Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wystawa "Zdrowie i higiena w dawnym Gdańsku" w Muzeum Archeologicznym

Grażyna Antoniewicz
Wystawa "Zdrowie i higiena w dawnym Gdańsku"
Wystawa "Zdrowie i higiena w dawnym Gdańsku" Materiały prasowe/ Muzeum Archeologiczne w Gdańsku
Zamaskowana postać przypominająca kruka, ma długi, skórzany dziób, bezduszne oczy i upiorne skórzane akcesoria. To „doktor dżuma” albo „doktor plagi”. Stoi przy wejściu na wystawę „Zdrowie i higiena w dawnym Gdańsku” w Muzeum Archeologicznym.

Okazuje się, że tak wyglądał „służbowy” strój lekarzy, którzy pomagali chorym na dżumę podczas wielkich epidemii zarazy w XVII wieku.

Dziób był długi nie bez powodu. Wkładano tam zioła i wonne olejki, które miały tłumić fetor rozkładających się zwłok i chronić przed morowym powietrzem - opowiada dyrektor Muzeum Archeologicznego w Gdańsku Ewa Trawicka.

Czarna ospa i dżuma

Dżuma, angielskie poty czy czarna ospa często nawiedzały Gdańsk. Niektórzy lekarze wyjeżdżali wówczas w pośpiechu z miasta. Większość jednak pozostawała i niosła posługę chorym, niejednokrotnie z poświęceniem życia.

Zaraza dotarła do grodu nad Motławą w 1709 roku. Jej skutki były tragiczne, w ciągu pół roku bogate i kwitnące miasto straciło połowę ludności. Chociaż w czasie epidemii z apteki miejskiej wydawano biednym leki na koszt miasta.

Pierwsze apteki w Gdańsku pojawiły się prawdopodobnie w XIV w. Produkowano w nich leki nie tylko na potrzeby gdańszczan, ale także dla zakonu krzyżackiego.

Rozpusta w łaźni

Gdańszczanie dbali o higienę. Już w XI wieku w mieście działała łaźnia połączona z czymś w rodzaju sauny (parę uzyskiwano wylewając wodę na rozgrzaną posadzkę).

W późniejszym okresie łaźnie stały się powszechne. Niestety, w okresie nowożytnym straciły na popularności, zaczęto bowiem postrzegać je jako miejsca rozpustne (stąd oddzielne pomieszczenia dla kobiet i mężczyzn).

Wodę do codziennego użytku czerpano ze studni, których było w Gdańsku niemal 600. Gorzej wyglądało odprowadzanie ścieków - spływały korytami wyżłobionymi wzdłuż ulic, pod drewnianymi pokrywami. Do załatwiania potrzeb fizjologicznych służyły latryny.

- Dzisiejsi gdańszczanie byliby zdumieni, gdyby zobaczyli na własne oczy, ile zwierząt hodowano dawniej w mieście i na terenach podmiejskich. Ta mnogość i różnorodność tworzyła koloryt gdańskich ulic, lecz jednocześnie utrudniała zachowanie elementarnych zasad higieny - opowiada dyrektor Trawicka. - Nikogo nie dziwił widok trzody pędzonej przez kościół Mariacki, choć duchowni starali się ukrócić ten proceder. Odchody pozostawiane przez świnie, kozy i cielęta stanowiły w mieście poważny problem.

Wysypisko przy szubienicy

Sprzątanie ulic należało m.in. do kata, który wywoził nieczystości z latryn, zbierał padlinę, a także zabijał bezpańskie psy. Miejskie wysypisko znajdowało się w pobliżu szubienicy (obecnie w dzielnicy Aniołki), przy drodze do Wrzeszcza.

- Z odkryć archeologów możemy wnioskować, że dbałość o higienę nie była gdańszczanom obca, znajdujemy bowiem wiele przedmiotów, które mogą o tym świadczyć - opowiada dyrektor. - Są wśród nich nie tylko szklane pojemniki po różnych medykamentach, ale również kosmetykach. Możemy więc przypuszczać, że gdańskie elegantki wyglądały pięknie, dzięki różnego rodzaju kremom, ale też ładnie pachniały.

Na początku szklane naczynia apteczne były dostępne tylko dla nielicznych. Pojawiały się w pracowniach dworskich i klasztornych, gdzie sporządzano mikstury, barwniki, esencje, roztwory, ekstrakty ziołowe i medyczne z zawartością alkoholu.

Cudowne ampułki

W średniowiecznej Europie powszechnie wierzono też w cudowne właściwości pielgrzymich pamiątek. Uzdrawiające właściwości miała również woda ze studni. Do przechowywania cudownych cieczy służyły ampułki: metalowe, szklane czy ceramiczne w postaci flakoników. Noszono je często na szyi, jak amulet lub przyczepiano do ubrania.

Ciekawa jest historia dotycząca ziołolecznictwa. - Była to główna dziedzina medycyny epoki średniowiecza - opowiada Ewa Trawicka. - Uprawą ziół, sporządzaniem naparów, wywarów i preparatów zajmowali się duchowni w klasztorach. Na początku mnisi szukali roślin w lasach, na polach i łąkach. Jednak z czasem zaczęli uprawiać zioła w przyklasztornych ogrodach. Suszyli je, konserwowali i przetwarzali na maści, spirytusy, syropy i ule-pki. Sprawdzonym roślinom leczniczym nadawali imiona świętych osób, na przykład „zielem świętej Klary” nazwali kozłek lekarski, a „dzwonkami Panny Marii” - dziurawiec zwyczajny. Ponieważ dostęp do klasztorów, gdzie można było uzyskać poradę lekarską, mieli nieliczni, równolegle rozwinęła się medycyna ludowa, przesycona magią i zabobonami.

Dzięki ilustrowanym posterom na wystawie dowiemy się, jaki był stan zdrowia dawnych gdańszczan, skąd czerpano wodę pitną, jak funkcjonował system kanalizacji miejskiej, a także gdzie powstawały szpitale i apteki.

Zgromadzono na niej aż 200 zabytków pochodzących z okresu od XVI wieku do czasów nowożytnych. Są wśród nich między innymi: akcesoria kosmetyczne do usuwania zbę-dnego owłosienia, czyszczenia paznokci, narzędzia chirurgiczne, strzykawki, butelki i pojemniki aptekarskie oraz... fajki do tytoniu.

Kosztowne tabakiery

- Kiedyś tytoń uważano za lekarstwo - dodaje pani dyrektor. - Wywar i dym tytoniowy podawano chorym również w formie… lewatywy. Tytoniową lewatywę stosowano m.in. przy reanimowaniu niedoszłych topielców.

Opracowując wystawę, muzealnicy konsultowali się z pracownikami naukowymi Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

Muzeum Archeologiczne,Gdańsk, ul. Mariacka - Dom Przyrodników. Wystawa czynna do 14 czerwca 2020 r.

POLECAMY W NASZEMIASTO.PL:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto