Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyrok ws. Marka Mielewczyka molestowanego w dzieciństwie przez księdza Andrzeja S. Ma otrzymać 400 tys. zł i pisemne przeprosiny

Rafał Mrowicki
Rafał Mrowicki
08.10.2019 Gdańsk, Sąd Apelacyjny. Marek Mielewczyk molestowany przez księdza Andrzeja S.
08.10.2019 Gdańsk, Sąd Apelacyjny. Marek Mielewczyk molestowany przez księdza Andrzeja S. Karolina Misztal
Gdański Sąd Apelacyjny wydał wyrok w drugiej instancji w sprawie byłego już księdza Andrzeja S., który w latach 80. molestował seksualnie Marka Mielewczyka. Andrzej S. był wówczas wikariuszem w parafii św. Kazimierza w Kartuzach, a Marek Mielewczyk był w tej parafii ministrantem. Były duchowny, jego dawna parafia oraz diecezja pelplińska muszą pisemnie przeprosić oraz zapłacić kwotę 400 tys. zł zadośćuczynienia. Marek Mielewczyk był jednym z bohaterów filmu dokumentalnego Tomasza i Marka Sekielskich "Tylko Nie Mów Nikomu".

Andrzej S. molestował seksualnie Marka Mielewczyka w latach 1982-1987, gdy ten był ministrantem w parafii, w której były już duchowny pracował jako wikariusz. Po latach Marek Mielewczyk pozwał byłego księdza, kartuską parafię oraz diecezję pelplińską, które nie reagowały. Domagał się przeprosin oraz symbolicznej - jak mówił - kwoty 9999 zł zadośćuczynienia, którą miał zamiar przeznaczyć na wsparcie walczących o sprawiedliwość ofiar księży pedofilów.

W trwającym 2 lata, częściowo niejawnym procesie, gdański Sąd Okręgowy nakazał Andrzejowi S. przeprosić Marka Mielewczyka. Sam Andrzej S. nie zgadzał się z decyzją sądu nie przyznając się do winy. Także on złożył apelację od pierwszego wyroku.

W procesie drugiej instancji w Sądzie Apelacyjnym, sędzia Dorota Gierczak zwróciła uwagę, że wskutek gwałtu ze strony duchownego Marek Mielewczyk zmagał się z problemami psychicznymi natury depresyjnej oraz myślami samobójczymi. Musiał leczyć się psychiatrycznie.

Jako ministranta molestował mnie ksiądz - twierdzi. Po latach pozwał kapłana, parafię i diecezję, bo dla prokuratury sprawa się przedawniła

Na ogłoszeniu wyroku nie było przedstawicieli żadnego z pozwanych. Sędzia Dorota Gierczak poinformowała, że Andrzej S., parafia św. Kazimierza w Kartuzach oraz diecezja pelplińska, muszą przeprosić na piśmie Marka Mielewczyka. Zarówno parafia, jak i diecezja, mają przeprosić za brak reakcji na zachowania wobec niego ze strony ks. Andrzeja S. Ponadto muszą oni zapłacić Markowi Mielewczykowi 400 000 złotych zadośćuczynienia.

Sąd w całości oddalił apelację pozwanych. Sędzia zwróciła uwagę, że jedyną jak dotąd konsekwencją, jaką wyciągnięto wobec Andrzeja S., było przeniesienie do innej parafii. Nie uwzględniono jego apelacji.

Po wyjściu z sali sądowej Marek Mielewczyk stwierdził, że wyrok jego zdaniem jest sprawiedliwy.

- Przed rozprawą zostałem zapytany 'jakiego wyroku oczekuję?'. Odpowiedziałem, że sprawiedliwego - mówił Marek Mielewczyk. - Uważam, że taki wyrok zapadł. W sposób jasny i przejrzysty wykazał winę byłego księdza Andrzeja S. To wyrok bardziej korzystny. Został po raz pierwszy w historii polskiego prawa tak wydany. Jestem zaskoczony wykładnią, kwota też w pełni mnie satysfakcjonuje za to, co mnie spotkało w moim życiu. Jest to na pewno przełomowy wyrok - dodał.

Pytany przez dziennikarzy o nieobecność na ogłoszeniu wyroku pozwanych odpowiedział: - Było to bardzo zaskakujące dla mnie, że nikogo tu nie było ze strony kościelnej ani ze strony Andrzeja S.

Marek Mielewczyk ma nadzieję, że wyrok, w którym diecezja i parafia muszą przeprosić za ukrywanie pedofilii, może być pomocny dla innych ofiar pedofilii. - To pokazuje, że odpowiedzialność Kościoła istnieje i jest przez polski sąd wykazana. To uzasadnienie jest bardzo ważne dla ofiar. Dla mnie to koniec pewnego etapu - podkreślił.

W uzasadnieniu sędzia powołała się na Kodeks Prawa Kanonicznego.
- Nie ulega żadnej wątpliwości, że nie jest on kodeksem, którego przepisy są powszechnie obowiązującymi w Polsce. Natomiast bezsprzecznie obowiązuje on wśród osób, które są duchownymi Kościoła katolickiego. Nie można w tej konkretnej sprawie abstrahować od środowiska, z którego wywodził się sprawca czynów zabronionych - mówiła sędzia.

Sąd powołał się także na wypowiedzi kościelnych hierarchów, m.in. papieża Franciszka, który postulował o wprowadzenie procedur w przypadku oskarżeń o pedofilię wśród duchownych, o przejrzystość w przenoszeniu do innych parafii oraz wprowadzenie obowiązkowych badań psychologicznych dla kandydatów do kapłaństwa. - Papież Franciszek uznał, że księża mają być ścigani i odpowiadać jak każdy inny, że Kościół ma obowiązek informować władze świeckie o przypadkach pedofilii. Papież powiedział podczas szczytu ws. pedofilii w Kościele powiedział, że "lud Boży na nas patrzy i wymaga konkretnych działań, a nie kolejnych słów pełnych oburzenia" - cytowała sędzia Dorota Gierczak.

Sędzia odniosła się także do wypowiedzi hierarchów Kościoła w Polsce, m.in. do słów metropolity krakowskiego, abp. Marka Jędraszewskiego, który powiedział, że "nie można bronić instytucji Kościoła jako takiej, trzeba bronić pokrzywdzonych i to oni mają pierwszeństwo", ale powiedział także "hasło 'zero tolerancji' nie jest zgodne z duchem Ewangelii". Było to podczas pielgrzymki pokutnej kapłanów archidiecezji krakowskiej do sanktuarium Kalwarii Zebrzydowskiej w marcu 2019 roku, a więc już po lutowym spotkaniu w Watykanie.

- Jeżeli uznaje się powyższe przekazy duchownych Kościoła, oczywistym musi być, że klimat do zgłaszania zbrodni pedofilii wśród duchownych nigdy nie zaistniał - podkreśliła sędzia. Działania Andrzeja S. wobec Marka Mielewczyka określiła mianem tortur. - Nie podlega żadnej wątpliwości, że poniżające zachowanie wobec drugiego człowieka, jest równoznaczne z torturami. Wykorzystywanie małoletnich dzieci, poddających się autorytetowi powagi, z wykorzystaniem spowiedzi jest poniżające i niczym nieróżniące się od stosowania tortur - tłumaczyła.

Zdaniem sędzi nie można w tej sprawie mówić o przedawnieniu, nawet jeżeli czyny, których dopuszczał się Andrzej S., miały miejsce ponad 30 lat temu.

- W tej sprawie nie było ani przypadkowości ani dozwolonych działań pana S. w stosunku do powoda. Było wykorzystywanie małoletniego dziecka, które nie miało oparcia w rodzinie. Te działania wywarły wpływ na jego życie i trwają do dzisiaj. Jaka kara spotkała pana Andrzeja S.? Rekolekcja? I przeniesienie do innej parafii. Z funkcji wikarego na funkcję proboszcza. Kara bardzo adekwatna, zdaniem Kościoła, w stosunku do sprawcy takich czynów. W związku z tym sąd uznał, że zarzut przedawnienia nie może zostać uwzględniony. Okoliczność, że pan powód od 2010 roku, relacjonował kwestię molestowania seksualnego, był początkiem tego aby wreszcie w sposób urzędowy w jakiś sposób tym czynom stało się zadość. W pozwie pan powód domagał się kwoty 9999 złotych jako kwoty symbolicznej. Powód wnioskował o symboliczne zadośćuczynienie, czyli znaczy to, że spodziewał się przeprosin. Nigdy do takich przeprosin przed sądem nie doszło - podkreśliła.

Część zadośćuczynienia Marek Mielewczyk będzie chciał przeznaczyć na działalność nowej fundacji pomagającej ofiarom pedofilii wśród duchownych, która ma powstać w miejsce Fundacji Nie Lękajcie Się. Obecnie jest ona w likwidacji.

Aktualnie w całej Polsce toczy się ok. 10 procesów w sprawie pedofilii wśród duchownych.

POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto