Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyrok ws. Marka Mielewczyka molestowanego w dzieciństwie przez księdza Andrzeja S. Ma otrzymać 400 tys. zł i pisemne przeprosiny

Redakcja
Gdański Sąd Apelacyjny wydał wyrok w drugiej instancji w sprawie byłego już księdza Andrzeja S., który w latach 80. molestował seksualnie Marka Mielewczyka. Andrzej S. był wówczas wikariuszem w parafii św. Kazimierza w Kartuzach, a Marek Mielewczyk był w tej parafii ministrantem. Były duchowny, jego dawna parafia oraz diecezja pelplińska muszą pisemnie przeprosić oraz zapłacić kwotę 400 tys. zł zadośćuczynienia. Marek Mielewczyk był jednym z bohaterów filmu dokumentalnego Tomasza i Marka Sekielskich "Tylko Nie Mów Nikomu".

Andrzej S. molestował seksualnie Marka Mielewczyka w latach 1982-1987, gdy ten był ministrantem w parafii, w której były już duchowny pracował jako wikariusz. Po latach Marek Mielewczyk pozwał byłego księdza, kartuską parafię oraz diecezję pelplińską, które nie reagowały. Domagał się przeprosin oraz symbolicznej - jak mówił - kwoty 9999 zł zadośćuczynienia, którą miał zamiar przeznaczyć na wsparcie walczących o sprawiedliwość ofiar księży pedofilów.

W trwającym 2 lata, częściowo niejawnym procesie, gdański Sąd Okręgowy nakazał Andrzejowi S. przeprosić Marka Mielewczyka. Sam Andrzej S. nie zgadzał się z decyzją sądu nie przyznając się do winy. Także on złożył apelację od pierwszego wyroku.

W procesie drugiej instancji w Sądzie Apelacyjnym, sędzia Dorota Gierczak zwróciła uwagę, że wskutek gwałtu ze strony duchownego Marek Mielewczyk zmagał się z problemami psychicznymi natury depresyjnej oraz myślami samobójczymi. Musiał leczyć się psychiatrycznie.

Jako ministranta molestował mnie ksiądz - twierdzi. Po latach pozwał kapłana, parafię i diecezję, bo dla prokuratury sprawa się przedawniła

Na ogłoszeniu wyroku nie było przedstawicieli żadnego z pozwanych. Sędzia Dorota Gierczak poinformowała, że Andrzej S., parafia św. Kazimierza w Kartuzach oraz diecezja pelplińska, muszą przeprosić na piśmie Marka Mielewczyka. Zarówno parafia, jak i diecezja, mają przeprosić za brak reakcji na zachowania wobec niego ze strony ks. Andrzeja S. Ponadto muszą oni zapłacić Markowi Mielewczykowi 400 000 złotych zadośćuczynienia.

Sąd w całości oddalił apelację pozwanych. Sędzia zwróciła uwagę, że jedyną jak dotąd konsekwencją, jaką wyciągnięto wobec Andrzeja S., było przeniesienie do innej parafii. Nie uwzględniono jego apelacji.

Po wyjściu z sali sądowej Marek Mielewczyk stwierdził, że wyrok jego zdaniem jest sprawiedliwy.

- Przed rozprawą zostałem zapytany 'jakiego wyroku oczekuję?'. Odpowiedziałem, że sprawiedliwego - mówił Marek Mielewczyk. - Uważam, że taki wyrok zapadł. W sposób jasny i przejrzysty wykazał winę byłego księdza Andrzeja S. To wyrok bardziej korzystny. Został po raz pierwszy w historii polskiego prawa tak wydany. Jestem zaskoczony wykładnią, kwota też w pełni mnie satysfakcjonuje za to, co mnie spotkało w moim życiu. Jest to na pewno przełomowy wyrok - dodał.

Pytany przez dziennikarzy o nieobecność na ogłoszeniu wyroku pozwanych odpowiedział: - Było to bardzo zaskakujące dla mnie, że nikogo tu nie było ze strony kościelnej ani ze strony Andrzeja S.

Marek Mielewczyk ma nadzieję, że wyrok, w którym diecezja i parafia muszą przeprosić za ukrywanie pedofilii, może być pomocny dla innych ofiar pedofilii. - To pokazuje, że odpowiedzialność Kościoła istnieje i jest przez polski sąd wykazana. To uzasadnienie jest bardzo ważne dla ofiar. Dla mnie to koniec pewnego etapu - podkreślił.

W uzasadnieniu sędzia powołała się na Kodeks Prawa Kanonicznego.

- Nie ulega żadnej wątpliwości, że nie jest on kodeksem, którego przepisy są powszechnie obowiązującymi w Polsce. Natomiast bezsprzecznie obowiązuje on wśród osób, które są duchownymi Kościoła katolickiego. Nie można w tej konkretnej sprawie abstrahować od środowiska, z którego wywodził się sprawca czynów zabronionych - mówiła sędzia.

Sąd powołał się także na wypowiedzi kościelnych hierarchów, m.in. papieża Franciszka, który postulował o wprowadzenie procedur w przypadku oskarżeń o pedofilię wśród duchownych, o przejrzystość w przenoszeniu do innych parafii oraz wprowadzenie obowiązkowych badań psychologicznych dla kandydatów do kapłaństwa. - Papież Franciszek uznał, że księża mają być ścigani i odpowiadać jak każdy inny, że Kościół ma obowiązek informować władze świeckie o przypadkach pedofilii. Papież powiedział podczas szczytu ws. pedofilii w Kościele powiedział, że "lud Boży na nas patrzy i wymaga konkretnych działań, a nie kolejnych słów pełnych oburzenia" - cytowała sędzia Dorota Gierczak.

Sędzia odniosła się także do wypowiedzi hierarchów Kościoła w Polsce, m.in. do słów metropolity krakowskiego, abp. Marka Jędraszewskiego, który powiedział, że "nie można bronić instytucji Kościoła jako takiej, trzeba bronić pokrzywdzonych i to oni mają pierwszeństwo", ale powiedział także "hasło 'zero tolerancji' nie jest zgodne z duchem Ewangelii". Było to podczas pielgrzymki pokutnej kapłanów archidiecezji krakowskiej do sanktuarium Kalwarii Zebrzydowskiej w marcu 2019 roku, a więc już po lutowym spotkaniu w Watykanie.

- Jeżeli uznaje się powyższe przekazy duchownych Kościoła, oczywistym musi być, że klimat do zgłaszania zbrodni pedofilii wśród duchownych nigdy nie zaistniał - podkreśliła sędzia. Działania Andrzeja S. wobec Marka Mielewczyka określiła mianem tortur. - Nie podlega żadnej wątpliwości, że poniżające zachowanie wobec drugiego człowieka, jest równoznaczne z torturami. Wykorzystywanie małoletnich dzieci, poddających się autorytetowi powagi, z wykorzystaniem spowiedzi jest poniżające i niczym nieróżniące się od stosowania tortur - tłumaczyła.

Zdaniem sędzi nie można w tej sprawie mówić o przedawnieniu, nawet jeżeli czyny, których dopuszczał się Andrzej S., miały miejsce ponad 30 lat temu.

- W tej sprawie nie było ani przypadkowości ani dozwolonych działań pana S. w stosunku do powoda. Było wykorzystywanie małoletniego dziecka, które nie miało oparcia w rodzinie. Te działania wywarły wpływ na jego życie i trwają do dzisiaj. Jaka kara spotkała pana Andrzeja S.? Rekolekcja? I przeniesienie do innej parafii. Z funkcji wikarego na funkcję proboszcza. Kara bardzo adekwatna, zdaniem Kościoła, w stosunku do sprawcy takich czynów. W związku z tym sąd uznał, że zarzut przedawnienia nie może zostać uwzględniony. Okoliczność, że pan powód od 2010 roku, relacjonował kwestię molestowania seksualnego, był początkiem tego aby wreszcie w sposób urzędowy w jakiś sposób tym czynom stało się zadość. W pozwie pan powód domagał się kwoty 9999 złotych jako kwoty symbolicznej. Powód wnioskował o symboliczne zadośćuczynienie, czyli znaczy to, że spodziewał się przeprosin. Nigdy do takich przeprosin przed sądem nie doszło - podkreśliła.

Część zadośćuczynienia Marek Mielewczyk będzie chciał przeznaczyć na działalność nowej fundacji pomagającej ofiarom pedofilii wśród duchownych, która ma powstać w miejsce Fundacji Nie Lękajcie Się. Obecnie jest ona w likwidacji.

Aktualnie w całej Polsce toczy się ok. 10 procesów w sprawie pedofilii wśród duchownych.

Sprawa Marka Mielewczyka. Proces w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku (25 września)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto