Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wybrzeże Sztuki 2013: "Balladyna" dla dorosłych

Redakcja
Czy nową misją teatru jest działanie na szkodę widza? ...
Czy nową misją teatru jest działanie na szkodę widza? ... Magda Hueckel / mat. Teatru Wybrzeże
Czy nową misją teatru jest działanie na szkodę widza? "Balladyna" dramaturga Marcina Cecko w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego.

Twórcy "Balladyny" zabierają widzów w podróż do małego, zaniedbanego ośrodka badawczego nad jeziorem Gopło w województwie kujawsko-pomorskim. To miejsce, w którym naukowcy (Wdowa, Balladyna, Alina oraz Filon) modyfikują genetycznie nasiona roślin uprawnych.

Filon to pracoholik, efektem jego pracy jest Filotunia - skrzyżowanie kobiety z rośliną. Niestety, hybryda obumiera i młody naukowiec zmuszony jest wyrzucić ją na śmietnik. Grabiec to pracownik techniczny, zimą podczas pracy wpada do przerębla i cudem zostaje uratowany. Od tamtej chwili nieustannie myśli o nieludzkiej istocie, którą zobaczył na dnie jeziora. Pozwala Filonowi zamienić się w drzewo i ostatecznie kończy żywot jak Filotunia. W tym samym czasie do ośrodka trafia inwestor. To Kirkor, który marzy o nowoczesnym rolniczym imperium. Chce przejąć placówkę i zacząć w niej swoje badania. Pożądają go dwie siostry: Alina i Balladyna. Jedna z nich ginie - mniej więcej jak u Słowackiego.

Zarys fabuły wydaję się ciekawy, prawda? Ale czy nadal będzie to ciekawe, gdy akcja przedstawienia nie będzie się działa na deskach teatru, lecz na prześcieradle, na którym zostaje wyświetlany słabej jakości film? Nuda, nuda, nuda. Widownia zaczyna się wiercić, kręcić, ziewać. Nie jest dla mnie zaskoczeniem, że tylko bardzo ciekawskie jednostki wracają po przerwie licząc, że może coś ich zaskoczy w drugiej części spektaklu.

Zaskoczenie jest, jesteśmy już nie w kinie, ale jednak w teatrze. Wchodzi Balladyna i na wstępie zabija Kirkora. Światło się zapala. - Wow - myślę, będzie się coś działo, warto było zostać.

I znowu dostaję po głowie. Balladyna wyszła z swojej roli, nieudolnie próbuje prowadzić dialog w widzami. - Dziewiąty rząd proszę wstać, ćwiczymy mięśnie Kegla. - Nikt się nie śmieje, ludzie są zniesmaczeni, odmawiają współpracy. Aktorka jednak nie poddaje się, przekonuje przybyłych, krzycząc do mikrofonu, że wnętrze Teatru Wybrzeże jest jak "wielka cipa" - czerwona, miękka i bezpieczna. Wchodzi duet raperek cipedRAPskuad, które skandują wulgarne i często niezrozumiałe teksty w stylu: "orzeł, orzeł, orzeł leci, orzeł robi polskie dzieci" czy "pierdzę na chleb".

Nie wiem, czemu ma to służyć, nie wiem, jak mam to odbierać, wiem natomiast, że jestem zła, że nie zostałam w domu i nie obejrzałam w Teatrze Telewizji "Trzy razy Fredro - Nikt mnie nie zna".

Należy też wspomnieć o napisie, który pojawia się na koniec spektaklu i przypomina ten z Auschwitz. "Arbeit macht frei" zastąpiono słowami "Naród sobie". Jest i Kostryn - w tej wersji to kibic, który ubrany w narodowe barwy wydaje córce komendy "Padnij" i "Powstań". Ona wykonuje jego polecania, recytując "Katechizm polskiego dziecka", wyśmiewając przywary narodu polskiego.

Koniec. W końcu koniec. Jestem zmęczona, zła i zastanawiam się po co? Po co to wszystko? Tyle wątków, tyle niepotrzebnych splotów akcji. Niestety, twórcom nie udało się stworzyć przedstawienia, które - jak zapowiadali - miało prowokować. Nuda, zmęczenie, niesmak. Czy nową misją teatru jest działanie na szkodę widza ?

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto