Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z misją ratunkową do Pakistanu. Strażacy pomagają ofiarom trzęsienia ziemi

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Strażacy tuż przed odlotem na lotnisku w gdyńskich Babich Dołach. 	Fot. Tomasz Bołt
Strażacy tuż przed odlotem na lotnisku w gdyńskich Babich Dołach. Fot. Tomasz Bołt
Gdańscy strażacy są już w Pakistanie, gdzie w sobotnim trzęsieniu ziemi zginęło co najmniej 40 tys. osób. Ratownicy wylecieli z Polski ubiegłej nocy, aby ratować ofiary kataklizmu.

Gdańscy strażacy są już w Pakistanie, gdzie w sobotnim trzęsieniu ziemi zginęło co najmniej 40 tys. osób. Ratownicy wylecieli z Polski ubiegłej nocy, aby ratować ofiary kataklizmu.

Wczoraj 12 gdańszczan, ich koledzy z Nowego Sącza oraz lekarze ze szpitala polowego w Krakowie wylądowali w Islamabadzie. Niemal od razu rzucono ich w rejon katastrofy, bo, chcąc uratować ofiarę trzęsienia ziemi, trzeba liczyć się z każdą godziną. Ale ratownicy są dobrej myśli. Jeden z najbardziej doświadczonych członków polskiej ekipy, mł. bryg. Leszek Tanaś, podkreślał, że jedzie ratować dzieci, a nie tylko wydobywać ich ciała z gruzowisk.
- To jest całkiem realne, że kogoś uda się ocalić - dodaje st. kpt. Jakub Zambrzycki, który ratował ludzi w Turcji, Algierii i Indiach, i który tym razem jednak został w domu. - W Algierii po czterech dniach od trzęsienia ziemi wyciągnęliśmy spod gruzów 12-letnią dziewczynkę. W Turcji polscy ratownicy uratowali chłopca. Ale nie ukrywam, że trochę boję się o kolegów. Ich misja jest bardzo niebezpieczna. Kaszmir to rejon objęty wojną i zagrożony terroryzmem. Liczba ofiar powoduje, że może tam wybuchnąć epidemia. Miejscowa, muzułmańska społeczność, o zupełnie innej, niż europejska, mentalności, może też przejawiać wobec strażaków agresję, obwiniając ich np. o niewłaściwe, bądź zbyt późne prowadzenie akcji ratowniczej.
Zambrzycki pamięta sytuację z Algierii, gdy Polacy, po błagalnych prośbach rodziny zaginionej dziewczynki, na własne ryzyko złamali zakaz prowadzenia poszukiwań nocą. Spotkali się z agresją tysięcznego tłumu i sami potrzebowali pomocy. Uratował ich polski dziennikarz, który, dzięki świetnej znajomości języka francuskiego, zdołał cudem załagodzić sytuację.
- Mam nadzieję, że w Pakistanie nie dojdzie do takich incydentów - mówi gdański strażak. - Na razie mam z chłopakami stały kontakt i wszystko jest w porządku. Zapasu żywności i wody wzięli ze sobą na sześć dni. W zniszczonym regionie spotkali już m. in. ratowników z Rosji i Niemiec.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto