Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wystawa prac Mariana Kołodzieja w Pałacu Opatów [zdjęcia]

Gabriela Pewińska
Gabriela Pewińska
„Tragedia o bogaczu i Łazarzu”, 1968 rok. Projekt scenografii
„Tragedia o bogaczu i Łazarzu”, 1968 rok. Projekt scenografii Dział Teatralny MNG
Dział Teatralny Muzeum Narodowego w Gdańsku postanowi uczcić 10. rocznicę śmierci wielkiego scenografa Mariana Kołodzieja. - W wielu projektach dostrzec można osobowość aktorki, która w zaprojektowanym przez niego kostiumie wystąpiła na scenie. Doceniał piękno kobiet. I kochał kobiety - mówi Małgorzata Abramowicz, kuratorka wystawy.

Aktorki kochały się w zaprojektowanych przez niego sukniach.
Słynął z przepięknych kostiumów. Kiedy przygotowywaliśmy pierwszą wystawę jego prac w Gdańsku, w roku 1989, jeździłyśmy po Polsce i z magazynów teatrów, w których pracował wyciągałyśmy kostiumy jego autorstwa. Często świadkami tych scen były przypadkowo spotkane aktorki. Wpatrywały się w te suknie, od lat spoczywające pod kluczem i wzdychały: „O Boże… Kołodziej... Cóż to za dzieła sztuki!”. Bo, rzeczywiście, był jednym z niewielu scenografów, który potrafił wydobyć z kobiety, to co w niej najpiękniejsze. Kostiumy, które wymyślał są często zindywidualizowane. Wiedział, dla kogo tworzy. W wielu projektach dostrzec można osobowość aktorki, która w tym kostiumie wystąpiła na scenie. Doceniał piękno kobiet. I kochał kobiety.

Na szczęście wiele z tych sukni zachowało się.
Na szczęście są teatry, które przechowywały je z pietyzmem. Choćby Ateneum za czasów Janusza Warmińskiego, który dbał o nie jak o relikwie. W innych teatrach bywało różnie. Przeważnie jednak panuje zasada, że kostiumy wiszą w magazynach kilkanaście lat, a potem są przerabiane na potrzeby innych scenografii, a nawet - niestety - utylizowane. O co zresztą trudno mieć pretensje, bo teatr nie ma możliwości przechowywania ich w nieskończoność. W przypadku Teatru Wybrzeże, panie z magazynów teatralnych, z pomocą żony artysty, aktorki Haliny Słojewskiej, co piękniejsze kostiumy Kołodzieja upychały po kątach, by przetrwały do lepszych czasów. I kostiumy z Ateneum, i te z Wybrzeża trafiły na naszą wystawę.

Są jak obrazy.
Kostiumy teatralne zwykle projektuje się tak, by dobrze prezentowały się z pewnej odległości, by dobrze wyglądały na scenie, by zgrały się ze światłem i pozostałymi elementami scenografii. Projekty Mariana Kołodzieja można z równym zachwytem oglądać z bliska. Realizacja jest absolutnie mistrzowska. Zresztą, jego udział w tworzeniu nie kończył się na projektowaniu, wszystkiego osobiście doglądał często goszcząc w pracowniach teatralnych i na scenie, gdy trwały próby. Pilnował każdego guzika.

Przeczytaj

Perfekcjonista.
Podczas przymiarek na wszystko zwracał uwagę. Mówił: „Zaprojektowałem 9 guzików, a tu - widzę - tylko 8”… Reprezentował teatr, który dziś już nie istnieje. Dlatego tak często wracam do jego twórczości. Poza tym Dział Teatralny MNG wiele mu zawdzięcza. Nie sposób nie pamiętać o 10 rocznicy jego śmierci czy o tym, że za chwilę będzie kolejna rocznica, gdy trafił - jako jeden z pierwszych - do obozu koncentracyjnego Auschwitz Birkenau. Otrzymał numer 432. W tym roku wspominamy też 20 rocznicę papieskiej pielgrzymki do Sopotu. Kołodziej był twórcą dwóch niezwykłych ołtarzy, tego z wizyty Jana Pawła II na Zaspie w 1987 roku i tego na sopockim hipodromie. W naszych zbiorach zachowała się jedynie kopia gdańskiego ołtarza, bo oryginalny rysunek artysta podarował Janowi Pawłowi II. Projekt sopocki spoczywa w magazynach, jest tak ogromny, że trudno byłoby go zmieścić w naszych salach ekspozycyjnych. Swego czasu stał się tzw. wędrującą wystawą. Pokazywano go w wielu parafiach na Wybrzeżu, także tych, skąd pochodzili ludowi artyści, którzy współtworzyli dzieło.

Marian Kołodziej mówił, że wojenna przeszłość ciągle w nim, w jego sztuce żyje.
Patrząc na jego twórczość, w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że analizując dzieło, często pomijaliśmy coś, co jest dla tej interpretacji podstawowe. Oczywiście, nie da się w sposób bezpośredni pokazać, że w każdej z jego scenografii echo traumatycznych przeżyć z wojny pobrzmiewa. O jego twórczości zwykle mówiliśmy, że jest barokowa, bo tak bogata w szczegóły. A kiedy zobaczyłam rysunki z nawiązującego do przeżyć obozowych cyklu „Klisze Pamięci”, kiedy spojrzałam na te setki stłoczonych, przerażonych twarzy, puste oczy, zdałam sobie sprawę, że do analizowania jego twórczości może być zupełnie inny klucz. Że ten tłok na scenie to wcale nie jest barok... Z drugiej strony, często powtarzał, że jeszcze przed wojną zachwyciła go, młodego chłopaka, sztuka dawna. Fascynował go świat starych obrazów, albumów, myszkował po bibliotekach w poszukiwaniu śladów piękna przeszłości. Twierdził, że w tamtej koszmarnej rzeczywistości przetrwał tylko dlatego, że gdzieś w pamięci mógł odtworzyć piękno dawnej sztuki, że mógł uciec w to. I to go ocaliło.

Dziełami sztuki są już same jego projekty.
Większość twórców nie przywiązuje specjalnie wagi do projektów scenograficznych. Najważniejsze jest, jak wygląda dzieło na scenie. Mamy w zbiorach wiele projektów pozornie byle jakich, a spektakl, który na ich podstawie powstał był znakomity. U Kołodzieja jest inaczej. Miał przyjemność robienia tego, co poprzedzało scenę. Projekt scenograficzny i makietę teatralną - wszystko szczegółowo dopieszczał. Dlatego jego projekty można dziś wystawiać jak obrazy.

Kostium teatralny, zazwyczaj, jest częścią kreacji aktorskiej, jej dopełnieniem. Kostiumy Mariana Kołodzieja to byt osobny. Partner w grze.
Aktorzy często podkreślają, że dobry kostium potrafi zmienić osobowość, że pomaga stać się postacią. Kołodziej zdecydowanie ułatwiał metamorfozę. Jego kostium zmieniał sposób poruszania się, mówienia, a może i myślenia.

Niektórzy czasem narzekali, że było im w tych kostiumach może pięknie, ale i ciężko…
To prawda. Gdy ubieram w nie manekiny, czuje ten ciężar. To, jak są bogato zdobione, szczególnie widać na zdjęciach ze spektaklu „W mrokach złotego pałacu, czyli Bazylissa Teofanu” wystawionego w Teatrze Wybrzeże w 1978 roku, czy w dokumentacji z przedstawienia z Teatru Ateneum w Warszawie, reżyserowanego przez Aleksandrę Śląską „Madame de Sade”. Nieduży spektakl na kilka aktorek. Ależ one miały suknie! Pokazujemy je na wystawie.

Jest szansa, by te kostiumy jeszcze trafiły na scenę?
Ich teatralny żywot w zasadzie zakończył się wraz ze spektaklem, w którym zagrały. Dziś scenografia jest zdecydowanie inna. Ale trudno też, by niezmiennie tkwić w tej samej konwencji. Z drugiej strony, kiedy przypominamy te dawne kostiumy, wciąż wywołują powszechny zachwyt.

Zachowały się nieliczne fragmenty kostiumów z wystawionej w 1968 roku prapremiery spektaklu „Tragedia o bogaczu i Łazarzu”, zrealizowanej z Tadeuszem Mincem i Różą Ostrowską.
Nad drugą wersją pracował Kołodziej z Krzysztofem Babickim, wystawiono ją w kościele św. Jana w 2001 r. Realizacja tego przedstawienia to było dla Kołodzieja zderzenie z inną rzeczywistością, wrócił do teatru po kilkunastoletniej przerwie i odkrył że to już nie jest jego teatr. Wiele się zmieniło, inne było tempo pracy, inaczej traktowano koszta. A on w sztuce teatralnej nigdy nie szedł na kompromisy. Sztuka nie podlegała dyskusji. Jeśli wymyślił, że suknia ma być zdobiona niebieskimi kamieniami, to tylko takimi. Rezygnacja z jakichś rozwiązań - „bo za drogo” - nie wchodziła w grę.

Jest szansa, by pojawiły się w zbiorach MNG nieznane prace artysty.
Właśnie dowiedziałam się o istnieniu 18 karykatur Mariana Kołodzieja pochodzących z początku lat 60. Powstały prawdopodobnie, gdy pracował przy filmie Kazimierza Kutza „Krzyż walecznych”. To karykatury aktorów i realizatorów filmowych. Interesujący zbiór, zwłaszcza że - trzeba przypomnieć - Kołodziej od karykatur zaczynał. Jeszcze jako uczeń gimnazjum w Ostrowie Wielkopolskim umieszczał złośliwe portrety kolegów i nauczycieli w szkolnej gazetce. Bardzo nam zależy na zakupie tych prac. Niestety, nie są tanie. Mamy nadzieje, że może znajdzie się ktoś, kto pomoże muzeum sfinansować ten zakup. Naprawdę warto.

Pokaz prac Mariana Kołodzieja. Muzeum Narodowe w Gdańsku / Oddział Sztuki Nowoczesnej (Pałac Opatów). Wystawa czynna do 28 lipca.
Zobaczymy: prace scenograficzne zrealizowane dla Teatru Wybrzeże, Opery Bałtyckiej, Teatru Muzycznego w Gdyni, Teatru Ateneum w Warszawie i Teatru Narodowego w Warszawie, a także karykatury artystów z Trójmiasta, obrazy z cyklu „Klisze pamięci” oraz filmy zrealizowane na wystawie „Klisze pamięci. Labirynty Mariana Kołodzieja” prezentowanej w Centrum św. Maksymiliana Kolbego w Harmężach koło Oświęcimia.

Zobacz wideo: Dzień otwarty Teatru Wybrzeże w Gdańsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Wystawa prac Mariana Kołodzieja w Pałacu Opatów [zdjęcia] - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto