Ministerstwo Infrastruktury nie uwzględniło protestów małych armatorów białej floty w sprawie wprowadzenia opłat pasażerskich. Dla nich może to oznaczać zmniejszenie liczby pasażerów, konieczność zamknięcia tanich połączeń i zwolnienia pracowników, a dla pasażerów droższe bilety.
O problemie tym pisaliśmy już w "Dzienniku" pod koniec kwietnia, w publikacji "Biała flota dla bogatych". Od maja zaczęło obowiązywać rozporządzenie, zgodnie z którym za wejście na pokład statku wycieczkowego każdego pasażera armator musi zapłacić 0,25 euro.
Teresa Jakutowicz, zastępca dyrektora Biura Komunikacji Społecznej Ministerstwa Infrastruktury wyjaśnia, że nowe rozporządzenie zmienia zasady naliczania opłaty pasażerskiej w zależności od typu statku. Problem jednak w tym, że zmiana dotknęła małych armatorów, którzy do tej pory nie musieli płacić za pasażerów. Za to rozporządzenie jest korzystne dla dużych armatorów, operujących na liniach międzynarodowych, którym obniżono tę opłatę z 0,50 euro do 0,25 euro. Teraz wszyscy płacą tyle samo, bez względu na to czy pływają po kanale, czy po morzu.
Według Jakutowicz, wprowadzenie nowej stawki podyktowane jest dużymi kosztami, jakie ponoszą zarządy lub firmy zarządzające portami, wynikającymi z obsługi w nich pasażerów. Brak opłaty pasażerskiej powodował, że koszty te przenoszono pośrednio do innych opłat, co zaburzało mechanizmy rynkowe. Według resortu, rozporządzenie przygotowano w porozumieniu z zarządami portów i konsultowano z organizacjami armatorskimi i Żeglugą Gdańską.
- Nikt z naszym przedsiębiorstwem ani z innymi armatorami statków wycieczkowych nie konsultował sprawy wprowadzenia opłat pasażerskich - oburza się Helena Pietrzak, dyrektor ds. ekonomicznych Żeglugi Gdańskiej.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?