Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyroki dla braci „polskiego Fritzla”: 12,5 i 12 lat więzienia. Gwałcili jego więzioną i uwiązaną w piwnicy żonę z workiem na głowie

Jacek Wierciński
Jacek Wierciński
zdj. archiwalne z początku procesu
zdj. archiwalne z początku procesu Piotr Hukało
Związaną i uwięzioną w piwnicy w worku na głowie, żonę nazywanego „polskim Fritzlem” Mariusza Sz. jego bracia mieli regularnie, co najmniej 10 razy, gwałcić zbiorowo. Andrzej i Mirian Sz. usłyszeli w piątek 3.07.2020 r. nieprawomocny wyrok 12,5 i 12 lat więzienia. Wcześniej Mariusz Sz. został prawomocnie skazany na 25 lat więzienia. W barbarzyńskich, niewyobrażalnych praktykach miał uczestniczyć też kuzyn mężczyzny, który zmarł w toku procesu oraz dwie inne… nieustalone osoby.

Proces Andrzeja i Miriana Sz. z niewielkiej wioski na Pomorzu za zamkniętymi drzwiami toczył się przez ponad 1,5 roku. W międzyczasie zmarł trzeci z oskarżonych, ich kuzyn – Tadeusz B. Wcześniej, już w 2017 roku Mariusz Sz., który przetrzymywał w piwnicy, gwałcił i znęcał się nad żoną oraz córkami, z których jedną miał też molestować usłyszał prawomocny wyrok 25 lat więzienia.

W piątek 3.07.2020 r. gdański sąd w nieprawomocnym wyroku uznał, że obaj mężczyźni, co najmniej 10 razy, za przyzwoleniem brata, przez media ochrzczonego jako „polski Fritzl”, gwałcili jego uwięzioną w piwnicy, przywiązaną do haków żonę, której dodatkowo zakładano worek na głowę. Andrzej Sz. skazany został na 12,5 roku pozbawienia wolności z możliwością warunkowego zwolnienia dopiero po odsiedzeniu minimum trzech czwartych wyroku, a Mirian Sz. - 12 lat więzienia z podobnym zastrzeżeniem. Bracia mają także zakaz kontaktowania się z pokrzywdzoną kobietą i jej córkami na 15 lat, a po odsiedzeniu kary i zwolnieniu do domu mają regularnie zgłaszać się na policję oraz dodatkowo powinni zapłacić ofierze odpowiednio 20 tys. zł i 10 tys. zł symbolicznej nawiązki.

- Czy w Polsce jest takie prawo, żeby tak kobiety krzywdzić? Jak można tak człowieka krzywdzić? Kto to widział? Ze zwierzętami się lepiej postępuje -

cytowała pytania zadane na sądowej sali przez babkę córek Mariana Sz. i jego żony, kluczową dla ujawnienia niewyobrażalnego okrucieństwa, na wstępie niemal godzinnego ustnego uzasadnienia wyroku sędzia Maria Hartuna, przewodnicząca trzyosobowego składu orzekającego w Sądzie Okręgowym w Gdańsku.

Wskazała, że od przestępstw minęła już ponad dekada i tłumaczyła, że wydarzenia, których dotyczył proces są „kompletnie niepojęte”, nie tylko dla zwykłego człowieka, ale i sędziego karnisty z kilkunastoletnim stażem.

Zrelacjonowała historię żony Mariana Sz. - 24-latki z wykształceniem średnim, z maturą, która na męża wybrała o 12 lat starszego, nadużywającego alkoholu tak jak jego cała rodzina, trwale bezrobotnego, mężczyznę, który mieszkał w ruderze bez łazienki.

- Już po ślubie zaczyna się bicie w większym czy mniejszym natężeniu – mówiła sędzia i przypomniała, że na ślubie kościelnym ze zwyrodnialcem panna młoda miała usłyszeć: „W tej rodzinie jest zwyczaj, że brat bierze sobie żonę brata”. Na poparcie tych słów sędzia przytoczyła fakt, że u Sz. jest przykład dziecka, którego biologicznym ojcem jest brat partnera jego matki.

Według ustaleń sądu, kolejnymi etapami horroru było to, że kobieta uciekała do rodziny, a Mariusz przepraszał i ona wracała („to znany cykl przemocy”). Następnie było głodzenie, gdzie starsza córka donosiła ojcu, jeśli matka coś w ukryciu podjadała. Wreszcie, kiedy młodsza córka małżeństwa ukończyła roczek, kobieta została uwięziona w piwnicy, gdzie spała na stole nakryta kurtkami, jadła breję z chleba zalewanego wodą ze spermą męża, nie miała toalety, a po tym, gdy wybiła piwniczne okno, została ukarana: ma jeść ze związanymi rękoma. Starsza córka mówiła:

- Mama je jak pies.

- Okropieństw było znacznie więcej – mówiła cytowana przez sędzię Marię Hartunę pokrzywdzona, która zeznała, że - prócz jej męża - do piwnicy przychodzili też inni mężczyźni. Najpierw przygotowywać ją miał Mariusz Sz. z ok. 4-letnią córką, wiążąc kobietę do haków tak by rozciągnąć jej kończyny przy czym dziecko nakładało matce brudny worek, by nie mogła rozpoznać sprawców. Następnie do pomieszczenia wchodziło 4 mężczyzn i kolejno gwałciło kobietę. Zgodnie z sądowymi ustaleniami, miało to miejsce, co najmniej 10 razy bowiem ofiara później przestała liczyć. Dwóch sprawców ustalić się nie udało.

Według sądu, pokrzywdzona mogła uciec bo w piwnicy było niewielkie okienko i była wypuszczana na zewnątrz by coś ugotować dzieciom albo wtedy, gdy jej rodzina przyjeżdżała w gości. Bratanek męża dodatkowo woził ją samochodem do Urzędu Pracy albo do przychodni na szczepienia dzieci, a sezonowo była wysyłana do pracy przy zbiorze borówek czy jako sprzedawczyni w sklepie. Nikomu jednak o swojej sytuacji nie mówiła. - Bym sobie tego nie wybaczyła – miała racjonalizować takie postępowanie, odnosząc się do sytuacji swojej potencjalnej ucieczki i pozostawienia córek samych z Mariuszem Sz.

- To się nie mieściło w głowie również niedoświadczonym prokuratorom, którzy początkowo prowadzili sprawę – mówiła sędzia, przypominając, że - mimo obciążających męża zeznań ofiary - sprawa kilka razy byłą umarzana.

Przełomem okazała się przeprowadzka rodziny do babki dzieci, która zachęciła wnuczki by swoje wspomnienia spisały w pamiętnikach. To od nich śledztwo dotyczące Mariusza Sz. ruszyło na dobre, a później, kolejne w sprawie jego braci oraz kuzyna i oba skończyły się aktami oskarżenia.

- Nie da się tej historii zmyślić. Taką wyobraźnią dysponują może autorzy najbardziej krwawych horrorów –

powiedziała sędzia wydając nieprawomocny wyrok.

- Prokuratura żądała wyższego wymiaru kary, jednakże dopiero po lekturze uzasadnienia sądu, ocenimy czy ta kara dzisiaj orzeczona przez sąd jest karą wystarczającą – skomentowała w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” prokurator Anna Braun z Prokuratury Rejonowej w Gdyni, która dla obu oskarżonych domagała się maksymalnych przewidywanych w prawie za takie przestępstwa, wyroków: po 15 lat więzienia. - W przypadku takich czynów chyba żadna kara dla oskarżonych – jak myślę - nie byłaby wystarczająca – dodała.

- Od strony materiału dowodowego uważam, że proces jest trudny. Uważam, że jest to trudne postępowanie – tłumaczył z kolei, również nie wykluczający apelacji, adwokat Michał Poznański, który tłumaczył, że ze względu na wcześniejsze wyłączenie jawności, nie może informować, czego domagał się dla swojego klienta – Andrzeja Sz. - Złożę wniosek o sporządzenie uzasadnienia wyroku na piśmie, a następnie się z nim zapoznam po jego doręczeniu i wówczas będzie decyzja odnośnie ewentualnych dalszych działań prawnych – zapowiedział.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto