziła się w panu potrzeba piękna. Podobno zaczął pan rysować mając dziesięć lat.

Nawet wcześniej, bo mając 7 lat już bardzo dobrze rysowałem. Mój rysunek, który zrobiłem mając 12 lat, już jest tak doskonały jak rysunek Ingres’a. Skąd to się wzięło? Nie wiem, może to jakiś dar. Mówi się, że to czasem są stare dusze, że coś zostało nam przekazane. Może?

Reżyser „Walki o ogień” Jean-Jacques Annaud, powiedział: „Siudmak ma boski dar materializowania wyobraźni. Potrafi nas zabrać w niezwykłą podróż po świecie swoich wizji”. Często podkreśla pan, jak wielką rolę w naszym życiu pełni wyobraźnia, że jest ona drogą do marzeń.

Jest taki obrazek: grupa dzieci siedzi na okrągłej ławie przed wielkim płótnem Rembrandta i wszystkie patrzą w telefon. Nikt nie patrzy na obraz. Mam nadzieję, że w tym czasie wysyłają zdjęcia obrazu, ale nie sądzę. To nie wina dzieci, że nikt ich nie nauczył patrzeć, obserwować. Ja nauczyłem się tego przez przypadek. Kiedyś wieczorem, gdy wychodziłem z kolegami z kościoła, a miałem osiem, może dziewięć lat, cały Wieluń był zasypany śniegiem. Wyglądało to bajecznie. Był tam wielki plac, na którym zwykle się bawiliśmy. Oczywiście, pobiegliśmy i zaczęliśmy robić tzw. orły. Śnieg był puszysty, niezwykły. Narobiliśmy tych orłów masę. Patrzę, a one wyglądają, jakby zrywały się do lotu. Ten obraz został mi pod powiekami do dzisiaj. Byłem zachwycony tym wyimaginowanym spektaklem. Jeszcze raz rzuciłem się na śnieg. Zobaczyłem czyściutkie niebo i księżyc, który tak jasno je oświetlał. Gwiazdy było widać jak na dłoni. W pewnym momencie poczułem niesamowity dreszcz. Nie, nie było mi zimno. Byłem grubo ubrany, ale coś dziwnego się stało, jakby te wszystkie cząsteczki, które lecą z kosmosu, uporządkowały coś we mnie. Patrzę, Boże, jaki ten kosmos jest olbrzymi. To był moment magiczny. Na drugi dzień poszedłem i spytałem naszego nauczyciela: „Proszę pana, a co tam jest za tymi gwiazdami?”. A on powiedział: „Tam nic nie ma”. To wystarczyło, żeby zapalić ogień ciekawości u takiego dziecka jak ja i od tej pory już cały czas szukałem, starałem się dowiedzieć, co tam jest.

Powiedział pan kiedyś: „Kiedy zaczynam myśleć o wielkich przestrzeniach, czuję przerażenie, ponieważ wyobrażam sobie coś, co jest niemożliwe do wyobrażenia”. Jak to rozumieć?

Nie potrafimy zrozumieć wszechświata, a co dopiero, gdy chcemy pojąć jego rozmach i tajemnice.

Czy zamieszkałby pan na planecie Arrakis (Diunie)?

Mogę powiedzieć, że na pewno tak, a to dlatego, że i tak większość czasu spędzam w odizolowaniu, w zamkniętej przestrzeni atelier. To nawet może by mi się podobało zamieszkać w takiej kapsule, gdzie byłbym skazany na tworzenie. Jednak nic nie zastąpi pięknej Ziemi, choć prawdopodobnie dojdzie do tego, że my ją tak zatrujemy, że trzeba będzie uciekać.

Na sztuce fantastycznej wychował się między innymi znany panu kanadyjski reżyser filmu „Diuna” Denis Villeneuve.

Na premierze „Diuny” w Paryżu powiedział: „Ten film powstał dzięki temu, że kiedy miałem 13 lat, zobaczyłem w księgarni Fourniera w Quebecu okładkę książki „Diuna” Franka Herberta. Widniał na niej obraz artysty, który nazywa się Wojciech Siudmak. Ten obraz towarzyszy mi od chwili, gdy spojrzał na mnie niebieskimi oczyma jego człowiek”. Wtedy ludzie na widowni zaczęli bić brawo, bo mnie znali, wychowali się na moich obrazach. Teraz na moje wystawy przychodzą osoby, które mają 80 lat, często z dziećmi, wnukami. Przychodzą, dziękują, mówią, że wychowali się na moich pracach i one coś wniosły do ich życia.

Tymczasem Denis Villeneuve kontynuował: „To ważna chwila dla mnie, bo on jest tu dziś wieczorem z nami”. I wtedy była owacja większa niż dla aktorów. To bardzo mnie wzruszyło, chociaż nie jestem próżnym człowiekiem.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Nowe wystawy już na wiosnę w Towarzystwie Przyjaciół Sopotu!

Zafascynowała mnie pewna pana nietypowa realizacja na łódzkiej kamienicy. Są to „Narodziny dnia” i „Ptaki w Raju” - pełen fantastycznych postaci i światów obraz umieszczony na 260 płytach gresowych, z których największa ma 2 metry, najmniejsza zaś 25 centymetrów.

W Warszawie mieszkałem w kamienicy, która miała podwórko typu „studnia”, był to przygnębiający widok. Chciałem, żeby ludzie mieszkający w takiej „studni”, zanim dojdą do bramy, zobaczyli arenę, a na niej wszystko to, co może ich niezwykłego spotkać w życiu. Dlatego ten obraz jest tak rozbudowany. Wierzę w to, co powiedział Szekspir, kiedy mówił: „Mogę być zamknięty w łupinie orzecha i być panem świata”. Czyli możemy być zamknięci w takim podwórku, ale jednocześnie możemy również stać się panami naszego świata, naszego życia, dnia, naszej przeszłości i przyszłości, budując sobie jakąś swoją własną wizję. Myślę, że nie ma drugiej takiej realizacji, wielkie brawa należą się firmie Tubądzin. Przedsięwzięcie było kosztowne, są to płyty ceramiczne, o specjalnej strukturze, choć przyklejone do muru oddychają cały czas. Farby są gwarantowane na minimum 500 lat, to jest złoto, lapis lazuli itd. Choć przy wypalaniu nie da się uzyskać takich żywych kolorów jak na płótnie, ale efekt jest zachwycający.

Wracając do gdańskiej wystawy, jakimi kryteriami kierował się pan, wybierając prace właśnie na tę wystawę?

Chciałem pokazać rzeczy dojrzałe, dobre, bo to jest jedyne kryterium. Oczywiście, te, które powstały na przestrzeni 50 lat. Chciałbym tę moją drogę twórczą pokazać w tak pięknym mieście, jakim jest Gdańsk.

Jak podoba się panu nasze miasto?

Mówi się, że to najpiękniejsze miasto w Polsce. Zgadzam się z tym. Tak jest i już zapraszam w kwietniu do Gdańska moich przyjaciół z Dubaju.

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wojciech Siudmak, czyli inny wymiar rzeczywistości. Rozmowa z artystą - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto