Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wycięto nam numer piętnastolecia

Artur Kiełbasiński
Rozmowa z ANDRZEJEM LIBERADZKIM, ustępującym prezesem Agencji Rozwoju Pomorza SA. - Dostajemy środki europejskie, nieźle promujemy region, a pan, szef instytucji, która za to odpowiada - odchodzi.

Rozmowa z ANDRZEJEM LIBERADZKIM, ustępującym prezesem Agencji Rozwoju Pomorza SA.

- Dostajemy środki europejskie, nieźle promujemy region, a pan, szef instytucji, która za to odpowiada - odchodzi. Co się stało?
- Złożyłem rezygnację wobec pogarszającej się współpracy z głównym akcjonariuszem agencji, czyli Samorządem Województwa Pomorskiego, a właściwie jego ciałem wykonawczym, czyli Zarządem Województwa. Agencją Rozwoju Pomorza kierowałem prawie pięć lat, a stosunki pomiędzy spółką a tym właścicielem układały się co najmniej poprawnie. Pogorszyły się ostatnio. Przypuszczam, że wpływ na to miały jesienne wybory samorządowe i duża wygrana w pomorskim Sejmiku jednej partii. Wobec takiej przewagi można robić, co się chce, nawet bezkarnie popełniać głupstwa, psując własną spółkę.
- Co ma pan na myśli?
- Niepotrzebną i błędną ingerencję właściciela w strategiczną dla agencji decyzję o korzystnej sprzedaży akcji jej spółki pochodnej, czyli: Pomeranii SA. To było zaplanowane w 2004, zaakceptowane przez radę nadzorczą , nadzorowane przez marszałka, który desygnował swojego przedstawiciela do Komisji ds. Rokowań i Sprzedaży. Cała procedura zbywania akcji trwała prawie 9 miesięcy. Spośród kilkunastu ofert wybrano najlepszą pod każdym względem. I wtedy zaczęły się schody: blokada ze strony Zarządu Województwa, presja na radę nadzorczą i głosowanie odrzucające całą tę operację. Zmarnowano nasz wysiłek, a przede wszystkim zmarnowano okazję ...
- A konkretnie? Ile dawano, kto chciał kupić?
- Porządny branżowy inwestor z Trójmiasta położył na stole godziwą kwotę, która zapewniała ... czterokrotny zwrot kapitału włożonego przez ARP SA w Pomeranię przed pięcioma laty. Ta cena była zarazem o prawie 70 proc. wyższa od średniej aktualnej wyceny spółki. Dzięki tej transakcji mogliśmy, jako agencja, osiągnąć kilka ważnych celów: odnowić posiadany majątek trwały; ograniczyć zadłużenie spółki; zapewnić płynność , która bywa zakłócana poprzez konieczność prefinansowania zadań i projektów unijnych, realizowanych zresztą dla regionu. Skorzystałaby na tym Pomerania, uzyskując dobrego właściciela z branży, który chciał ją rozwijać. Mogliśmy dobić transakcji piętnastolecia (tyle lat ukończy w tym roku ARP). Tymczasem wycięto nam numer piętnastolecia...
- Może wasz właściciel ma inne plany wobec Pomeranii?
- Ten plan brzmiał mniej więcej następująco: lepiej sprzedać później, bo na pewno zapłacą jeszcze lepiej. Kto? Ile? Kiedy? Nie było odpowiedzi. Wśród majątku Pomeranii (która żyje z zarządzania i obrotu nieruchomościami) są rzeczywiście dwie ciekawe działki, których wartość może wzrastać, o ile wyjaśnią się kwestie zagospodarowania przestrzennego itp. Ale kiedy? – za dwa, trzy lata. Co do tego czasu? Co z interesem agencji teraz, z jej rozwojem, planami, możliwością realizacji strategii, opartymi na oczekiwanym kapitale?
- Marszałek Kozłowski zasygnalizował, że Zarząd Województwa miał uwagi do pracy spółki Pomerania...
- Zaraz po blokadzie sprzedaży marszałek, korzystając ze swoich ludzi w Radzie Nadzorczej Pomeranii, zalecił ostre sprawdzanie tej spółki. Zażądał też wymiany jej prezesa. Tyle, że kontrola, która trwa od dwóch miesięcy i wygląda na tzw. trzepanie, niczego istotnego nie wykazuje. A więc wygląda, że ma ona dostarczyć argumentów dla uzasadnienia wcześniejszej decyzji. Czy to jest poważne?
- Mimo wszystko nie mógł pan walczyć nadal?
- Już nie. Znane jest powiedzenie o... kopaniu się z koniem. W tej historii, z powodu której na własną prośbę żegnam się z pożyteczną i sympatyczną firmą, zderzyły się dwie nieprzystające do siebie mentalności - biznesowa i urzędnicza. I nie pierwszy raz urzędnicza zwycięża, zabijając dobry biznes. Zadziałał też konflikt interesów. Na czym polegał interes agencji - wyłożyłem wcześniej. Gdzie tkwił interes polityków samorządowych województwa pomorskiego z Platformy Obywatelskiej – to się kiedyś okaże. Warto obserwować.
- Dziękuję za rozmowę.

ANDRZEJ LIBERADZKI
Mgr inż. – absolwent Politechniki Gdańskiej. Pracował jako: wykładowca oraz projektant; redaktor i dziennikarz a także szef firm handlowych i wydawniczych. Był m.in.: redaktorem naczelnym „Dziennika Bałtyckiego”, doradcą prezesa Rady Ministrów. Aktualnie - przewodniczący Rady Nadzorczej Presspublici, wydawcy "Rzeczpospolitej".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto